Aby przypomnieć sobie ostatnie tak udane zgrupowanie reprezentacji Polski trzeba się cofnąć… no właśnie, do kiedy? Czerwiec poprzedniego roku, gdy wygraliśmy dwa towarzyskie mecze przed Mistrzostwami Europy? A może marzec, kiedy zapewniliśmy sobie awans na EURO? Z pewnością od kilku lat nie bylo wielu zgrupowań, które dostarczyłyby tyle pozytywów, jak to minione. Jan Urban przywrócił normalność do reprezentacji Polski.
Zasłużone zwycięstwo
Dla reprezentacji Polski zasłużone zwyciestwo 3:1 z Finlandią, w meczu, w którym byliśmy o wiele lepsi powinno być normalnością. W ostatnich latach tak jednak nie było. Jeszcze kilka miesięcy temu w tych samych eliminacjach w bólach zdobywaliśmy komplet punktów przeciwko Łotwie i Malcie. Wcześniej nie potrafiliśmy w dwóch próbach ograć Mołdawii. W wielu rywalizacjach z europejskimi outsiderami pozwalaliśmy rywalom na więcej pod naszą bramką niż we wczorajszym spotkaniu z Finlandią. Choć końcówka meczu nie była dobra, to całościowo byliśmy bardzo dobrze zorganizowani w grze bez piłki. Pierwszy strzał z pola karnego drużyna przyjezdna oddała dopiero w 88. minucie, gdy Benjamin Kallman trafił do siatki i zmniejszył rozmiary porażki.
I poza ostatnimi minutami top organizacja Polaków w obronie. W sumie Finowie tylko 5 strzałów, aż 4 spoza pola karnego i tylko 1 z szesnastki, ten Benjamina Källmana.
— Mateusz Janiak (@eMJot23) September 7, 2025
Reprezentacja Polski broniła dostępu do bramki jednak w nieco inny sposób niż moglibyśmy oczekiwać. W meczach na własnym stadionie z przeciwnikiem, który jest słabszy kadrowo powinniśmy się spodziewać, że przejmiemy inicjatywę i będziemy kontrolować mecz poprzez utrzymywanie się przy piłce. Jan Urban przyjął jednak inną strategię na to spotkanie. Posiadanie piłki biało-czerwonych wyniosło zaledwie 45%. Oczywiście, rezultat meczu miał wpływ na to jak on się toczył, natomiast nawet do pierwszego strzelonego gola proporcje w wymienionych podań układały się mniej-więcej pół na pół. Sam sposób zdobycia wszystkich trzech bramek pokazuje w jakich fazach gry zespół Jana Urbana był najgroźniejszy na Stadionie Śląskim. Wszystkie trafienia rozpoczęły się od obioru – najpierw w strefie wysokiej, potem średniej, na koniec w niskiej – po którym nasza kadra wyprowadzała szybki atak.
Jan Urban to trener elastyczny
Powinniśmy również dążyć, aby posiadanie trenera, który potrafi przygotować odpowiedni plan na konkretnego przeciwnika było czymś normalnym. W starciu z Finlandią Jan Urban wystawił dokładnie taką samą wyjściową jedenastkę, jak z Holandią, natomiast role poszczególnych zawodników nie były identyczne. Selekcjoner na konferencji prasowej mówił, że założeniem była gra w systemie na trzech obrońców i wahadłowych w fazie ofensywy, natomiast przy rozegraniu przejście na czwórkę obrońców poprzez ustawienie Nicoli Zalewskiego wyżej, na skrzydle. W rzeczywistości można było jednak odnieść wrażenie, że długimi fragmentami również broniliśmy na czwórkę obrońców, w systemie 4-4-2. Jakub Kamiński ustawiał się obok Roberta Lewandowskiego, a Zalewski nie zawsze cofał się do linii obrony na piątego zawodnika. W ofensywie natomiast często rozgrywaliśmy na trzech stoperów, więc system był bardzo elastyczny.
Próbując stawiać pewne wnioski w kontekście przyszłości reprezentacji Polski pod wodzą obecnego selekcjonera, wrześniowe zgrupowanie wysyła pozytywne sygnały. Trener nie zamyka się na poszczególne rozwiązania. Już zaraz po nominacji na selekcjonera, gdy wszyscy oczekiwali zmiany ustawienia na czterech obrońców, zakomunikował, że dla niego oba systemy są opcją i pokazał to już na pierwszym swoim zgrupowaniu. Jan Urban już w Ekstraklasie pracując w Górniku Zabrze pokazał dużą elastyczność. 63-latek dobiera sposób gry zespołu do charakterystyki zawodników, których posiada. Choć sam zaznacza, że najbliższa jest mu hiszpańska szkołę futbolu, atrakcyjna do oglądania dla kibiców, to ustawienie zespołu bardziej defensywnie i szukanie okazji w kontratakach nie jest dla niego plamą na honorze.
Różnica w jakości
Jedną z rzeczy, którą oczekiwaliśmy od naszej kadry, a od dawna nie mogliśmy się doczekać to wykorzystywanie indywidualności. Choć w wielu meczach mamy lepszych jakościowo zawodników od rywali to często na boisku (może poza Zalewskim) nie było tego widać. W niedzielę na Stadionie Śląskim wreszcie piłkarze stanęli na wysokości zadania. Piotr Zieliński nie tylko asystą do Roberta Lewandowskiego, ale i całym występem przypomniał dlaczego gra w Interze Mediolan, zespole finalisty ubiegłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Matty Cash w akcji bramkowej zachował się jak piłkarz Aston Villi. Jakub Kamiński grał jak na piłkarza Bundesligi przystało. Jan Bednarek i Jakub Kiwior udowodnili dlaczego sprowadziło ich Porto grające w Lidze Europy.
Choć w czołowych pięciu ligach Europy nasi piłkarze znaczą coraz mniej to nadal mamy w kadrze graczy z bardzo silnych klubów, którzy z rywalami na poziomie Finlandii (lub słabszymi) powinni robić przewagę indywidualną. Jan Urban już podczas pierwszego zgrupowania zdołał zbudować odpowiednią mentalność w drużynie, dzięki czemu piłkarze na boisku pokazali swoje umiejętności. Przed zgrupowaniem trudno było wytypować środkowego obrońcę, który stworzy duet z Janem Bednarkiem (zakładając, że Kiwior gra na lewej stronie defensywy), a po dwóch meczach poznaliśmy już odpowiedź, ponieważ Przemysław Wiśniewski zagrał świetnie. Wygranym zgrupowania jest również Jakub Kamiński, Matty Cash, który był pomijany przez poprzednika, czy Bartosz Slisz, który dał radę w obu spotkaniach.
Po latach zawirowań reprezentacja Polski podczas wrześniowego zgrupowana zrobiła krok nie tylko w stronę awansu do Mistrzostw Świata, ale także w kierunku normalności. Jan Urban zbużył oblężoną twierdzę, odbudował drużynę mentalnie oraz trafił z wyborami personalnymi. Oby tak dalej.