Rekordowa seria gier. 5 wniosków po 23. kolejce Premier League

45 goli w 10 meczach i dwa hat-tricki. Czy potrzeba czegoś więcej, aby zaprosić Was do podsumowania tej wyjątkowej kolejki? Po 23. serii gier Premier League bierzemy na tapet: problemy piłkarskie Newcastle, odrodzenie ofensywy Manchesteru United, pracę Gary’ego O’Neila z napastnikami, decyzje Kloppa w meczu z Arsenalem oraz kłopot bogactwa Guardioli.

Newcastle musi pokazywać więcej jakości z piłką

W poprzednim podsumowaniu kolejki wzięliśmy na tapet Newcastle i podzieliliśmy się wnioskiem, że wrócili do swojej optymalnej formy fizycznej. W sobotę zagrali jednak z rywalem, z którym samą intensywnością nie mogli ich zdominować, ponieważ Luton to jeden z najlepszych zespołów Premier League pod tym kątem. Czego mogliśmy więc oczekiwać od zespołu Eddiego Howe’a? Przede wszystkim pokazania wysokiej jakości piłkarskiej. Zdominowania Luton dzięki utrzymaniu piłki pod presją, kontroli meczu oraz wyższej kulturze gry. Na St. James’ Park nic takiego jednak nie miało miejsca. Sroki wdały się w chaotyczny mecz, który zakończył się hokejowym wynikiem 4:4. Cztery stracone gole z beniaminkiem na własnym stadionie wystawiają im bardzo negatywne świadectwo.

REKLAMA

Do momentu bramki Luton na 4:2 mecz był bardzo wyrównany. Dość powiedzieć, że w pierwszej połowie wyższe posiadanie piłki miał zespół Roba Edwardsa. Newcastle często cofało się na własną połowę z pomysłem przechwycenia piłki i wykorzystania przestrzeni za linią obrony rywali. Przeciwko beniaminkom (nawet jeśli Luton zagrało dobry mecz) od zespołu, który jesienią grał w Lidze Mistrzów, a teraz celuje w europejskie puchary oczekujemy czegoś więcej. Co więcej, to nie pierwszy przypadek, gdy zespół Eddiego Howe’a nie potrafi pokazać wyższości piłkarskiej nad tego typu rywalem, mimo że ma wszelkie argumenty, aby to zrobić.

Newcastle 4:4 Luton

Ofensywa Manchesteru United zaczyna się odradzać

3 gole i 9 meczów – tak prezentuje się dorobek Manchesteru United w Premier League w 2024 roku. Biorąc pod uwagę także Puchar Anglii średnia bramek także wynosi trzy na mecz (ale grali z rywalami z niższych lig). Jeszcze w grudniu trafianie do siatki oraz kreowanie sytuacji było jednym z największych problemów Manchesteru United. W nowy rok kalendarzowy Manchester United wchodził jako zespół, który w liczbie strzałów celnych, wartości xG (goli oczekiwanych) oraz wykreowanych „big chances” (dużych okazji) znajdował się w dolnej połowie ligi. Jeszcze gorzej było z tym, co najważniejsze, czyli rzeczywistą liczbą goli – po 20. kolejce gorsi w tym aspekcie byli jedynie dwaj beniaminkowie, Sheffield i Burnley.

Od tego czasu wszystko obróciło się o… nie będziemy przesadzać, że 180 stopni, ale trochę się zmieniło. Rasmus Hojlund wygląda, jakby dość długi okres adaptacji miał za sobą, ponieważ zaczął strzelać gole i wygrywać wiele pojedynków z obrońcami. Do pierwszej jedenastki wrócił także Marcus Rashford, który zawsze jest zagrożeniem dla defensywy rywali. Alejandro Garnacho ustawiony na swojej nienaturalnej prawej stronie często ma problemy ze stworzeniem przewagi podczas ataku pozycyjnego, natomiast gdy dostanie przestrzeń jest bardzo trudny do upilnowania dla rywali, a ponadto broni się liczbami – ostatnie 5 meczów w Premier League to 4 gole i asysta, w tym dublet w niedzielnym meczu z West Hamem.

