Swobodny, ofensywny i atrakcyjny – taki miał być styl gry Kogutów po zwolnieniu Jose Mourinho. Tak przynajmniej zapowiadał Daniel Levy, jeden z właścicieli klubu. Tottenham, zwalniając Portugalczyka chciał odejść od futbolu pragmatycznego, nastawionego wyłącznie na wynik. Zatrudniając nowego menadżera, Fabio Paratici, dyrektor sportowy Spurs, szukał nowego Mauricio Pocchettino. Kogoś, kto wprowadzi do klubu świeże spojrzenie, na nowo zbuduje tę drużynę i nawiąże do zespołu prowadzonego przez Argentyńczyka w jego najlepszym okresie. Kogoś, dzięki któremu Tottenham znów będzie jedną z najbardziej atrakcyjnie grających drużyn w Anglii. Niestety z Nuno Espirito Santo od początku było wiadome, że to nie wypali. Kwestią czasu było jedynie, kiedy ten związek dobiegnie końca.
Nowy Mourinho zamiast Pochettino
Mieć wizję to jedno. Drugie to znaleźć odpowiedniego kandydata. A z tym działacze Tottenhamu mieli ogromny problem. Miesiąc po tym, gdy Koguty zwolniły Mourinho, a obowiązki pierwszego trenera pełnił Ryan Mason, okazało się, że po sezonie z Wolverhampton pożegna się Nuno Espirito Santo. Jednak Spurs nie byli nim zainteresowani. Portugalczyk nie spełniał ich wymogów. W Wolves pokazał się jako dobry trener, jednak jego drużyna bazowała głównie na dobrej grze w defensywie, organizacji i skutecznych kontratakach. Podobnie jak zespoły Mourinho. A przecież nie tego Levy wymagał od nowego szkoleniowca. Właściciel Spurs chciał ofensywnej i atrakcyjnej piłki.
Dlatego na celowniku Fabio Paraticiego znaleźli się inni. Jednak, gdy nie udało się pozozumieć m.in. z Hansim Flickiem, Julianem Nagelsmannem, Mauricio Pochettino, Erikiem Ten Hagiem, Antonio Conte, Paulo Fonsecą czy Gennaro Gattuso, Tottenham sięgnął po tego, którym na samym początku nie był kompletnie zainteresowany. Nowym szkoleniowcem Spurs został Nuno Espirito Santo. Nie był to plan B, C, ani nawet D. Zatrudnienie byłego trenera Wolves było planem F, G, a może nawet H. Nie trudno się domyślić, że dla Daniela Levy’ego nie było to spełnienie marzeń. Bardziej niż nowego Pochettino dostał nowego Mourinho.
Związek bez przyszłości
Trudno, aby w takich warunkach budować coś trwałego. Od samego początku związek Nuno z Tottenhamem wydawał się być jedynie tymczasowy. Z resztą świadczył o tym już fakt, że kontrakt podpisany został jedynie na dwa lata. Nieuniknione stało się faktem w poniedziałek rano po blamażu 0:3 w sobotnim starciu z Manchesterem United. Tottenham zwolnił portugalskiego menadżera, a już we wtorek zatrudnił Antonio Conte, który przecież dostępny był w lecie. Zatrudniając Nuno Spurs zmarnowali praktycznie cztery miesiące.
Można się zastanawiać, czy rzeczywiście zwolnienie byłego szkoleniowca Wolves nie było zbyt pochopne. Za nami dopiero przecież 10 kolejek, a pracując na Molineux Nuno udowodnił, że potrafi budować długotrwały projekt. Co prawda, ostatni sezon nie był w wykonaniu jego drużyny najlepszy, ale awans do Championship, a następnie dojście do 1/8 finału Ligi Europy świadczą o dobrej pracy trenera. Ponadto po 10 kolejkach Koguty mają w dorobku 15 punktów i zajmują dziewiąte miejsce. Do czwartej lokaty, premiowanej grą w Lidze Mistrzów w przyszłym sezonie tracą jedynie pięć punktów. A więc same wyniki aż tak złe nie są. Niemniej jednak, można odnieść wrażenie, że objęcie Tottenhamu to dla Nuno było wejście w za duże buty.
