Milan chciał wygrać trzecie spotkanie z rzędu w rozgrywkach Serie A. Na przeszkodzie do dokonania tego stanęła znajdująca się w kiepskiej formie Atalanta. Piłkarze Gian Piero Gasperiniego przed spotkaniem z Milanem notowali serię pięciu meczów bez zwycięstwa. Przez to Atalanta spadła na 8. miejsce w ligowej tabeli. „Rossoneri” mimo dziur w defensywie i licznych kontuzji nie zamierzali przegrać tego meczu. Wiedzą, że jeśli chcą myśleć o mistrzowskim tytule, to każde zwycięstwo jest na wagę złota. Inter i Juventus coraz bardziej uciekają, a kolejna starta punktów mogłaby być nie do przełknięcia przez ekipę Stefano Piolego.
Atalanta była chętniejsza do grania
Gospodarze od samego początku starcia wyglądali bardzo pewnie. Piłkarze Gasperiniego wiedzieli, co chcą w tym meczu grać. Czuli, że są w stanie pokonać w tym spotkaniu Milan. Zamierzali atakować i nie odpuszczać choćby na krok swojego przeciwnika. Wepchnęli podopiecznych Piolego w swoje pole karne i nie chcieli z niego wypuszczać. Emanowała w ich podaniach pewność siebie. Brakowało tylko skuteczności. Zwłaszcza piłkarzowi, który w tym meczu miał coś do udowodnienia „Rossonerim”. Oczywiście mowa Charlesie De Ketelaere. Belg marnował okazje na potęgę. Gdyby one znalazły drogę do bramki, to Milan w drugiej połowie mógłby tylko walczyć o honor.
Atalanta grała bardzo ofensywnie i w 38. minucie za sprawą Ademoli Lookmana wyszła na prowadzenie. Co by nie mówić zasłużenie. Znakomicie się dzisiaj oglądało ekipę Gasperiniego. Czuć było, że zamierzają skończyć z tą niechlubną serię bez zwycięstwa i chcą się przełamać właśnie w meczu z Milanem. W końcu jak już się odkuwać to z tymi najlepszymi.
„Rossoneri” swoją grą w pierwszej części spotkania nie zasługiwali na nic. Grali bardzo słabo. Po prostu. Brakowało wszystkiego. Polotu, jakości. Bardzo łatwo dali się zepchnąć pod swoje pole karne, wciągając się w grę swojego przeciwnika. Drużynie o takiej klasie jak Milan nie wypada tak grać. Atalanta mogła mieć tylko do siebie pretensje, że zdołała strzelić tylko jednego gola do przerwy. Gdy wydawało się, że Milan w pierwszej części spotkania nie zdoła niczego osiągnąć, do głosu doszedł Olivier Giroud. Rzut rożny w doliczonym czasie gry i gol. Lepiej późno niż wcale. Po tym trafieniu sędzia zagwizdał i zakończono pierwszą część spotkania. Francuz dał życie swojej drużynie w najlepszym możliwym momencie, czyli tuż przed zejściem do szatni.
Milan wciąż był bardzo bezbarwny
Wydawało się, że gol strzelony tuż przed przerwą poderwie piłkarzy Milanu do walki o trzy punkty. Jednak ich gra w ogóle się nie zmieniła. Dalej „Rossoneri” wyglądali na ludzi, którzy nie do końca wiedzą, po co znajdują się na boisku. Nie było mowy o graniu, bieganiu za piłką. Bardzo bezbarwnie grał Milan. Tak jakby zespół Piolego był pogodzony ze swoim losem. Dlatego Atalanta bardzo dobrze tę postawę swojego przeciwnika wykorzystywała. W 55. minucie po podaniu Charlesa De Ketelaere drugiego gola w tym spotkaniu strzelił Ademola Lookman. Nigeryjczyk dzisiaj był motorem napędowym akcji swojej drużyny. W przeciwieństwie do wcześniej wspomnianego kolegi z drużyny potrafił swoje akcje bramkowe zamienić na bramki.
Ten gol Milanu był dziełem przypadku. Po prostu Olivier Giroud potrafił wykorzystać swoją szansę i po raz kolejny pokazał jakiej klasy napastnikiem jest. To właściwie tyle. Brakowało jakiegokolwiek pomysłu na to jak rozpracować defensywę Atalanty, która w tym spotkaniu swoją drogą grała bardzo dobrze. Można powiedzieć, że „Rossoneri” mieli w tym meczu delikatnego pecha, ponieważ tydzień temu piłkarze Gasperiniego zanotowali kompromitującą porażkę z Torino. Atalanta ma to do siebie, że drugiego tak beznadziejnego spotkania nie zagra. Trafiło akurat na Milan, który w ostatnim czasie też ma swoje problemy i wygląda po prostu słabo.
Atalanta walczyła o swoje
Atalanta w drugiej połowie nie pozwalała Milanowi praktycznie na nic. Jednak tak jak w pierwszej połowie dała sobie chwilę oddechu, którą momentalnie wykorzystali ich rywale. A dokładniej zrobił to w 80. minucie Luka Jovic. Gospodarze mogli dawno zamknąć to spotkanie. Nacierali bez przerwy, lecz długo nie potrafili pokonać po raz trzeci Mike’a Maignana… Sprawiedliwości stało się zadość i w 95. minucie gola dającego zwycięstwo dał Luis Muriel.
Milan nie zasługiwał na te gole swoją grą i koniec końców nie odniósł zwycięstwa w tym meczu. Po prostu byli dzisiaj do bólu skuteczni piłkarze Stefano Piolego. Wykorzystywali „mikro” okazje. Dlatego remis byłby wynikiem, który z przebiegu spotkania nie byłby sprawiedliwy. Atalanta zasłużenie wygrała i awansuje na 7. miejsce w ligowej tabeli. Przełamała serię pięciu spotkań bez zwycięstwa. Milan wciąż na trzecim miejscu.