Przed rewanżem z Manchesterem United w Lidze Europy Barcelonę czekało starcie na Camp Nou z Cadiz. Poprzeczka nie była więc zawieszona wysoko, zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatnią formę na wyjazdach zespołu z Kadyksu. Celem było zdobycie trzech punktów przy możliwie jak najmniejszym nakładzie sił.
Najlepszy na boisku był… Ferran Torres
Coś, w co jeszcze przed meczem nie uwierzyłby chyba żaden kibic klubu z Katalonii. Ferran doskonale wszedł w mecz i brał udział w niemal każdej ofensywnej akcji gospodarzy. Nawet nie tyle, co brał udział, co w pojedynkę tworzył kolejne okazje. Bardzo dobrze radził sobie w pojedynkach jeden na jeden z obrońcami, które najczęściej wygrywał. Widoczna była zmiana w nastawieniu, bo skrzydłowy Barcelony wyglądał na bardzo pewnego siebie. Nie bał się szukać uderzeń, ale też nie był zawodnikiem mającym klapki na oczach. To był w końcu Ferran Torres w takim wydaniu, w jakim wszyscy w Barcelonie chcieliby go oglądać w każdym meczu.
Cadiz nie miał zbyt skomplikowanego planu na mecz. Harować w obronie, a z przodu może coś wpadnie. Trudno nazwać to inaczej – zawodnicy trenera Sergio szukali uderzeń z bardzo dużych odległości, a ich podania prostopadłe, czasami przez pół boiska, były do nikogo. W obronie można ich doceniać jedynie za poświęcenie. Często uciekali się bowiem do wybijania piłki byle dalej od własnej bramki. W taki sposób niemal udało im się dotrwać do przerwy przy bezbramkowym remisie. Prawie, bo w ostatnich 5. minutach Barcelona wyprowadziła dwa celne uderzenia. Najpierw do bramki przy zamieszaniu w polu karnym trafił Sergio Roberto, a chwilę później na 2:0 podwyższył Robert Lewandowski.
Na korzystnym wyniku dla Barcelony najbardziej ucierpiała atrakcyjność meczu
Gospodarze już nie musieli atakować i wyraźnie obniżyli tempo rozgrywania swoich akcji. Skupiali się na jak najdłuższym utrzymaniu się przy piłce, przy czym nie zależało im szczególnie, aby wymieniać podania na połowie rywali. Barcelona miała korzystny wynik, a gra Cadizu nie dawała żadnych oznak, że mogłoby coś się w tym zmienić. Jeżeli sami nie kończyli swoich akcji błędem technicznym, to zazwyczaj w dość łatwy sposób robiła to defensywa Barcelony. Jeżeli już udawało im się oddawać strzał, to był to raczej efekt dekoncentracji zawodników gospodarzy, aniżeli ich własnych umiejętności. A trzeba przyznać, że po zawodnikach Blaugrany było widać, że myślami są już gdzieś indziej.
O ile Ferran Torres znakomicie wykorzystał otrzymaną szansę, tak tego samego nie można powiedzieć o Ansu Fatim. 20-latek znowu miał problem ze znalezieniem dla siebie miejsca na boisku. Rzadko brał udział w akcjach ofensywnych, a kiedy już to robił, to nie wychodziło z tego nic dobrego. Dość anonimowy występ zaliczył Frenkie de Jong, a także nadal poszukujący formy Lewandowski. Polak co prawda wpisał się na listę strzelców, ale był to jedyny pozytyw z jego gry. Barcelona spełniła cel, sięgnęła po zwycięstwo i spokojnie może przygotowywać się do czwartkowego rewanżu w Lidze Europy.