Po 24 latach przerwy biało-czerwoni ponownie przystąpili do udziału w Mistrzostwach Świata U-17. Fantastyczny występ podczas majowych Mistrzostw Europy i zacięty, ale przegrany półfinał przeciwko rówieśnikom z Niemiec, dały nadzieję, że podczas Mundialu organizowanego w Indonezji mamy szanse powalczyć minimum o fazę pucharową. Niestety, w ostatnich dniach więcej niż o szansach piłkarzy Marcina Włodarskiego mówiło się o skandalu alkoholowym, który sprawił, że 4 zawodników musiało wracać do domu. Osłabiona kadra U-17 na początek musiała zmierzyć się z Mistrzem Azji — Japonią.
Dwa pomysły na mecz
Polacy od początku spotkania próbowali zaskoczyć rywali wysokim pressingiem. Japończycy szukali prostych sposobów na przejście środka pola, posyłając długie piłki do graczy ofensywnych. Obie nacje konsekwentnie trzymały się swojego i czekały na błąd rywala. Świetną okazję zmarnował Alen Inoue, który w sytuacji sam na sam z Michałem Matysem fatalnie przestrzelił. Z upływem minut polscy piłkarze coraz lepiej radzili sobie ze stresem, czego efektem była groźna okazja Karola Borysa. Klarownych sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo, czuć było, że obie strony stopniowo uczą się gry przeciwnika i starają się wyeliminować jego atuty. Mogliśmy spodziewać się, że będzie to pojedynek do pierwszej bramki, a kluczową rolę może odegrać przygotowania kondycyjne. Dodajmy — mecz był sporym wyzwaniem fizycznym dla biało-czerwonych i mogliśmy obawiać się o zdrowie podopiecznych Włodarskiego.
Po zmianie stron Japończycy starali się podkręcić tempo
Polscy piłkarze dzielnie się bronili, a co więcej — warunki pogodowe gwałtownie się załamały. O ile w pierwszej połowie piłkarze mogli narzekać na upał, o tyle w drugiej obserwowaliśmy istną ulewę. Arbiter długo odwlekał moment przerwania meczu, jednak w 69. minucie musiał zaprosić zawodników do szatni.
Paradoksalnie, przyszła ona w korzystnym dla biało-czerwonych momencie, gdy przewaga rywala rosła. Polacy mogli złapać chwilę oddechu i obmówić koncepcję na końcówkę spotkania. Zawodnicy kadry U-17 próbowali co prawda zaskoczyć rywala i zaatakować, jednak szybko mecz wrócić do wcześniejszego scenariusza z drugiej połowy, w którym to Japończycy prowadzili grę. Zemściło się to ledwie 7 minut po wznowieniu gry, gdy niepilnowany Rento Takaoka pewnym uderzeniem nie pozostawił szans Matysowi.
Azjaci mieli to, czego chcieli. Polacy mimo woli walki, przegrywali. Obiektywnie rzecz ujmując, rywale byli dzisiaj lepsi i gdyby w pierwszej połowie zagrali skuteczniej, szybko mogli zamknąć mecz. Nawet gdy to im się nie udało, konsekwentnie robili swoje po zmianie stron, a biało-czerwonym systematycznie ubywało sił. Oddajmy jednak — w doliczonym czasie gry, Daniel Mikołajewski miał piłkę na remis, jednak trafił w golkipera Japończyków.
Powodów do rozpaczy nie ma, powodów do euforii niestety również brakuje. Zawodnicy Włodarskiego dzielnie walczyli, ale Mistrzostwa Świata do lat 17 zaczynają od przegranej. Wtorkowy mecz z Senegalem trzeba wygrać, jeśli marzą o wyjściu z grupy.