W naszej zapowiedzi sezonu pisaliśmy, że Wisła Płock to „najodważniejszy (i najsłabszy?) z beniaminków”. Okazuje się, że słuszną decyzją było wrzucenie drugiego epitetu w nawias i dorzucenie znaku zapytania. Po pierwszej kolejce PKO BP Ekstraklasy można było szukać usprawiedliwień, że płocczanie wygrali, bo czerwona kartka na początku, bo później kolejna czerwona i rzut karny. Ale ta sama Wisła przyjechała w drugiej serii gier do Częstochowy i w meczu z Rakowem narzuciła wicemistrzowi Polski swoje warunki. Odwaga się opłaciła.
Z Wisłą Płock w Częstochowie zmierzyył się, może nie drugi, ale też nie pierwszy garnitur. Marek Papszun dał szanse paru nowym zawodnikom oraz paru tym, którzy dotąd raczej pojawiali się na boisku, wchodząc z ławki. Szansy nie wykorzystał Leonardo Rocha, który zszedł z boiska już w przerwie, słabo wyglądał także Ibrahima Seck.
Raków, tak jak w pierwszej połowie z MSK Zilina, grał bardzo „na alibi”, schematycznie i bez werwy. To była też zasługa Wisły Płock, która broniła dwiema zwartymi liniami, między którymi nie było zbytnio miejsca, aby się przecisnąć pod bramkę. Udało się gospodarzom ukąsić raz – po odbiorze i szybkim kontrataku, który sfinalizował szybkim strzałem Lamine Diaby-Fadiga. To by było w sumie na tyle z zagrożenia bramki Rafała Leszczyńskiego przed przerwą – ze statystyk wynikało, że szanse stworzone przez częstochowian były wycenione przez algorytm na 0,10 xG.
Płocki Misiuraball przynosi puntky
Mimo straty bramki już w 19. minucie Wisła Płock nie porzuciła swoich założeń taktycznych, z którymi przyjechali pod Jasną Górę. Od samego początku starali się omijać pressing rywali grą po ziemi, krótkimi podaniami. Rzadko oglądaliśmy oddalanie zagrożenia długą piłką. A nawet jeśli, to nie było to kopanie na oślep. Gra zespołu Mariusza Misiury mogła się podobać. Bez kompleksów grali w Częstochowie płocczanie i z czasem jeszcze bardziej zyskiwali na odwadze. Nie podłamała ich ani stracona bramka, ani niewykorzystany przez Łukasza Sekulskiego rzut karny. Swoją drogą – fatalnie wykonany. Gdy Wisła łapała wiatr w żagle, to Raków coraz bardziej się gubił. Trzy minuty po zmarnowanej jedenastce goście dostali rzut wolny z bardzo dogodnej pozycji, a Iban Salvador zamienił go na bramkę. I to w bardzo ładny sposób – posyłając piłkę w tę stronę bramki, której teoretycznie lepiej pilnował Kacper Trelowski.
Przed gwizdkiem oznaczającym przerwę bramkarz Medalików musiał interweniować poza polem karnym, aby Kevin Custovic nie dał swojej drużynie prowadzenia.
W szeregach częstochowian potrzebna była reakcja. Jakiś bodziec, który pobudzi drużynę. Trener Papszun od razu zaczął wymienianie niedziałających elementów i sukcesywnie dokonywał zmian. Na boisko wchodzili kolejno Patryk Makuch, Jonatan Braut Brunes, Karol Struski i Jesus Diaz. Jednak wciąż najlepsze okazje tworzyli sobie przyjezdni. Sekulski wcale tak dużo się nie pomylił, gdy uderzał prawą nogą bez przyjęcia po dograniu z prawej strony. Wisła nadawała tempo gry i to ona kontrolowała to, co dzieje się na boisku. Raków wyglądał bardzo słabo, a rywal to wykorzystał. Custović dograł do niekrytego w polu karnym Sekulskiego, a ten wyłożył piłkę do wbiegającego za linię obrony Wiktora Nowaka. Młody zawodnik wypożyczony z Górnika Zabrze nie pomylił się i zdobył swoją debiutancką bramkę na poziomie PKO BP Ekstraklasy. Raków miał tylko kwadrans na odrabianie strat.
Tak jednak, jak bezjajecznie grał Raków do straty drugiej bramki, tak kontynuował w końcówce meczu. Brakowało choćby takiej rzeczy, jak celny strzał na bramkę, w której stał Rafał Leszczyński. Najgroźniej w jego polu karnym zrobiło się, gdy były już gracz Śląska Wrocław popełnił błąd przy łapaniu dośrodkowania, po czym sam go naprawił, broniąc strzał. To Nafciarze mieli okazje dobić rywala w samej końcówce, jednak akcja 3 na 1 nie została należycie wykorzystana.
Tak nie da się punktować, szczególnie jeśli się gra z tak dobrze zorganizowanym rywalem. Wisła Płock to kolejny beniaminek, który wchodzi do naszej ligi i chce grać po swojemu. Nawet jeśli jedzie na trudny teren do jednej z najlepszych drużyn naszej ligi. I takim sposobem ma komplet punktów po dwóch pierwszych meczach. Takich drużyn chcemy jak najwięcej.