Borussia Dortmund nie jest pewna udziału w następnym sezonie Ligi Mistrzów, bowiem zajmuje w tym momencie dopiero 5. miejsce w tabeli Bundesligi. Atletico Madryt w rozgrywkach LaLiga znajduje się o jedno „oczko” wyżej, ale ma tylko 2 punkty przewagi nad Athletic Bilbao. Obie drużyny nie notują najlepszego sezonu w ostatnich latach, jednak jedna z nich zagra w półfinale Champions League. Piłkarze Edina Terzicia zamierzali wywieźć z Civitas Metropolitano przynajmniej remis. Na ich drodze stanął jednak wyjadacz rozgrywek — Diego Simeone, dla którego był to 104. mecz na ławce trenerskiej w Lidze Mistrzów.
Borussia przebudziła się dopiero przy wyniku 0:2
Jakiekolwiek rozważania o szansach niemieckiego klubu przestały mieć znacznie po dokładnie 239 sekundach gry. Zawodnicy Borussii Dortmund wycofali piłkę do Gregora Kobela, który pod presją piłkarzy Atletico niezbyt rozsądnie podał do Iana Maatsena. „Podał”, powinniśmy brać w cudzysłów, bowiem szwajcarski bramkarz wystawił Holendra na minę. W takiej sytuacji można było rozgrywać do boku albo wybijać przed siebie. Kopnięcie piłki do kolegi, którego pressują rywale i z łatwością mogą go wyprzedzić, było absolutnie bezmyślne. 22-latek wypożyczony z Chelsea stracił futbolówkę na rzecz Rodrigo de Paula, który z łatwością znalazł drogę do siatki.
Atletico po strzelonym golu szukało drugiego, Borussia Dortmund nie była w stanie otrząsnąć się z fatalnego początku. Dopiero koło 30. minuty niemiecki zespół odważniej przesunął się w kierunku bramki strzeżonej przez Jana Oblaka. Chwilę później katastrofalne nieporozumienie Matsa Hummelsa oraz Nico Schlotterbecka zakończyło się stratą. Alvaro Morata podał do Antoine Griezmanna, ten w efektowny sposób uruchomił Samuela Lino, a na tablicy świetlnej pojawił się wynik 2:0.
Borussia przy tak negatywnym wyniku nie miała innego wyboru i musiała ruszyć po gola kontaktowego. Atletico zadziwiająco oddało inicjatywę swojemu rywalowi, w drugiej połowie notując ledwie 29% posiadania piłki. Oddajmy jednak, piłkarze Cholo Simeone powinni dobić BVB. W 76. minucie szansę na 3:0 miał Samuel Lino, ale tym razem powstrzymał go Gregor Kobel. Zespół z Dortmundu próbował i chociaż średnio mu się udawało, w końcu znalazł sposób na Oblaka. Dokonał tego Sebastien Haller, który wszedł na murawę po godzinie gry. Ruchliwy Iworyjczyk z zadziwiającą łatwością uwolnił się spod opieki defensorów Atletico i doprowadził do zaskakująco stanu. Zespół z Madrytu nie może czuć zadowolenia ze zwycięstwa 2:1, bowiem kwestia awansu przed rewanżem nadal jest otwarta. Borussia poczuła, że przegrała tylko przez własne błędy. Jeśli w Dortmundzie zagra szczelniej w defensywie, jest w stanie odwrócić losy rywalizacji.