FC Barcelona pokonała Elche w pierwszym meczu ligowym po przerwie reprezentacyjnej. Jak wskazywałby na to wynik, było to pewne zwycięstwo Dumy Katalonii na wyjeździe. Na liście piłkarzy, którzy trafiali do siatki, znaleźli się m.in. Robert Lewandowski oraz Ansu Fati, którzy byli dziś w stanie przełamać swoją strzelecką posuchę.
Nużące spotkanie ze szczyptą emocji w postaci bramki Lewego
Pierwsza połowa rywalizacji na Estadio Martinez Valero nie zachwycała widzów, którzy zdecydowali się oglądać to spotkanie dzisiejszego wieczoru. Mogło to wynikać po części z pewnością z nietypowego zestawienia w składzie Blaugrany. Xavi postawił dziś na wielu rezerwowych piłkarzy pokroju Jordiego Alby i Marcosa Alonso w defensywie, czy Erica Garcii oraz Sergiego Roberto w roli środkowych pomocników. Choć Blaugrana nie miała problemu z utrzymywaniem dominacji nad Elche, to w ataku brakowało klarownych sytuacji do zdobycia gola. Wtedy odpowiedzialność za otworzenie wyniku wziął na siebie Robert Lewandowski. Polski napastnik postanowił uderzyć na bramkę Edgara Badii w nieoczywistej sytuacji – zaskakujące rozwiązanie podziałało i w 20. minucie spotkania Lewy mógł cieszyć się z pierwszego gola w LaLiga od początku lutego.
Barca wrzuciła wyższy bieg i Elche kompletnie się posypało
Mając w pamięci wiele podobnych spotkań z ostatnich miesięcy, Xavi chciał za wszelką cenę uniknąć ryzyka utraty trzech punktów w starciu z najsłabszą drużyną ligi. Widać, że zależało na tym również piłkarzom, bo już w 56. minucie meczu bramkę na 2:0 zdobył Ansu Fati. Młody Hiszpan, na którego spadła w ostatnim czasie spora fala krytyki, odpowiedział na liczne narzekania w najlepszy możliwy sposób. Dla 20-latka było to pierwsze trafienie w lidze od października zeszłego roku.
Kolejny kwadrans spotkania rozwiał wszelkie wątpliwości na temat tego, kto wyjdzie z tego pojedynku zwycięsko. Gola na 3:0 w 66. minucie zdobył Robert Lewandowski, który wykorzystał błąd obrony rywali. U kapitana reprezentacji Polski widać dziś było przypływ pozytywnej energii i większą pewność siebie w wykończeniu. Wynik rywalizacji na 4:0 ustalił w 70. minucie Ferran Torres – asystę (i to naprawdę ładną) przy golu Hiszpana zaliczył „man of the match” tego spotkania, czyli „Lewy”.