1. FSV Mainz 05 na ligowe zwycięstwo czekało… od kwietnia. Ekipa z Moguncji zajmowała zasłużone ostatnie miejsce w tabeli Bundesligi, a Bo Svensson był tak bardzo przytłoczony fatalną sytuacją, że zdecydował się opuścić klub, w którym jeszcze niedawno wydawał się niezastąpiony. Następcą Duńczyka został Jan Siewert, który na dzień dobry musiał zmierzyć się z RB Lipsk. Podopieczni Marco Rose w poprzedniej kolejce zdemolowali Kolonię (6:0), ale w tygodniu rozczarowali podczas spotkania Pucharu Niemiec przeciwko VfL Wolfsburg. Wszystko wskazywało na to, że przejadą się po Mainz i odpokutują pucharową wpadkę efektowną wygraną.
Stosunkowo szybko przekonaliśmy się, że taki scenariusz nie będzie zrealizowany
Mainz było skoncentrowane na defensywie i spokojnie czekało na swoje szanse. Lipsk nie potrafił wykreować groźnych sytuacji bramkowych. Co ciekawe, Siewert już w 13. minucie musiał dokonać zmiany środkowego obrońcy — Joshua Guilavogui z powodu kontuzji opuścił murawę, w jego miejsce wszedł Danny da Costa. Niewiele to jednak zmieniło. RB mimo wyższego posiadania piłki, nie był w stanie zagrozić bramce Robina Zentnera. 1 celny strzał w pierwszej połowie mówi wszystko.
Mainz nie popełniało błędów w defensywie, a w końcówce ruszyło po swoje. Karim Onisiwo z łatwością ograł Lukasa Klostermanna, a następnie odnalazł w polu karnym Jae-Sung Lee, który strzałem głową pokonał Janisa Blaswicha. Kilka minut później rezultat ustalił Leandro Barreiro. Chaos defensywy Lipska przy rzucie wolnym wołał o pomstę do nieba. Gospodarze zrobili dokładnie to, co powinien robić „underdog” w takich spotkaniach. Uniknęli straty gola i zadali ciosy — po szybkiej kontrze oraz stałym fragmencie.
Bezradność RB Lipsk przeraża
Jasne, strata do Bayeru Leverkusen to „tylko” 8 punktów, zbyt wcześnie by pisać, że zespół Marco Rose wypisał się z walki o mistrzostwo Niemiec. Z drugiej stronie, po znakomitym występie w Superpucharze Niemiec, nadzieje były ogromne. Porażka w Pucharze Niemiec, kolejna wpadka z Bundeslidze. RB Lipsk nie umie brzydko wygrywać spotkań i gdy już „gra im się nie klei”, zazwyczaj po prostu gubi punkty. 2 celne strzały przeciwko takiemu rywalowi? Bolesny wynik, ale także bolesna bezradność. Mainz? No cóż, szkoda Svenssona, ale teraz powinno pójść im już „z górki”. To zdecydowanie lepszy zespół niż wskazywałaby pozycja w tabeli Bundesligi — dziś dostaliśmy tego klarowny przykład.