Reprezentacja Polski w piłce nożnej stoi na rozdrożu. Po porażce 1-2 z Finlandią do dymisji podał się Michał Probierz, a nieco wcześniej status związku Roberta Lewandowskiego z kadrą zmienił się na „to skomplikowane”. Do tego absurd goni absurd. Choć końcówka przygody Adama Nawałki z reprezentacją nie była udana, spore grono tęskni za stabilizacją i pozytywną aurą, które przez większość jego kadencji roztaczały się nad kadrą.
W reprezentacji leży nie tylko poziom sportowy, ale też organizacyjny i komunikacyjny. Zszargany wizerunek Polskiego Związku Piłki Nożnej może naprawić tylko ktoś, kto cieszy się dobrą opinią piłkarzy, dziennikarzy i – co najważniejsze – kibiców, którzy są co raz bardziej poirytowani sytuacją jaka panuje w najważniejszej drużynie w kraju. Osoba ta musi odnaleźć się w roli „strażaka”, który szybko poradzi sobie z palącymi problemami szatni, a do tego dogada się z chaotycznym Cezarym Kuleszą.
Człowiekiem, który wleje nadzieję w serca kibiców może być trener, który doprowadził „Biało-czerwonych” do największych sukcesów w kończącym się ćwierćwieczu. Adam Nawałka.
W tym szaleństwie jest metoda
Będzie trochę chaotycznie, bo i wątków sporo. Choć złośliwi powiedzieliby, że taka forma najlepiej wpasuje się w modus operandi Cezarego Kuleszy.
Mało kto pamięta, że w słynnej sentencji „nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki” tak naprawdę chodzi o to, że świat cały czas się zmienia i nic nie jest takie samo jak było wcześniej. To samo tyczy się naszej reprezentacji. Mamy rok 2025, a nie 2018. Zmieniły się realia futbolu i samej reprezentanci Polski. Zaryzykuję, że zmieniły się nawet oczekiwania wobec piłkarzy. Nie muszą już nawiązywać walki o najwyższe cele, ani nawet za punkt honoru obierać wyjścia z grupy na wielkim turnieju. Nie ma już wysokich wymagań, w tej materii zaliczyliśmy zjazd do poziomu, na którym oczekujemy, że piłkarze w biało-czerwonych strojach będą w stanie zapunktować w rywalizacjach przeciwko takim „potęgom” jak Finlandia czy Albania.
Ze starej gwardii, która pamięta współpracę z Adamem Nawałką, zostali tylko Piotr Zieliński i Jan Bednarek. Teoretycznie, bo w stanie „zawieszenia” pozostaje Robert Lewandowski, a w orbicie potencjalnego zainteresowania nowego selekcjonera wciąż mogą krążyć tacy zawodnicy jak Arkadiusz Milik, Paweł Wszołek, Bartosz Kapustka czy Karol Linetty. Generalnie nic nie będzie takie samo jak dawniej, a to – wbrew pozorom – pozwala być optymistą w kontekście (potencjalnego) powrotu Adama Nawałki na stanowisko selekcjonera. Dlaczego?
7 lat minęło jak jeden dzień… A my wciąż jesteśmy tam, gdzie zaczynaliśmy
Adam Nawałka miał 7 lat, by odpocząć od reprezentacyjnego futbolu i nabrać do niego dystansu. To mnóstwo czasu. Urodzony w Krakowie szkoleniowiec to typ analityka. Z pewnością wyciągnął wnioski z tego co zrobił źle. Jednak mimo błędów jakie popełnił podczas mundialu w Rosji, wówczas gra naszej reprezentacji wyglądała znacznie lepiej niż teraz. Jakby to brutalnie nie brzmiało – weryfikacja dokonana przez Kolumbię na imprezie mistrzowskiej była czymś lepszym niż blamaż z Finlandią w eliminacjach. Poza tym od spotkania z Japonią na zakończenie MŚ 2018 Orły pod wodzą kolejnych selekcjonerów zamiast rozwijać skrzydła tylko raz po raz się rozbijają. I to o co raz słabszych przeciwników. Miało być lepiej, a z wyjątkiem krótkiego okresu za kadencji Paulo Sousy, kompromitacjom nie ma końca. Czy warto więc ufać, że to Nawałka będzie w stanie przeprowadzić potrzebną rewolucję?
Moim zdaniem tak. Adam Nawałka już raz był w stanie przeprowadzić gruntowną rekonstrukcję kadry. Przypomnijmy, że przecież na początku eliminacji do Euro 2016 też niewielu wierzyło w sukces naszej reprezentacji. Siwowłosy były reprezentant Polski zdołał tak poukładać klocki, że te nie tylko zaczęły hamować silniejszych rywal, ale i budować nowy rozdział w dziejach piłki nad Wisłą. Teraz zadanie jakie zostanie postawione przed nowym selekcjonerem wydaje się trudniejsze, bo nie chodzi już o stworzenie czegoś nowego, a szybki remont. Efekt potrzebny jest na „już”, bo stawką są niezwykle atrakcyjne mistrzostwa świata. Największe i najdłuższe w historii, które będą gościć w aż 3 krajach Ameryki Północnej. Szkoda byłoby, gdybyśmy naszą serię awansów przerwali akurat przed taką imprezą. Niestety, mało kto jest w stanie dać gwarancję, że uda mu się wygramolić z bagna, w jakim w ostatnim czasie znalazł się polski futbol.
