Gol i asysta z Freiburgiem, dwa trafienia i asysta z Augsburgiem oraz dzisiejsza bramka z Hoffenheim. Eric Maxim Choupo-Moting potrzebował trzech występów, by kibice Bayernu Monachium uznawali go za jednego z najlepszych piłkarzy drużyny. Kameruńczyk pokazuje, że jest w stanie dać zespołowi to, czego brakowało po odejściu Roberta Lewandowskiego. Ze środkowym napastnikiem, gra drużyny Juliana Nagelsmanna znów zazębia się. Rywale z Hoffenheim nie mieli dziś nic do powiedzenia i musieli pogodzić się z porażką.
Pierwszy cios zadał Jamal Musiala
Dośrodkowanie Kimmicha z rzutu rożnego zostało przedłużone prosto pod nogi młodego Niemca, który bez większego problemu wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Co warte uwagi, Choupo-Moting ściągnął na siebie krycie aż trzech rywali. Zrobił to, do czego przyzwyczajał w ostatnich latach Robert Lewandowski. Jego udział przy golu w teorii był zerowy, w praktyce ściągnął na siebie uwagę rywali, dzięki czemu Musiala miał ułatwione zadanie.
21 minut później sam Kameruńczyk wpisał się na listę strzelców, pewnie finalizując podanie Gnabry’ego
Zagrał tak, jak powinien środkowy napastnik. Czy był to jakiś genialny występ w jego wykonaniu? Oczywiście, że nie. To nie było nadzwyczaj wybitne spotkanie, mimo aż 10 celnych uderzeń Bayernu. Widać jednak różnicę w postawie Sadio Mane, który w pewnym momencie wyglądał na sfrustrowanego, a Choupo-Motingiem, który doskonale wiedział, co ma zrobić. Bayern potrzebował typowego środkowego napastnika i nawet jeśli Kameruńczyk nie jest (i nigdy nie będzie) tak dobrym piłkarzem jak Polak, to i tak jego atuty pozwoliły Bayernowi na realizację swojego celu. Nie, to nie jest najszybszy czy najlepszy technicznie gracz w ekipie Juliana Nagelsmanna. Okazuje się jednak, że doskonale sprawdza się w roli, która po odejściu Lewandowskiego była nieobsadzona.
Bayern grając w drugiej połowie „na pół gwizdka”, spokojnie zanotował kolejne zwycięstwo. W najbliższą środę czeka ich spotkanie z Barceloną i Robertem Lewandowskim. Eric Maxim Choupo-Moting nigdy nie będzie dla Bayernu tak ważną postacią jak Polak, ale tymczasowo pozwala zapełnić lukę po jego odejściu. W futbolu nie ma ludzi niezastąpionych — Bawarczycy przez długi czas przekonywali, że nie potrzebują w ogóle „9”. Dziś widzimy, że z piłkarzem o charakterystyce zbliżonej do Roberta gra wygląda zdecydowanie lepiej.