Żeby zmierzyć się w finale Superpucharu Hiszpanii z Realem Madryt, FC Barcelona musiała poradzić sobie najpierw z Realem Betis. W spotkaniu rozgrywanym na King Fahd Stadium w Arabii Saudyjskiej wziął udział Robert Lewandowski. Polski napastnik wpisał się na listę strzelców, ale jego gol nie pozwolił Barcelonie na rozstrzygnięcie meczu w podstawowym czasie gry.
Barcelona przeplatała dobre momenty z dużymi błędami w obronie
Dobre momenty dotyczyły głównie gry w ofensywie. Duma Katalonii sprawiała dobre wrażenie kiedy była w posiadaniu piłki i mogła kreować sobie sytuacje. Piłkarze Xaviego mogli wyjść na prowadzenie już w 24. minucie po udanej akcji Raphinhi i Pedriego. Brazylijczyk wrzucił piłkę w pole karne między obrońców i bramkarza, a na końcu podania znalazł się Pedri, który pokonał Claudio Bravo. Bramka nie mogła być jednak uznana z racji na minimalnego spalonego.
Poważne problemy drużyny z Camp Nou miały miejsce między 30 a 40 minutą meczu. Real Betis był w tym czasie stworzyć sobie kilka niezłych okazji do zdobycia gola, ale od straty bramki ratowały Blaugranę przede wszystkim znakomite interwencje Ter Stegna. Dla Barcelony zaczynało robić się nerwowo, a jak trwoga to do Lewego. I tak w 40. minucie rywalizacji Ousmane Dembele wypatrzył polskiego napastnika w obrębie szesnastki Betisu. A Robert mając świadomość że nie może zmarnować takiej sytuacji… trafił prosto w Luiza Felipe. Na szczęście futbolówka odbiła się prosto pod nogi Lewandowskiego i ten nie pomylił się już przy „poprawce”, uderzając przy bliższym słupku. To nie była perfekcyjna pierwsza połowa w wykonaniu FC Barcelony. Biorąc pod uwagę „galowy” skład wyjściowy Barcy, można było spodziewać się po grze zespołu z Katalonii lepszej gry, szczególnie w obronie.
Powtórka z rozrywki
Barcelona zmuszona do dogrywki przez własne błędy? Gdzieś to już widziałem i to całkiem niedawno. Nieco ponad tydzień temu Duma Katalonii męczyła się z CF Intercity, a dziś czekało ich dodatkowe 30 minut z Realem Betis. Xavi zbyt wcześnie zdjął Dembele, który był prawdopodobnie najlepszym zawodnikiem Barcy na boisku. Blaugrana oddała również zbyt łatwo inicjatywę ekipie Los Verdiblancos, którzy pokazali że było to zachowanie nad wyraz lekceważące. W 77. minucie do wyrównania doprowadził Nabil Fekir, który rozgrywał dzisiaj bardzo dobre zawody. 5 minut później do siatki trafił jeszcze Lewandowski, ale jego trafienie nie mogło zostać zaliczone z uwagi na spaloną pozycję Ferrana Torresa. Podstawowy czas gry nie wystarczył zatem na rozstrzygnięcie.
Fantastyczne gole Fatiego i Morona doprowadziły do karnych
Liczne roszady przeprowadzone w końcówce drugiej połowy i na starcie dogrywki miały spore znaczenie dla dalszych losów meczu. W 93. minucie genialnym uderzeniem popisał się Ansu Fati, którego Barca w takim właśnie wydaniu bardzo potrzebowała. Drużyna z Sewilli nie pozostała dłużna. Inny rezerwowy – Loren Moron – przyjął dość mocne podanie na Luiza Henrique na krocze, po czym strzelił gola na 2:2 piętką. Kto mógł spodziewać się tak nietypowego zwrotu akcji? Przy golu rezerwowego Morona zawinił z kolei Marcos Alonso, który w ostatnim czasie prezentuje się bardzo kiepsko.
W kolejnych minutach obu zespołom brakowało już sił i klarownych szans na zdobycie zwycięskiego gola było coraz mniej. Kwestia drugiego finalisty Superpucharu Króla miała się rozstrzygnąć w serii rzutów karnych. Tam bezbłędna okazała się FC Barcelona, która po czterech seriach awansowała do finału. Do siatki trafili Lewandowski, Kessie, Fati oraz Pedri, a Marc-Andre Ter Stegen obronił strzały Juanmiego i Williama Carvalho. Dzięki znakomitej postawie niemieckiego bramkarza na przestrzeni całego meczu, Xavi i spółka już w najbliższą niedzielę zmierzą się z Realem Madryt w finale Superpucharu Hiszpanii.