Blisko dwa miesiące po ogłoszeniu wypożyczenia Tymoteusza Puchacza do Panathinaikosu, dostaliśmy jasną wskazówkę dotyczącą jego przyszłości w greckim zespole. „Koniczynki” zagrały w ten weekend ligowy klasyk przeciwko Olympiakosowi, podczas którego trener Ivan Jovanović z oczywistych względów wystawił najmocniejszy dostępny skład. Skład, w którym zabrakło polskiego zawodnika. Puchacz pojawił się na murawie dopiero w 72. minucie, a jego występ był trzecim kolejnym, w którym wszedł w końcówce.
Mądry Polak po szkodzie
Z 12 możliwych spotkań, Puchacz zagrał w 11 – z czego w 4 jako zawodnik podstawowego składu. To postęp w porównaniu do jesieni, gdy tylko trzykrotnie wystąpił w barwach Unionu Berlin. Czy tego oczekiwał, przenosząc się do Grecji? Zapewne nie. Wygląda na to, że zbyt naiwnie wierzyliśmy, że Polak z marszu wygryzie Juankara. 32-letni Hiszpan wyceniany jest na 900 tys. euro, a jego charakterystykę można opisać jednym słowem – solidny. Wydawało się, że skoro problemy zdrowotne ma były reprezentant Rumunii – Cristian Ganea, to perspektywy Puchacza będą korzystne. Wygrywa rywalizację z hiszpańskim średniakiem, wróci do rytmu meczowego i zapracuje, by Panathinaikos wykupił go z Unionu Berlin.
Czytając dziś artykuły sprzed 2 miesięcy, można jednak zauważyć, że od początku sugerowano zainteresowanie Puchaczem ze względu na problemy Rumuna. W domyśle – miał być zmiennikiem, który będzie naciskać na Juankara. Co niepokojące, przewiduje się, że w ciągu 2/3 tygodni Ganea może być gotowy do powrotu (ma za sobą komplikacje związane z koronawirusem). Z perspektywy czasu, trudno nie odnieść wrażenia, że Juranović szukał zastępcy Rumuna, a nie piłkarza do gry w pierwszym składzie.
Puchacz? Tylko lewa obrona
Gdy Tymoteusz Puchacz trafił do Panathinaikosu, sugerowano, że mógłby dostać szansę na lewej pomocy. W Berlinie próbowano go przecież w bardziej ofensywnej roli. Grając „wyżej” mógłby uniknąć rywalizacji z Juankarem. Problem, w tym, że pod koniec marca do klubu sprowadzono Argentyńczyka Daniela Manciniego. W teorii prawego skrzydłowego – w Panathinaikosie grającego ostatnio na lewej stronie. Dodajmy, że był to transfer gotówkowy (3 mln euro), a nie jak w przypadku Polaka – półroczne wypożyczenie. Z przykrością możemy postawić tezę, że trener Juranović nie rozważa w tym momencie Puchacza na innych pozycjach. Zapewne Tymoteusz zagra jeszcze kilka spotkań w Atenach – oczywiście chyba, że szkoleniowiec będzie preferował Cristiana Ganeę jako zmiennika Juankara. Puchacz miał kilka „momentów”, ale do dziś nie udało mu się zaakcentować swojej gry golem lub asystą. Nie dał argumentów, by odważniej na niego stawiać.
Z przykrych wieści – Union Berlin w połowie stycznia zakontraktował lewego obrońcę – Jérôme Roussillon zagrał na tej pozycji w niedawnym meczu z Bayernem Monachium. Po ewentualnym powrocie do stolicy Niemiec, Puchaczowi może być jeszcze trudniej o grę (kto wie, może przy odrobienie szczęścia to on w ten weekend grałby zamiast Roussillona?). To truizm, ale Polak musi wycisnąć maksimum z pozostałej części wypożyczenia. Dziś wiele wskazuje na to, że czas spędzony w Atenach nie pomoże karierze Tymoteusza. Nie stał się w tym klubie jednym z liderów, a raczej wyborem numer 2 na lewej obronie. 32% możliwego czasu gry jest sporym rozczarowaniem, bo przecież przechodził do Panathinaikosu, by namieszać w lidze greckiej.