W grupie A awansować może każdy. 4 wnioski po meczu Węgry – Szwajcaria

Po znakomitym otwarciu Euro 2024, które zafundwało nam aż 6 bramek, drugie spotkanie nie prezentowało się aż tak dobrze, jednak zarówno Węgry jak i Szwajcaria miały swoje momenty. Mecz zakończył się wynikiem 3-1 na korzyść Helwetów, ale w grupie A jedynym pewniakiem do wyjścia z grupy po pierwszej kolejce są Niemcy. Jednakże wniosków z tego starcia można wyciągnąć więcej:

Szwajcarii nie straszna gra w ataku pozycyjnym

Szwajcaria mimo prawdopodobnie najłatwiejszej grupy w eliminacjach do Euro przysporzyła sobie sporo problemów zanim wywalczyła awans. Przegrali rywalizację o pierwsze miejsce z Rumunią i stracili punkty w 6 z 10 meczach kwalifikacji. Problemem podopiecznych Murata Yakina było przede wszystkim strzelanie bramek. Rywale ustawiali się przeciwko nim nisko ustawionym blokiem obronnym i Szwajcarzy często mieli trudności z forsowaniem tak ustawionych defensyw. Powodów do niepokoju mógł dodawać fakt, że właśnie w ten sposób grają Węgrzy, a ten styl odpowiadał także Szkotom.

REKLAMA

Jednak w starciu z Madziarami wyprowadzanie piłki od własnej bramki pod pole karne rywali działało bez szwanku. Z futbolówką przy nodze świetnie czuli się wszyscy stoperzy, a zwłaszcza Manuel Akanji. Obrońca Manchesteru City wyprowadzając piłkę wchodził o pięterko wyżej, znacznie odciążając Granita Xhakę, który dzięki temu mógł dzielić i rządzić w środku pola. Wszystko dopełniało uzupełnienie tercetu pomocników w postaci Freulera i Aebischer. Ten pierwszy odpowiadał przede wszystkim za asekurację Szoboszlaia, a jego młodszy kolega miał dzięki temu nieco więcej miejsca z przodu, co wykorzystał dwukrotnie w magiczny sposób – zdobywając najpierw przepiękną asystę, a później niebrzydszego gola. Helwetów w ofensywie nie powstrzymała selekcja Yakina, który zrezygnował z umieszczenia w pierwszej jedenastce dwóch największych gwiazd zespołu w eliminacjach. Shaqiri i Amdouni zostali „ofiarami” kontrowersyjnego pomysłu szkoleniowca. Jednak ten eksperyment przyniósł zgoła lepsze rezultaty niż brak Gilmoura w reprezentacji Szkocji.

Węgrzy nie mogą opierać całych swoich nadziei na Szoboszlaiu

Reprezentacja Węgier w ofensywie to drużyna z rodzaju one man army. Ich największymi zaletami są szybkie i skuteczne kontrataki oraz świetne stałe fragmenty gry. Nie licząc rzutów karnych, po wznowieniu ze stojącej piłki strzelili najwięcej goli w eliminacjach – bo aż 7. A zarówno za kontry jak i stałe fragmenty odpowiada przede wszystkim Dominic Szoboszlai. Pomocnik Liverpoolu jest dla swojej reprezentacji płucami, silnikiem i mózgiem, tylko że… w pierwszej połowie 23-latek był niewidoczny a Węgrzy byli wyłączeni z gry.

Obraz spotkania zmienił się w drugiej połowie, a gwiazda Madziarów zaliczyła asystę przy bramce kontaktowej, ale to było zdecydowanie za mało by powalczyć o chociażby punkt. Jeśli Marco Rossi nie wymyśli na szybko alternatywy, to pokładanie wszystkich swoich nadziei z Niemcami i Szkocją w Szoboszlaiu może oznaczać pożegnanie się z turniejem dla drużyny, która w Lidze Narodów była w stanie dwukrotnie ogrywać Anglików. No chyba, że dyspozycja lidera zawodzącego w Premier League od miesięcy odmieni się drastycznie z dnia na dzień.

Węgry nie wyglądają jak czarny koń Euro

Problemy Węgrów nie kończą się wcale na ofensywie. Ze Szwajcarią zostawiali za dużo miejsca, co pozwalało rywalom względnie łatwo omijać ich pressing i tworzyć sobie przewagę w tercji ofensywnej. Ale to wcale nie było najgorsze, bo na wielkim turnieju nie można pozwalać sobie na tak banalne błędy w obronie i dopuszczanie rywali do setek na własne życzenie, co defensywa uczyniła dwukrotnie. Pierwszy mecz nie napawa optymizmem, w końcu skoro Helweci potrafili wykreować sobie okazje o wartości 2,5 xG to strach pomyśleć ile pracy Gulacsi będzie miał z Niemcami w drugiej kolejce.

W przypadku wysokiej porażki nawet późniejsze ewentualne zwycięstwo ze Szkocją w ostatnim spotkaniu może nie wystarczyć na wywalczenie awansu do fazy pucharowej. Dla drużyn z trzeciego miejsca wyjątkowo ważny będzie bilans bramkowy. Jednak nawet jeśli Węgrom udałaby się ta sztuka, to trudno wyobrazić sobie powtórkę z Ligi Narodów w 1/16 finału ME. A szkoda, bo podopieczni Marco Rossiego zapowiadali się na potencjalnego czarnego konia tej imprezy.

Kwestia awansu w grupie A powinna rozstrzygnąć się w ostatniej kolejce

Tak naprawdę, to po pierwszych dwóch spotkaniach trudno wyrokować jak rozstrzygnie się ostatecznie grupa A. Zdecydowanym faworytem do jej wygrania są Niemcy, ale Szwajcaria z Węgrami miała swoje problemy i ich zwycięstwo ze Szkotami wcale nie jest tak oczywiste. Zwłaszcza, że trudno rzetelnie ocenić siłę i potencjał Wyspiarzy jedynie po meczu z tak świetnie dysponowaną reprezentacją gospodarzy. Z kolei Helweci mogli nie wyglądać najlepiej tego popołudnia, ale o ich kadrze wiadomo jedno – zawsze mogą zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie. Dlatego na próby rozstrzygania tego, jak zakończy się ta grupa, jest jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