Barca rozjechała kolejnego rywala w Lidze Mistrzów! Lewandowski o krok od historycznej bariery

FC Barcelona znowu z 5 golami! Podopieczni Hansiego Flicka zabawili się w drugiej połowie z Crveną Zvezdą, a Robert Lewandowski zaliczył dublet, zbliżając się do bariery 100 goli w Lidze Mistrzów na tylko jedno trafienie.

Crvena bardziej wymagająca niż Real i Bayern?

W świecie piłki panuje pewne – słuszne z resztą – przekonanie. Wyjazdy na Bałkany, gdzie rywale tamtejszych klubów mogą się natknąć na tak zwany „bałkański kocioł”, sprawiły już nie jednego psikusa wielu czołowym drużynom. Dziś również widać było, że Barcelona wcale nie czuła się w pełni komfortowo na serbskiej ziemi. Mimo szybko objętego przez gości prowadzenia. W 13. minucie Raphinha dał kolejny pokaz swojej technicznej wirtuozerii, świetnie dośrodkowując z rzutu wolnego. Wykorzystał to Inigo Martinez, który dobrze nabiegł i skontrował piłkę głową, umieszczając ją w siatce.

REKLAMA

Crvena miała po swojej stronie jednak kilka mocnych argumentów. A szczególnie dwa mocne argumenty w ataku – Cherifa Ndiaye oraz Silasa Katompa Mvumpę. Niezwykle rośli i piekielnie silni Senegalczyk oraz Kongijczyk sprawiali ogromne problemy graczom Barcy w pojedynkach fizycznych. Widać to było choćby po Frenkiem de Jongu, który występował dziś w roli kapitana Blaugrany. Holender nie radził sobie z rywalami w aspektach atletycznych. Obaj ofensywni gracze „Czerwono-białych” potrafili dobrze się zastawiać i wypracowywać sobie pozycje. W 27. minucie zaowocowało to golem wyrównującym. Gerard Martin złamał linię spalonego, Mvumpa urwał się obrońcom i w sytuacji sam na sam pokonał Penę podcinką. Bardzo dobra akcja Crveny i Kongijczyka, a zarazem błąd defensora Barcelony i nie najlepsza postawa bramkarza.

Duma Katalonii zdołała wrócić do korzystnego wyniku jeszcze przed przerwą. W 43. minucie Raphinha obił słupek po raz drugi w meczu, a kiedy futbolówka odbiła się od obramowania, dopadł do niej Robert Lewandowski i umieścił tam gdzie miała się znaleźć.

Barca wrzuciła wyższy bieg w drugiej połowie i zrobiła to, co zespół Flicka robi z każdym

O ile w pierwszej odsłonie spotkania można było znaleźć kilka elementów do narzekania w kontekście gry przyjezdnych, to już w drugiej połowie można było o tym zapomnieć. „Lewy” dostający co chwila dogodne okazje w 53. minucie zaliczył jedną z najłatwiejszych bramek w swojej karierze. Można by powiedzieć, że po podaniu od Julesa Kounde to piłka strzeliła gola Robertem Lewandowskim, sama znajdując go w polu karnym. 2 minuty później chwilę słabości gospodarzy wykorzystał bezbłędny ostatnimi czasy Raphinha, uderzając świetnie po dograniu Kounde. Nagle z 1:2 zrobiło się 1:4 i było w zasadzie po meczu. Obrazek, który oglądamy teraz dość regularnie, a którego Barcelonie brakowało od kilku trenerskich kadencji.

Reszta spotkania była już tak naprawdę formalnością i ewentualną okazją do zapisania się w protokole dla rezerwowych FC Barcelony. Taką szansę wykorzystał Fermin Lopez. Hiszpan zdobył bramkę na 1:5 w 76. minucie. Na osłodę dla kibiców Crveny ładnym trafieniem popisał się jeszcze Milson, ale o jakimkolwiek zagrożeniu dla zwycięstwa maszyny Flicka nie było tu mowy. Jedyny niedosyt czuć mógł sam „Lewy” i jego wierni fani. Polak był bowiem o krok od hat-tricka i 100. bramki w Lidze Mistrzów. Pretensje mógł mieć natomiast tylko i wyłącznie do siebie, gdyż nie wykorzystał kilku dogodnych sytuacji. Jednakże „co nagle to po diable”, więc może to i lepiej – jak nie dziś, to w kolejnym meczu. Przy tak dobrze funkcjonującym zespole to nie ma prawa się nie udać.

Crvena Zvezda 2:5 FC Barcelona (27′ Mvumpa, 84′ Milson – 13′ Martinez, 43′ 53′ Lewandowski, 55′ Raphinha, 76′ Lopez)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,739FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