Manchester United 3:0 West Ham

Gary O’Neil potrafi wyciągać potencjał z ofensywnych piłkarzy

Po odejściu Gary’ego O’Neila z Bournemouth Dominic Solanke rozkwita pod okiem Andoniego Iraoli. Angielski trener na swoją obronę ma jednak mocne argumenty. Ofensywa Wolves prezentuje się nieźle, a każdy z ofensywnych piłkarzy podstawowego składu znajduje się w tym sezonie w jednym z najlepszych momentów swojej kariery. W ten weekend Wilki nie potrzebowały Hee-chan Hwanga – który obecnie jest z kadrą Korei Południowej na Pucharze Azji – aby strzelić Chelsea na Stamford Bridge 4 gole. Hat-trickiem popisał się Matheus Cunha (wprawdzie jeden gol z karnego, ale sam go wywalczył), a Pedro Neto znowu napędzał akcje rajdami prawym skrzydłem. Bilans liczbowy w/w trójki prezentuje się zacnie:

  • Matheus Cunha – 11 goli i 7 asyst we wszystkich rozgrywkach; udział przy bramce średnio co 126 minut
  • Pedro Neto – 3 gole i 12 asyst we wszystkich rozgrywkach; udział przy golu średnio co 88 (!) minut
  • Hee-chan Hwang – 11 goli i 3 asysty we wszystkich rozgrywkach; udział przy trafieniu średnio co 108 minut

Liczby mówią w tym wypadku same za siebie. Pedro Neto jest poważnym kandydatem na duży transfer do czołowego zespołu Premier League po zakończeniu sezonu. Matheus Cunha wreszcie może zerwać z łatką 50-milionowego niewypału transferowego, ponieważ stał się wszechstronnym napastnikiem, a 28-letni Hwang pierwszy raz w karierze gra tak regularny sezon w topowej europejskiej lidze. To nie może być przypadek. Gary O’Neil wykonuje fantastyczną indywidualną pracę z ofensywnymi graczami.

Chelsea 2:4 Wolves

REKLAMA

Jurgen Klopp zawalił kluczowy mecz w walce o wygranie Premier League?

Tytuł nagłówku celowo trochę prowokacyjny. Na początek zaznaczmy, że porażka Liverpoolu z Arsenalem na Emirates Stadium (1:3) nie jest niczym ujmującym dla The Reds. Pojechali na jeden z najtrudniejszych terenów w Premier League zmierzyć się z zespołem, który wydaje się być stworzony do rywalizacji z tymi najlepszymi. Sam Klopp w wywiadzie pomeczowym nie wyglądał na zmartwionego, a po prostu uznał wyższość i klasę rywali. Ostatnio pod adresem trenera Liverpoolu wysyłaliśmy sporo pochwał, więc dziś – po zawieszeniu poprzeczki wyjątkowo wysoko dla Niemca – wrzucamy do jego ogródka mały kamyczek.

Jurgen Klopp miał trudne zadanie, ponieważ musiał przygotować plan na Arsenal nie mając do dyspozycji Salaha, Szoboszlaia i rewelacji ostatnich tygodni – Bradleya. Ponadto wracający po kontuzji Trent prawdopodobnie nie był gotowy na 90 minut, a Nunez mógł jedynie wejść z ławki. 56-latek nie trafił ze składem. Ryan Gravenberch był niewidoczny, a ustawienie TAA jako obiegającego bocznego obrońcę zmniejszyło jego udział w rozegraniu. Liverpool, szczególnie w pierwszej połowie, rzadko posyłał długie podania, a często budował akcję krótkimi podaniami dając Arsenalowi – naszym zdaniem najlepiej pressującemu zespołowi na świecie – okazję do wysokich odbiorów. Klopp w tym sezonie często odwracał losy meczu zmianami, ale w niedzielę po potrójnej zmianie w 58. minucie wytracili rytm. Tym razem się nie udało. Stwierdzenie, że Klopp zawalił mecz z Arsenalem byłoby nadużyciem, ale swoimi decyzjami nie zwiększył szansy na zwycięstwo. W ten sposób przewaga nad Man City (które ma jeszcze mecz zaległy) stopniała do dwóch punktów.