Kilka nazwisk, jedna posada
Zastanówmy się przez chwilę nad kandydatami. Cezary Kulesza poinformował media, że poza Nawałką na poważnie rozważa kandydatury trzech innych Polaków: Jerzego Brzęczka, Jana Urbana oraz Jacka Magiery. Pierwszy z wymienionych podczas swojego epizodu reprezentacyjnego miał wyniki, ale był krytykowany za styl. Moim zdaniem na wyrost, ale fakty są takie, że zwolniło go m.in. słynne kilka sekund ciszy Lewandowskiego, który wpadł w konsternację po otrzymaniu pytania o założenia taktyczne. O Brzęczku mówiło się per „wuja”, w dodatku miał spore braki na płaszczyźnie komunikacyjnej. A teraz, po wszystkich aferach jakie przetoczyły się przez reprezentację Polski potrzebujemy trenera, który będzie umiał zaskarbić sobie sympatię dziennikarzy.
Na papierze dobrze wygląda kandydatura Jana Urbana. Jest to trener z doświadczeniem, który ma za sobą ciekawą karierę jako piłkarz. Wzbudza sympatię mediów, kibiców i w większości przypadków samych zawodników. Z pewnością czeka na propozycję od Kuleszy. Nie mam jednak przekonania, że poradziłby sobie z grajdołem jaki obecnie panuje w polskiej piłce. Społeczność piłkarska Urbanowi dobrze życzy, więc może lepiej byłoby zachować jego kandydaturę na spokojniejsze czasy?
Zostaje jeszcze Jacek Magiera, który niewątpliwie jest wielkim profesjonalistą i posiada doświadczenie z czasów sprawowania pieczy nad młodzieżówką. Jednocześnie kulą u nogi jest mu spektakularny spadek Śląska Wrocław. Magiera był związany z klubem z Dolnego Śląska tylko na początku sezonu i kto wie jaka byłaby ocena jego pracy, gdyby wrocławianie mieli więcej szczęścia w dwumeczu ze szwajcarskim FC Sankt Gallen. Zdaniem części kibiców Śląska Magiera jest współodpowiedzialnym katastrofy jaka spotkała ich klub. Abstrahując od tego czy taka ocena jest słuszna wątpliwym jest, by w momencie wielkiego kryzysu w PZPN bezpiecznie jest stawiać na trenera, który zacznie z podobnej pozycji co Michał Probierz. Ujmując to krótko: Cezary Kulesza nie ma przestrzeni na eksperymenty. Swojej posady w związku raczej nie straci, ale nad jego głową zebrała się już wystarczająca ilość czarnych chmur.
Adam Odnowiciel?
Dla mnie Adam Nawałka jawi się obecnie jako najbardziej rozsądny kandydat. Jeżeli nie uda mu się poskładać reprezentacji do kupy nikt nie będzie kierował wobec niego większych pretensji. Tęsknota to bardzo silna emocja, a zdaje się, że ludzie za nim zatęsknili. Wielu kibiców zdaje się wychodzić z założenia, że jeśli mu się nie uda, to żadnemu innemu polskiemu trenerowi też by się nie udało. Do tego na korzyść Krakowianina przemawia też jego czysta karta w aspekcie reprezentacyjnych skandali. Nie da się ukryć, że od czasu mundialu 2018 ich liczba stała się co najmniej niepokojąca.
Od 7 lat słyszymy, że kadra jest w budowie. Niestety, ale słysząc zdania opowiadające o długotrwałym procesie jedyny plac budowy jaki mam przed oczami to ten związany z… realizacją CPK. Czyli projektem, o którym mówi każdy polityk, choć do tej pory żaden go nie zrealizował. Innymi słowy widzę pustkę. Zupełnie taką samą jaka towarzyszy kształtowaniu nowej tożsamości reprezentacji Polski.
Pytanie tylko czy Adam Nawałka w ogóle chce do pracy z kadrą wrócić. Tajemnicą poliszynela jest, że byłemu selekcjonerowi nie po drodze z aktualną wierchuszką PZPN. Do tego warto dodać, że w Polsce swoim czteroletnim okresem w kadrze zbudował sobie pomnik. Niby stoi on na solidnych fundamentach i kibice nigdy nie zapomną pięknych chwil z Euro 2016, jednak – jak zwykło się mówić – łaska pańska na pstrym koniu jeździ. Istnieje ryzyko, że na wspomnianym monumencie pojawią się znaczące rysy. Czy z punktu widzenia Nawałki warto wchodzić do tej stajni Augiasza? Logicznie rzecz biorąc nie, ale jak w jednym z wywiadów sam stwierdził reprezentacji Polski się nie odmawia. Zwłaszcza jeśli dla wielu polskich kibiców jest się – może nie jedynym, ale zdecydowanie największym – symbolem nadziei na lepsze jutro.