Enea Poznań Open: Znamy składy półfinałów 

Zakończyły się już wszystkie cztery spotkania ćwierćfinałowe tegorocznego turnieju ATP Challenger Tour w Poznaniu. Do finałowej czwórki awansowało czterech najwyżej rozstawionych tenisistów. Dlatego też możemy powiedzieć, że dostaliśmy najlepsze półfinały, jakie mogliśmy sobie wymarzyć. Już jutro zawodnicy powalczą o miejsca w wielkim finale, także stawka jest bardzo wysoka. Zwycięzca całej imprezy zainkasuje bowiem 20 630 euro oraz otrzyma 100 punktów do światowego rankingu, zatem jest tu o co walczyć. 

Wszystkie dzisiejsze mecze zostały rozstrzygnięte w minimalnej liczbie setów. Faworyci wywiązali się ze swojego “obowiązku” i pokonali niżej notowanych rywali. W praktycznie żadnym momencie nie czuli się zagrożeni i bez najmniejszych problemów przeszli przez swoje ćwierćfinałowe pojedynki. 

REKLAMA

Jako pierwsi na korcie centralnym obiektu Parku Tenisowego Olimpia pojawiło się dwóch Czechów: Hynek Barton i Dalibor Svrcina. Różnica w rankingu ATP pomiędzy panami to aż 218 pozycji.  

Sklasyfikowany na 124. miejscu 22-letni Svrcina prowadził w pierwszej partii tego spotkania już 4:0, jednak później na wyższe obroty wszedł Barton, który odrobił straty i wyrównał stan meczu na 5:5. 

W kolejnym gemie natomiast bardzo łatwo oddał swoje podanie i znowu na prowadzenie wysunął się jego młodszy rodak. Ogólnie w całym tym czeskim pojedynku Hynek Barton miał ogromne problemy ze swoim podaniem. Skuteczność jego pierwszego serwisu to zaledwie 51%, co miało odzwierciedlenie w liczbie przełamań. Sześciokrotnie przegrywał gemy przy własnym podaniu, a sam wykorzystał breaka trzy razy. 

Widoczna była też u niego narastająca frustracja wraz z coraz to gorszym dla niego wynikiem i właśnie to wszystko przełożyło się na jego dzisiejszą przegraną. 

Svrcina natomiast mówił po spotkaniu, że dla niego najważniejsze było utrzymanie spokoju i nieuleganie emocjom, ponieważ jak stwierdził: wie, że szanse przyjdą wtedy same. Tak też się stało i po niecałych dziewięćdziesięciu minutach awansował do najlepszej czwórki singlistów w Enea Poznań Open. 

Argentyński pogrom 

Jeszcze szybciej w półfinale pojawił się rozstawiony w tym turnieju z “dwójką” – Thiago Agustin Tirante. 129. zawodnik światowego rankingu w godzinę i dziewięć minut zmiótł z kortu Lorenzo Giustino. Był dzisiaj lepszy w każdym aspekcie i całkowicie zasłużenie zameldował się w półfinale challengera w stolicy wielkopolski. 

A już jutro może zrobić kolejny krok w stronę swojego piątego triumfu w imprezie tej rangi. Do tej pory grał w dziewięciu finałach, ostatni w listopadzie zeszłego roku. Jednak wtedy musiał uznać wyższość Francisco Comesañy, który pokonał go w trzech zaciętych setach. 

Czy Tirante jako turniejowa “dwójka” awansuje do decydującego pojedynku w Poznaniu? Zdaniem bukmacherów jest minimalnym faworytem, ale w tenisie nigdy nie możemy być pewni na sto procent. Miejmy nadzieję, że razem z Daliborem Svrciną pokażą polskim kibicom dużo dobrej gry i zapewnią wiele tenisowych emocji. 

REKLAMA

Ten mecz już jutro około godziny 13:30 na korcie centralnym Parku Tenisowego Olimpia. 

Faworyt numer jeden idzie dalej 

Rozstawiony w numerem pierwszym: Cristian Garin również nie musiał się dzisiaj bardzo męczyć. Stanął on naprzeciw Martina Krumicha, który w światowym rankingu zajmuje obecnie 520. pozycję. 

Wczoraj obaj panowie rozegrali trudne trzysetowe spotkania, Chilijczyk z Sumitem Nagalem, Czech zaś ze swoim rodakiem: Maximem Mrvą. Dziś widocznie jednemu z tenisistów nie starczyło siły, by rywalizować ze swoim przeciwnikiem jak równy z równym. 

Lepiej tę fizyczną próbę przetrwał Garin, który po prostu zagrał swoje. Był skuteczny w długich wymianach czy w akcjach przy siatce, Krumich natomiast miał w tym pojedynku problemy natury zdrowotnej. Podczas meczu na korcie musiał pojawić się fizjoterapeuta, ponieważ Czechowi doskwierało coś, przez co nie mógł grać na najwyższym poziomie. 

Spotkanie dokończył, ale nie można powiedzieć tutaj nic więcej. Szczególnie w drugim secie widać było, że kompletnie odstaje poziomem od rywala, a jako przykład może posłużyć to, że przy serwisie Garina zdołał wygrać zaledwie trzy punkty. 

Tym samym Chilijczyk po godzinie i sześciu minutach gry mógł świętować awans do najlepszej czwórki turnieju. Jutro około godziny 15:00 powalczy o dziesiąty finał rangi ATP Challenger Tour w karierze.  

Dotychczas triumfował w sześciu takich imprezach, ale należy pamiętać również, że jest to zawodnik, który ma już na koncie pięć tytułów ATP Tour, czyli tego najwyższego poziomu rozgrywkowego. A w swoich najlepszych czasach plasował się nawet w czołowej dwudziestce rankingu (17. miejsce). 

Jest w Poznaniu faworytem do wygranej w całym turnieju, ale jego jutrzejszy przeciwnik wcale nie będzie bez szans. 

Austriackie starcie 

Jako ostatni do półfinalistów dołączył Filip Misolic, który w dwóch setach pokonał swojego niżej notowanego rodaka: Jurija Rodionova. Przez cały mecz widać było, że to Misolic dyktował warunki gry. Dwukrotnie został przełamywany, ale sam aż pięciokrotnie odbierał serwis Rodionovowi.

Samo spotkanie, mimo iż dwusetowe było naprawdę interesujące. Panowie notorycznie uprzykrzali sobie życie drop-shotami i lobami. Widzieliśmy dużo gry kombinacyjnej, ale ostatecznie faworyt osiagnal swój cel.

23-letni Filip Misolic domknął stawkę półfinalistów i już jutro powalczy o finał poznańskiego challengera z turniejową „jedynką” – Cristianem Garinem.

Nigdy wcześniej nie zdarzyło się, żeby czterej najwyżej rozstawieni zawodnicy dotarli do półfinałów Enea Poznań Open. Blisko takiego zjawiska było dwukrotnie, w 2014 i 2015 roku, ale wówczas do pełni stawki brakowało turniejowej dwójki.

Teraz taka sytuacja się wydarzyła i możemy się tylko z tego cieszyć, ponieważ będziemy mogli być jutro świadkami tenisa w najlepszym wydaniu.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    109,303FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