Czech Jiri Prochazka zaskoczył brazylijskiego mistrza parteru – Glovera Teixeirę notując pierwszą w jego karierze porażkę przez poddanie. Sam pojedynek pełen był emocji, abstrakcyjnych sytuacji i nieoczekiwanych zwrotów akcji. Prochazka przejął w ten sposób pas UFC kategorii półciężkiej.
Zwroty akcji
W pierwszej rundzie Brazylijczyk stosunkowo szybko zdołał złapać nogę Czecha, bez problemu sprowadzając go do parteru. Jiri Prochazka wydawał się być pewnym swoich umiejętności, wręcz lekceważąco podchodząc do prostej, ale skutecznej taktyki rywala. Teixeira mimo, że w parterze nie zdołał wyrządzić rywalowi większych szkód, tę część pojedynku zapisał na swoje konto. Co ciekawe, ostatnie sekundy to Prochazka, uderzający z góry Teixeirę.
Druga runda to znów mobilny Prochazka, który zaskakująco długo czekał na swój moment. Gdy w końcu trafił, był w stanie naruszyć gardę Teixeiry i zyskać przewagę. Oczywiście, Brazylijczyk dalej szukał nogi rywali, ale próby sprowadzeń nie miały już takiej skuteczności. Czech ponownie zbyt lekceważąco podszedł do przeciwnika i… po chwili został trafiony jednym z ciosów, lądując na plecach. Jak można było „zmarnować” taką okazję i kończyć rundę będąc rozbijanym przez ciężko oddychającego przeciwnika? Prochazka dokonał niewiarygodnie niemądrego czynu. Miał naruszonego rywala, ale nijak nie był w stanie dokończyć swojego dzieła, samemu pakując się w problemy.
Teixeira coraz bardziej zmęczony
Podczas trzeciej rundy widzieliśmy, jak Brazylijczyk ma coraz mniej sił na kontynuowanie pojedynku. Co się wydarzyło? Oczywiście i tak zdołał w pewnym momencie zaprosić przeciwnika do parteru. Nawet gdy Prochazka bił z góry, to po chwili… oddał pozycję Brazylijczykowi. Nie chcę używać wielkich słów, ale uważam, że myślenie oktagonowe nie jest najlepszą stroną Czecha. Mając przewagę w stójce i zdecydowanie wolniejszego przeciwnika, właściwie samemu podawał mu rękę, rezygnując z własnych szans na zwycięstwo. Z kolei, gdy Teixeira miał swoje próby poddań, po chwili Prochazka uderzał z góry. Starcie stało się abstrakcyjne, a scenariusz zmieniał na przestrzeni sekund. Gdy jeden zyskiwał ogromną przewagę, po chwili tak po prostu oddawał inicjatywę rywalowi. Dla widza – piękna sprawa i ogromne emocje. Z technicznego punktu widzenia – no cóż.
Czwarta runda? Efektowny cios Teixery, po którym Czech… sprowadził do parteru Brazylijczyka. Kontra poprzedzała kontrę, raz jeden raz drugi próbowali swoich szans w parterze. Scenariusz rund mistrzowskich to absolutny chaos – niezwykle emocjonujący dla każdego widza. Obaj zawodnicy mieli swoje szanse, obaj potrafili w nieoczekiwanym momencie z beznadziejnego momentu doprowadzić do własnej szansy na finalizację pojedynku. Gdy piąta runda zmierzała do końca, Jiri Prochazka nieoczekiwanie znalazł swój moment i zdołał poddać rywala. To wręcz sensacyjne rozstrzygnięcie – striker poddał człowieka, który nigdy wcześniej nie został poddany.
W wywiadzie po walce Prochazka przyznał, że stoczył niezwykle niechlujny pojedynek
Musimy uczciwie przyznać, że tak też rzeczywiście było. W tym miejscu nie zgodzę się z Andrzejem Janiszem z „Polsatu Sport”, mimo, że dzisiejszy pojedynek o pas mistrzowski kategorii półciężkiej był niezwykle emocjonujący, nie chce mi się wierzyć, by UFC szybko zorganizowało rewanż. To może być szansa dla Jana Błachowicza, który jest w tym momencie naturalnym, pierwszym pretendentem do pasa. Patrząc na styl Prochazki, nie sposób przewidzieć scenariusza potyczki. Mam wrażenie, że sam Czech wychodząc do oktagonu nie wie, co konkretnie będzie chciał pokazać, stąd tak wiele chaosu i nielogicznych decyzji. Liczy się jednak efekt końcowy.