Niepokonane Napoli i Atalanta, Milan rozbijający Juventus oraz podnoszący się z ziemi Inter. Dziewiąta kolejka włoskiej Serie A była naprawdę ciekawa – byliśmy świadkami fascynujących pojedynków. Jakie wnioski możemy wyciągnąć po ostatniej serii gier, która zakończyła się wczorajszym pojedynkiem Fiorentiny z Lazio?
Monza odżyła po zmianie trenera
Trzy kolejne zwycięstwa z czystym kontem, bilans bramkowy 6:0. Awans z 20. na 12. pozycję w tabeli, odskoczenie od strefy spadkowej na 4 oczka. Monza po zmianie szkoleniowca zaczęła grać jak z nut, ogrywając Juventus, Sampdorię i Spezię. Pokonanie Bianconerich możemy uznać za nieco „szczęśliwe”, biorąc pod uwagę czerwoną kartkę dla Angela Di Marii, jednak ogranie Sampdorii i Spezii może okazać się szalenie istotne w kontekście ewentualnej walki o utrzymanie.
Beniaminek odznalazł swój styl, zaczął grać odważniej, a po remisie z Lecce ewidentnie odzyskał wiarę w możliwość gry na wyższym poziomie. Mnóstwo nowych twarzy w zespole zaczęło wreszcie współpracować, tworząc kolektyw. Coś w grze Monzy ewidentnie ruszyło, co może cieszyć sympatyków ekipy trenera Palladino.
Napoli czaruje i nie zamierza przestać
Takiego startu sezonu w wykonaniu Azzurrich nie spodziewał się raczej nikt. Napoli rozbija kolejnych rywali zarówno na krajowym, jak i europejskim podwórku. Drużyna trenera Luciano Spallettiego jest w gazie, w jakim nie była nigdy wcześniej. Po raz pierwszy w historii Napoli zwyciężyło 8 meczów z rzędu biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki.
W Serie A do tej pory nie przegrali, notując 7 zwycięstw i 2 remisy.
Jedynym problemem, jaki może nabruździć aktualnemu liderowi Serie A, jest brak odpowiedniego przygotowania mentalnego. Neapolitańczycy od zawsze mają problem z radzeniem sobie z sytuacjami kryzysowymi, a przecież prędzej czy później Napoli zejdzie z boiska pokonane. Bardzo ważna będzie wtedy reakcja zawodników, którzy nie mogą dać sobie podciąć skrzydeł, jeśli myślą o scudetto.
Milan fenomenalny mimo kryzysu kadrowego
AC Milan na pierwszy rzut oka nie gra fantastycznie. Dopiero piąta pozycja, porażka z Napoli, remisy z Sassuolo i Atalantą, strata trzech oczek do pierwszego Napoli. Mistrzowie Włoch przegrali po drodze z Chelsea w Lidze Mistrzów, lekko komplikując swoją sytuację na europejskiej arenie. Mimo wszystko moim zdaniem, to właśnie Rossoneri są jednymi z największych wygranych dotychczasowej części sezonu. Dlaczego tak jest?
Bo Milan po drodze musi zmagać się z ogromną liczbą kontuzji, a pomimo tego na boisku wcale nie widać drastycznej różnicy w jakości gry. Po bolesnej porażce z The Blues kibice zastanawiali się, jak drużyna zareaguje w spotkaniu z Juventusem. Odpowiedź przerosła najśmielsze oczekiwania fanów, a czerwono-czarni bez problemu przejechali się po ekipie Massimiliano Allegriego. Oprócz tego terminarz dla mistrzów Włoch ułożył się tak, że mają ze sobą już 7 z 9 drużyn z pierwszej dziesiątki ostatniego sezonu. Nie grali do tej pory również z żadnym beniaminkiem. Jeśli tak ma wyglądać drużyna w „kryzysie”, to fani z Mediolanu mogą spać spokojnie.
Juventus potrzebuje zmian „na wczoraj”
Dziewięć spotkań, ledwie trzy wygrane. Bianconeri grają tragicznie, a po chwilowej zwyżce formy w dwóch ostatnich spotkaniach, mecz z Milanem kolejny raz obnażył wszelkie słabości drużyny Allegriego. Juve nie ma pomysłu na grę, bardzo łatwo daje się zdominować, mimo większego posiadania piłki. Aktualnie były dominator Serie A jest zakładnikiem własnych pomysłów, gdyż zwolnienie obecnego szkoleniowca z przyczyn ekonomicznych wydaje się być praktycznie niemożliwe. Jeśli Allegri nie znajdzie leku na fatalną formę Juve, sytuacja będzie wręcz opłakana.
Udinese z trójką plus za pierwszy egzamin
Mecz z Atalantą miał odpowiedzieć na pytanie, w którym miejscu znajduje się aktualnie Udine i czy naprawdę ich gra wyróżnia się nawet na tle tych silniejszych. Największe włoskie zaskoczenie tego sezonu zdało co prawda egzamin, ale zdecydowanie nie na piątkę. Teraz na horyzoncie Lazio, które podobnie jak Napoli czy Atalanta zalicza bardzo dobry początek w Serie A. Jeśli i z ekipą z Rzymu Udine nie przegra, to potwierdzi znaczny progres w starciach z teoretycznie silniejszymi zespołami względem poprzednich rozgrywek.
Ciężko jest na razie ocenić prawdziwe aspiracje, jakie powinni posiadać zawodnicy „Zebr”. Wydaje się poniekąd, że trwają w jakimś pięknym śnie, z którego bardzo nie chcą się budzić. Co ważniejsze, na ten sen systematycznie pracują, a każde kolejne punkty umacniają ich w wiarę we własne umiejętności.