Jako piłkarz zapisał się w historii polskiej piłki klubowej, zdobywając mistrzostwa z Wisłą Kraków. Nigdy nie był jednak typem gwiazdy, raczej „pracusia”, który zostaje w cieniu innych. W roli trenera zaliczył kilka bolesnych klęsk, w tym porażkę 0:7 przeciwko Legii Warszawa. Jednocześnie, właśnie przeżywa przepiękne chwile w swojej karierze szkoleniowej po tym, jak prowadzona przez niego młodzieżówka zdemolowała Niemców i Łotyszy. Maciej Stolarczyk proszę Państwa.
„Trenerzy rzadziej widzą go w składzie, ale każdy chce mieć go w drużynie”
Tymi słowami opisano go kiedyś w Przeglądzie Sportowym. Wymowne jest także, że w ekipie Białej Gwiazdy pojawił się mając 30 lat, a mimo to uważany jest za człowieka silnie związanego z tym klubem. Nie ze względu na wybitne wyczyny boiskowe, bo chociaż Wiślacy w owym czasie dominowali ligę, to większą popularnością cieszyli się Kosowski, Frankowski czy Uche. Pan Maciej był jednym z tych piłkarzy, którzy na murawie walczyli do końca, a własne niedoskonałości nadrabiali ciężką pracą. Z perspektywy czasu uważam, że chociaż taki Maciej Żurawski był jak na polską ligę piłkarzem genialnym, to nigdy nie poradzi sobie w trenerce. Nie ma łatwości przekazywania wiedzy, jego wypowiedzi są bardzo często chaotyczne i ogólnikowe.
Stolarczyk, chociaż nigdy nie grał zagranicą, a biało-czerwone barwy reprezentował zaledwie osiem razy, zdołał odnaleźć się w nowej roli. Ten, kto śledził konferencje prasowe Białej Gwiazdy, wie o czym piszę. Gdy dziennikarz zadawał niewygodne pytanie, Pan Maciej Stolarczyk zawsze jest królem sytuacji i rzuca ciętymi ripostami.
Kariera piłkarska bohatera mojego tekstu nie była usłana różami
Zanim trafił do Krakowa, z różnym skutkiem próbował swoich sił w Pogoni Szczecin i Widzewie Łódź. To w barwach tej drugiej ekipy zmierzył się z AS Monaco w 1999 roku. Udało mu się wówczas rozegrać jedno z najlepszych spotkań w karierze, remisując przeciwko takim postaciom jak John Arne Risse, Rafael Marquez, Ludovic Giuly oraz David Trezeguet. Kilka sezonów Pan Maciej trafił do Wisły, gdzie szybko stał się filarem defensywy. Gdy w 2004 roku do zespołu sprowadzono Nikolę Mijailovicia, musiał pogodzić się z rolą rezerwowego. Miał 32 lata, a media coraz częściej wypominały mu, że z wiekiem traci na szybkości, a błędy nadrabia faulami.
Nieoczekiwana kontuzja Arkadiusza Głowackiego sprawiła, że znów stał się niezbędny w składzie Wisły, a propozycje transferowe ze strony Trabzonsporu i Admiry Wacker zostały odrzucone (tak właściwie to zakończyły się na etapie wstępnego zainteresowania, przy którym klub i zawodnik nie wykazali chęci zmian barw). Dwa lata później w mediach pojawiła się „czarna lista Nawałki”, na której znaleźli się piłkarze, których Biała Gwiazda zamierzała się pozbyć. Wśród nich znalazło się nazwisko Stolarczyka – jak sam przyznał na jego własne życzenie, miał bowiem ambicje by dalej robić swoje, a nie siedzieć na ławce rezerwowych. Zainteresowanie jego usługami wykazał Lech Poznań, ale głównie myśląć o zawodniku do rotacji. Lepszą ofertę przedstawił Orest Lenczyk i jego GKS Bełchatów, gdzie piłkarz zakończył swoją karierę zawodniczą. Podczas niej trzykrotnie sięgał po mistrzostwo Polski, z Wisłą przeżył wspaniałą przygodę w Pucharze UEFA (Schalke, Parma, Lazio), zostawił po sobie opinię tytana pracy.
