Każdy z nas jest świadom, jak wielkiej wagi błąd popełnił wczorajszego wieczoru Grzegorz Krychowiak. Polski pomocnik jednym faulem może przekreślić jakiekolwiek szanse na awans z grupy. A jeszcze tydzień temu kolejny etap traktowaliśmy w kategoriach obowiązku. Słowacja, Szwecja, Hiszpania – to nie miał być spacerek, ale co najmniej 90% społeczeństwa 3 punkty w takiej grupie traktowała jako absolutne minimum. Jak sytuacja się rozwinęła – każdy wie; znowu to my jesteśmy przyparci do muru. Punkt z Hiszpania – albo żegnamy się z EURO. Czy słusznie wszyscy czepiamy się „niewinnej czerwonej kartki”?
To nie jest tak, że gdyby w miejsce zawodnika Lokomotivu postawić jakiegokolwiek innego pomocnika, to problemy kadry zniknęłyby w mgnieniu oka. Czerwona kartka dołożyła trzy grosze do kompromitacji ze Słowacją, ale nie była jej jedynym ogniwem. Krychowiak spędził na boisku niespełna 70 minut, podczas których zaliczył DZIESIĘĆ strat. Rozumiecie, gość tracił piłkę średnio 2 razy na kwadrans, a jego celność podań oscylowała przy tym w granicach 80%. Nie jest powiedziane, że gdyby został na boisku, nie wydarzyłoby się coś jeszcze gorszego, tudzież głupszego (albo oba). Może i optycznie przeważaliśmy do momentu jego zejścia, ale na dobrą sprawę Hiszpania zdominowała Szwedów. Co z tego wynikło, wszyscy wiemy…
Puste frazesy lekiem na ból kibiców
Nie kupuję tego, co Grzesiek powiedział na konferencji. Rzucanie pustych słów nie wzniesie naszej kadry na „wyższy” level. W Internecie już krążą artykuły, które sugerują, że „Krycha to ma jaja!”, „haha, dobrze, może i zrobił źle, ale teraz wyszedł i powiedział, super Grzesiu”. Gówno prawda. Żadne super, żadne pięknie, a polski Jezus musiał wyjść do ludzi i powiedzieć im to, co chcieli usłyszeć. Naród łaknął wytłumaczenia, PZPN postanowił im zatem je dostarczyć. To, czy uwierzmy w te słowa, to indywidualna sprawa każdego z osobna.
Grzegorz Krychowiak, konferencja po meczu ze Słowacją
Oni sami przestali w siebie wierzyć
Oglądając materiał, odniosłem wrażenie, które wstrząsnęło mną chyba najbardziej. Krychowiak sprawiał wrażenie gościa, który sam nie wierzy w to, co mówi dziennikarzom. We wczorajszym spotkaniu Polacy za często zwieszali głowy w stronę ziemi. Ukraina potrafiła przegrać mecz z klasą, Macedonia dostała 3:1, a żaden piłkarski kibic na świecie nie odmówi im charakteru. Polska jako jedyna przestała wierzyć we własne umiejętności zanim na dobre zaczęła. Czuję się żywcem przeniesiony do 2012 roku. Z tą różnicą, że wtedy mieliśmy skład węgla i papy. Teraz problemy są te same, tyle że wykonawcy jakoś 100 razy lepsi – przynajmniej czysto teoretycznie.
Do naprawy tego syfu, który narobiliśmy sobie sami, zostało nam tak naprawdę tylko 90 minut. Mecz z Hiszpanią to klasyczna batalia o „być albo nie być”. Polacy znowu nie mają już miejsca na ŻADEN błąd. Jego margines wykorzystujemy przy pierwszej lepszej okazji. Nie ma nic złego w popełnianiu ich – o ile jest ku temu dobry moment. Na turnieju takiej klasy nie ma jednak miejsca na żadne potknięcia. Jeżeli chowa do kieszeni cię gość, który kosztuje tyle co twoja prawa stopa, to coś jest po prostu nie tak. Zwłaszcza że na co dzień gra w naszej szarej i smutnej Ekstraklasie…
Foto: Depositphotos