W sobotnim meczu 15. kolejki PKO BP Ekstraklasy Legia Warszawa pewnie wygrała na wyjeździe z Jagiellonią Białystok 5:2.
Można powiedzieć, że mecz rozpoczął się na dobre dopiero około 7. minuty
Wcześniej bowiem stadion przy ul. Słonecznej w Białymstoku został zadymiony przez race i sędzia Damian Sylwestrzak musiał przerwać spotkanie. Krótko po wznowieniu ładną składną akcję przeprowadził duet Marc Gual & Jesus Imaz. Ten pierwszy posłał znakomite prostopadłe podanie do swojego rodaka, ale na posterunku był Kacper Tobiasz. Legię stać było na odpowiedź uderzeniem Carlitosa, ale 32-latek źle ułożył się do strzału i huknął wysoko nad poprzeczką.
Piłka nożna to gra błędów
Pokazała to bramkowa akcja Jagiellonii, kiedy to gospodarze wyszli na prowadzenie. Wtedy to Bartosz Kapustka nie doskoczył w porę do Martina Pospisila, który wykorzystując wolną przestrzeń, dorzucił w pole karne do Fedora Cernycha. Litwin wygrał pojedynek z Rose, zgrywając futbolówkę do nadbiegającego Guala. Hiszpan bez zastanowienia uderzył na bramkę, w przepiękny sposób pokonując Tobiasza.
Od tej pory Legia grała bardzo wolno i na wskroś przewidywalnie. Jagiellonia nie miała problemów z rozczytaniem rywali. Do czasu. W końcu przyjezdni wyprowadzili szybką akcję na prawej flance, gdzie Bartosz Slisz podciągnął piłkę do końca, a następnie wycofał do Pawła Wszołka. Było to kluczowe podanie, które kompletnie zmyliło defensywę białostoczan. Prawy wahadłowy odegrał jeszcze do Josue. Portugalczyk spojrzał w kierunku Zlatana Alomerovicia, a następnie uderzył. I to jak uderzył! Technicznie, w taki sposób, że futbolówka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki.
Remis nie wystarczał jednak stołecznym
Legia ekspresowo ruszyła za ciosem. Już niespełna dwie minuty później podopieczni Kosty Runjaicia przechylili wynik na swoją korzyść. I to znów dzięki akcji na prawej stronie i asyście Wszołka do Filipa Mladenovicia. „Mladen” wykończył tę sytuację leciutkim strzałem po ziemi z prawej nogi. Trochę to przypominało typową Legię z czasów, kiedy jej graczem był jeszcze Josip Juranović i Chorwat z Serbem często wzajemnie zaliczali ostatnie podania przy swoich trafieniach.
A to jeszcze nie był koniec na pierwszą odsłonę tej rywalizacji. W 30. minucie, po wymianie piłki między Carlitosem a Josue, warszawski kapitan po raz drugi w tym meczu trafił do siatki – tym razem lekką podcinką nad próbującym interweniować Alomeroviciem. Panowie świetnie pograli między sobą, co tylko potwierdza „chemię” między nimi.
W przerwie trener Maciej Stolarczyk wpuścił kolejnych dwóch młodzieżowców
Na murawie zameldował się Oliwier Wojciechowski i Miłosz Matysik. Szkoleniowiec „Pszczółek” albo chciał wpuścić trochę świeżej młodej krwi, albo nie wierzył już w korzystny rezultat i chciał po prostu dać trochę minut nastolatkom. Po wznowieniu gry bardziej prawdopodobny był ten pierwszy scenariusz. Raptem trzy minuty po przerwie Legia powiększyła prowadzenie o kolejną bramkę. Wszystko dzięki dośrodkowaniu Carlitosa na dalszy słupek, gdzie czyhał Maik Nawrocki. 21-letni stoper, niedawno powołany do szerokiej kadry reprezentacji Polski na tegoroczny mundial, był górą w pojedynku powietrznym i z główki podwyższył wynik.
Nawrocki rozegrał dzisiaj bardzo dobre zawody, a gol był tak naprawdę tylko dodatkiem. Polak z niemieckimi korzeniami świetnie wyprowadzał piłkę ze strefy obronnej, niejednokrotnie odważnie zapędzając się na połowę Jagi. To właśnie on zapoczątkował akcję, która zakończyła się trzecią bramką Josue po asyście Mladenovicia. Maik w takiej formie może być poważnym kandydatem do ścisłej kadry Czesława Michniewicza. Zwłaszcza że odnajduje się w trzyosobowym bloku obronnym i jest obunożny.
Jagiellonię stać było jeszcze na drugie trafienie
17-letni Mateusz Kowalski pokonał Tobiasza, posyłając mu futbolówkę między nogami. Takie osłodzenie tego fatalnego meczu na sam koniec. I tylko social media białostockiego zespołu trochę nie w porę wrzuciły „uciszającego” strzelca.