Arsenal 3:1 Liverpool

Pep Guardiola może pomieścić prawie wszystkich ofensywnych piłkarzy w podstawowym składzie

Pod nieobecność Kevina De Bruyne i Erlinga Haalanda w grudniu odpowiedzialność za ofensywę w Manchesterze City wziął na swoje barki Phil Foden, który zaczął grać jako centralna postać ataku, na „10-tce”. Zastanawialiśmy się, czy po powrocie Belga i Norwega 23-latek znowu nie będzie musiał pogodzić się z brutalną rzeczywistością siadając na ławce lub będąc ustawionym blisko linii bocznej. Tak było w środowym meczu z Burnley, w którym Foden miał już o wiele mniejszy wpływ w akcjach ofensywnych zespołu, choć udało mu się zaliczyć asystę. W tej kolejce z Brentford (3:1) Guardiola znów ustawił Anglika na skrzydle (tym razem lewym), natomiast dał mu swobodę w poruszaniu się i Foden ustrzelił hat-tricka trzykrotnie wbiegając w pole karne ze środkowej strefy.

Warto odnotować jak ofensywnie zestawił zespół Pep Guardiola przeciwko Brentford. Na boisku zmieścił Haalanda, De Bruyne, Fodena, Alvareza oraz skrzydłowego (Bernardo Silvę). W środku pola jedynym zawodnikiem o usposobieniu innym niż bardzo ofensywne był Rodri. Z uwagi na defensywne podejście rywala, który bronił się w niskim bloku ten plan wypalił. Były jednak momenty, w których ten brak balansu było widać. Gdy rywale wyskakiwali do pressingu w szeregach Manchesteru City pojawiała się nerwowość, a przy dalekich podaniach często przegrywali walkę o drugie piłki. Obstawiamy więc, że w meczach z bardziej ofensywnie nastawionymi rywalami któryś z ofensywnych zawodników będzie musiał przyjąć rolę rezerwowego. Oby nie był to Phil Foden.

Co jeszcze wydarzyło się w 23. kolejce Premier League?

  • Tottenham zremisował z Evertonem (2:2) na Goodison Park tracąc oba gole po stałych fragmentach gry. Powrót podstawowego duetu stoperów niespecjalnie pomógł. Z van de Venem i Romero w trzech ostatnich ligowych meczach stracili 6 goli.
  • Aston Villa po trzech meczach bez zwycięstwa we wszystkich rozgrywkach przypomniała, że jest mocnym zespołem wygrywając 5:1 z Sheffield na wyjeździe. Watkins został natomiast pierwszym zawodnikiem, który dobił do double-double (dwucyfrowa liczba goli i asyst).
  • Ostatnie zwycięstwo Crystal Palace okupiło urazami Eberechiego Eze (w tej kolejce nie zagrał w ogóle) oraz Michaela Olise (grał od 46. do 56. minuty, odnowiła mu się kontuzja), więc nic dziwnego, że w tej kolejce przegrali 1:4 z Brighton.
  • Burnley zremisowało z Fulham u siebie (2:2) odrabiając dwubramkową stratę po dwóch golach wypożyczonego tej zimy z Chelsea Davida Datro Fofany, który wszedł z ławki w 63. minucie.
  • Po serii 6 zwycięstw w 7 meczach Bournemouth lekko przygasło. Remis na własnym boisku z Nottingham Forest (1:1) był czwartym spotkaniem bez zwycięstwa dla zespołu Andoniego Iraoli.
  • Zapytacie: dlaczego nic o Arsenalu? Otóż tak się składa, że temu zespołowi po zwycięstwie nad Liverpoolem poświęciliśmy osobny tekst.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,730FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