Kariera trenerska potoczyła się bardzo dziwnie
Już w 2010 roku dostał szansę prowadzenia pierwszoligowej Pogoni Szczecin, ale szybko zamienił ławkę szkoleniową na garnitur dyrektorski. Przez krótki czas pracował jako selekcjoner reprezentacji U-20, z którą ograł rówieśników z Włoch, Szwajcarii i Niemiec, wygrywając prestiżowe rozgrywki Elite League. Ciekawe, że po takim wyczynie nie wyrobił sobie nazwiska i nie stał się ulubieńcem mediów. Dopiero w 2018 roku powrócił na „trenerską karuzelę”, przyjmując propozycję pracy z Wisłą Kraków. Od początku deklarował długofalową pracę z młodzieżą i rywalizację w składzie. Jak wiemy, Biała Gwiazda w międzyczasie stanęła na skraju upadku. Udowodnił wówczas, że nadaje się na „ministra wojny”. Nie takiego, który w teorii błyszczy anegdotami, ale gdy zaczyna się problem pierwszy opuszcza okręt albo panikuje dziwnymi decyzjami. W pewnym momencie odbyła się konferencja prasowa, na której Stolarczyka „zaatakowali” dziennikarze, wypytując o błędy Patryka Plewki, zdrowie Pawła Brożka i presję w końcu sezonu. Co na to szkoleniowiec?
„Nie wiem jak jest [z Plewką], bo gdy do niego zadzwoniłem to usłyszałem tylko strzał z pistoletu”.
„Wszyscy są teraz w kabinach hiperbarycznych. Żony trzymają ich za ręce. Po południu mają spotkania z psychologami. Wieczorem będą słuchać kolęd”.
Z pięknych planów niewiele wynikło
Na początku sezonu 2019/20, Biała Gwiazda przegrywała mecz za meczem, a po serii 8 kolejnych porażek, Stolarczyk został zwolniony. Sprawiedliwie rzecz ujmując – zasłużenie. To właśnie wtedy Legia zlała Wisłę 7:0 i wydawało się, że spadek będzie nieunikniony. Ostatecznie, Krakowianie uratowali ligowy byt, a szkoleniowiec odnalazł się… w kadrze U19. Nie poprowadził jej w żadnym meczu, podobnie jak kadry U17. W październiku 2020 objął za to młodzieżówkę, z którą miał powalczyć o awans na Euro U-21.
Gdy we wrześniu obserwowałem, jak jego podopieczni fatalnie wyglądają na tle rówieśników z Łotwy czy Izraela, podświadomie postawiłem krzyżyk na tej kadrze. Nie mogłem zrozumieć, jak kilka znanych nazwisk może tak katastrofalnie prezentować się w biało-czerwonych barwach. Walukiewicz czy Lotka zawiedli na pełnej linii, ale Stolarczyk się nie poddał. Zrobił przegląd kadr, wymienił większość podstawowego składu. Zespół, który kilka dni temu zdemolował młodzieżówkę Niemiec wydawał się zupełnie inną drużyną. Od początku do końca mieliśmy pomysł na te zawody. Chcieliśmy szukać swoich szans po kontrach, wykorzystywać przebojowość Benedyczaka i świetne podania Kamińskiego. Maciej Stolarczyk świetnie „żył przy ławce” i gdy Nicola Zalewski nie prezentował się najlepiej, posłał do boju Kacpra Kozłowskiego, który dobił Niemców golem na 4:0.
Osobiście uważam, że jeszcze lepiej zaprezentowaliśmy się w przeciwko Łotwie. Wygrana 5:0 była pokazem wysokiego poziomu naszej gry. Atak pozycyjny, szybkie rajdy, stałe fragmenty gry. To wszystko wyglądało wzorowo. Różnicę zrobili wspomnieni Kozłowski czy Kamiński, ale kluczem okazała się determinacja naszych zawodników.
Maciej Stolarczyk – przyszły selekcjoner?
Młodzieżówka pod wodzą Stolarczyka rozwija się znakomicie. Widać, że trener potrafi wyciągać wnioski ze swoich niepowodzeń. W styczniu skończy 50 lat, ale wciąż pozostaje trenerską zagadką. Póki co, czeka go dalsza część eliminacji i trudne zadanie wyprzedzenia Izraela i Niemiec. Jeśli uda nam się awansować na Euro U-21, kariera szkoleniowa Pana Macieja powinna nabrać tempa. I za to szczerze trzymam kciuki, bowiem dawno nie widziałem tak dobrze grającej drużyny, jak nasza kadra młodzieżowa w dwóch ostatnich starciach.
Pierwsza kadra? Nie, za wcześnie. Zdecydowanie za wcześnie. Nadzieję daje jednak fakt, że Stolarczyk twardo stąpa po ziemi i coraz lepiej radzi sobie przy linii bocznej. Jeśli utrzyma obrany kurs, może kiedyś będzie poważnym kandydatem do poprowadzenia pierwszej reprezentacji. Potencjał ma, czas na wyniki.