Gdyby ten mecz był książką to należałoby go czytać zaczynając od środka. Pierwsza połowa bowiem poza jednym elektryzującym rozdziałem opisującym wyrzucenie z boiska Gian Piero Gasperiniego nie miała zbyt wiele do zaoferowania. A doszło do niego z powodu zbyt żywiołowego domagania się rzutu karnego, o którym nie mogło być mowy.
W drugiej połowie Atalanta w końcu przemieniła swój ofensywny nacisk na pierwszego gola. Po dograniu Luisa Muriela z główki Alexa Mereta pokonał Duvan Zapata. Kolejną jednak zdobyło… Napoli. Drużyna Gattuso wcześniej broniąca bezbramkowego remisu trochę znikąd skonstruowała akcje dającą wyrównanie.
Jej finalizatorem był Piotr Zieliński, który był jednym z niewielu piłkarzy Azzurri prezentującym się dobrze. Za swoją pracę dostał nagrodę, ale do tego musiał przeobrazić się w napastnika. Niestety dla jego zespołu stan ponownego remisu nie trwał długo.
Bramki Gosensa, Muriela oraz Cristiana Romero rozebrały na czynniki pierwsze wszystkie problemy obronne gości. Udostępnianie przestrzeni, złe krycie, a nawet podania do przeciwnika były elementami nie pozwalającymi na korzystne prognozy względem wyniku.
Gospodarze nawet rywalom podłączyli prąd po samobóju Joakima Maehle, ale Napoli miało już zbyt niesprawny kontakt, aby z dodatkowej energii skorzystać. Do tego na domiar złego na noszach został zniesiony Victor Osimhen.
Fot.©Faisal