Tottenham lepszy tylko od Norwich
Patrząc na samą grę ekipy Nuno Espirito Santo, była to jedna z najgorszych drużyn w całej Premier League. Bilans bramkowy Kogutów wynosi obecnie -7. Gorsze pod tym względem są jedynie Newcastle i Norwich, dwie drużyny zamykające tabelę, które w tym sezonie ligowym nie odniosły jeszcze zwycięstwa (taki sam bilans ma jeszcze Leeds). Najgorzej jednak wygląda ofensywa Tottenhamu. Mniej bramek niż Koguty (9) strzeliły tylko Kanarki (3), a tyle samo Southampton. Tottenham jest również drugi najgorszy pod względem liczby strzałów (104, Norwich 103) i trzeci najgorszy pod względem goli oczekiwanych (xG). Słabiej w tym aspekcie wypadają tylko Sroki i Kanarki.
Daniel Levy zatrudniając nowego trenera chciał przede wszystkim, aby w ofensywie jego klub nie był uzależniony wyłącznie od indywidualnych błysków. W poprzednim sezonie Jose Mourinho opierał atak nie na konkretnych schematach, a głównie na umiejętnościach Kane’a i Sona. Nowy menadżer miał to zmienić. Nuno niestety się to nie udało. W tym sezonie ligowym jedynie Son zdobył więcej niż jedną bramkę (cztery gole). W fatalnej formie jest przede wszystkim Hary Kane, a reszta ofensywnych zawodników nadal nie daje tyle, ile powinna. Za kadecji Nuno przebłyski miewali Lucas (1 gol, 1 asysta) oraz Ndombele (2 gole), ale i tak ich liczby pozostawiają sporo do życzenia. Nie wspominając już nawet o Bergwijnie (1 asysta), Lo Celso (1 gol i 1 asysta w LKE), Gilu (1 asysta) czy Allim (2 gole, 1 asysta).
Ofensywa Tottenhamu w tym momencie praktycznie nie istnieje. W sobotę przeciwko Manchesterowi United Koguty nie oddały ani jednego celnego strzału. Co gorsza, nie był to wcale jakiś przypadek. Spurs nie potrafili oddać żadnego uderzenia na bramkę również w pierwszej połowie pucharowego spotkania z Burnley (1:0) i Vittese w Lidze Konferencji Europy (0:1) oraz w drugiej części gry z West Hamem (0:1), Newcastle (3:2) i Crystal Palace (0:3). Drużynie mającej aspirację gry w Champions League coś takiego po prostu nie przystoi.
Tottenham nie ma klarownej wizji
Można mówić, że Nuno Espirito Santo nie dostał czasu na poukładanie zespołu. I oczywiście jest to prawda. Jednak gra i wyniki kompletnie za nim nie przemawiają. Tottenham za jego kadencji najlepszy mecz tak naprawdę zagrał w pierwszej kolejce, pokonując 1:0 Manchester City. W zasadzie było to jedyne zwycięstwo z kimś z wyższej półki. Pozostałe wygrane Koguty odnosiły z Wolves, Watfordem, Aston Villą, Newcastle, Burnley, NS Murą i Pacos de Ferreira. W starciach z lepszymi rywalami (Chelsea, Manchester United, Arsenal, West Ham czy nawet Crystal Palace) ekipa Nuno sromotnie przegrywała.
Po zwolnieniu Jose Mourinho w Tottenhamie miało nastąpić nowe otwarcie. Klub miał nawiązać do swoich najlepszych czasów, kiedy to u sterów był Mauricio Pochettino. Za kadencji Argentyńczyka Spurs dotarli do finału Ligi Mistrzów i cztery razy z rzędu kończyli ligę w pierwszej czwórce. Ale przede wszystkim na stałe weszli do czołówki Premier League, prezentując futbol oparty na posiadaniu piłki i wysokim pressingu. Obecnie, pomimo chęci powrotu do dawnego stylu, Koguty robią wszystko, aby się od niego oddalać. Ciągłe zmiany trenerów, nietrafione transfery i brak koncepcji w budowie kadry. To wszystko zamiast zbliżać Tottenham do samego szczytu, coraz bardziej ich od niego oddala. Zwolnienie Nuno cztery miesiące po jego zatrudnieniu to tylko kolejny dowód na to, że w klubie nie ma jasnej i klarownej wizji. Być może zatrudnienie Antonio Conte będzie pierwszym krokiem w stronę powrotu na właściwe tory.