52 gole w 12 spotkaniach – Bayern Nagelsmanna najskuteczniejszy od lat

Bayern pod wodzą Pepa Guardioli? 2.57 gola na mecz. Za czasów Hansiego Flicka? 3.02 bramki. Bayern Juliana Nagelsmanna? Aż 4.33 trafienia – i nawet nie wliczając w to pogromu z Pucharu Niemiec (12:0 przeciwko Bremer SV), i tak otrzymujemy niezwykłą średnią 3.64. Jeśli ktoś martwił się, że wraz z nadejściem nowego trenera, „monachijski walec” przestanie miażdzyć rywali, to po kilku spotkaniach z Nagelsmannem może odetchnąć z ulgą. Pytanie, czy przełoży się do na konkretne sukcesy na koniec sezonu?

REKLAMA

Złośliwi mogliby w tym momencie stwierdzić, że Bayern nie miał w tym sezonie żadnej poważniejszej weryfikacji. Bez większego problemu przejechał się po każdym rywalu – za wyjątkiem spotkań z M’gladbach oraz Eintrachtem Frankfurt. Paradoksalnie jednak, Nagelsmann ma przecież „na rozkładzie” Borussię Dortmund, Lipsk czy Barcelonę. Lewandowski i spółka są tak pewni w swojej grze, że często nie doceniamy skali ich formy.

Bawarczycy w dotychczasowych spotkaniach oddawali średnio po 19.5 strzału na mecz

Nagelsmann nie szukał „zmian na siłę” w ofensywie, stawiając na sprawdzony kwartet Lewandowski – Muller – Gnabry – Sane. Co istotne, ten ostatni po słabym wejściu w sezon radzi sobie coraz lepiej, we wszystkich rozgrywkach uzbierał już 4 trafienia i 7 asyst. Swoje zadanie spełnia także Eric Maxim Choupo-Moting, który stał się idealnym rezerwowym – nie narzeka na niewiele szans, za to każdą wykorzystuje – dzięki czemu ma już na koncie 7 goli i 3 ostatnie dogrania.

Nowy szkoleniowiec Bayernu Monachium nie szukał rewolucji w ofensywie, za to w defensywie świetnie wpasował do składu Dayota Upamecano. Wydawało się, że 22-letni Francuz może mieć problemy z rolą lidera linii obronnej, ale spisuje się conajmniej dobrze – ma średnią 2.6 odbioru piłki na mecz, nie popełnia wielu błędów. Reszta składu to pewniaki – w środku królują Kimmich oraz Goretzka, na bokach Davies i ostatnio Niklas Sule.

Co zwraca moją uwagę, to niechęć Nagelsmanna do eksperymentów

Bouna Sarr gra jeszcze rzadziej niż za Flicka. Tanguy Nianzou ostatnio nie załapał się nawet do kadry meczowej. Omar Richards? Miał być odkryciem sezonu, póki co wstaje z ławki „od święta”. Możemy to tłumaczyć prostym czynnikiem – skoro „machina” Bayernu deklasuje rywali, to trener nie chce niczego zepsuć – na czym tracą Marcel Sabitzer i Jamal Musiala. Pozycja tego drugiego to spore zaskoczenie, u Flicka stawał się zawodnikiem pierwszej jedenastki, u Nagelsmanna wciąż balansuje między ławką a podstawowym składem. Rozumiem tu jednak motywację Juliana, który zdaje sobie sprawę, że Musiala to zdolny, ale wciąż osiemnastolatek. Nie musi grać od deski do deski w każdym meczu.

Moja obawa względem dalszej części sezonu dotyczy głównie szerokości kadry

Dziś Bayern ma spore pole manewru – nawet jeśli gdzieś zgubi punkty, to nie przynosi to żadnych większych konsekwencji. Porażka z Eintrachtem Frankfurt? Przełożyła się na motywację pod kolejny mecz. Nagelsmann ma swoją jedenastkę, która radzi sobie znakomicie, ale pytanie – co będzie, gdy wypadną mu „filary”?

Obecny Bayern Monachium to jeden z najlepszych zespołów świata i w moim przekonaniu – główny faworyt do zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Julian Nagelsmann nie zepsuł pracy Hansiego Flicka, nie szuka rewolucji za wszelką cenę, tylko konsekwentnie realizuje swój plan. Czas pokaże, jak poradzi sobie, gdy trzeba będzie improwizować. W zeszłym sezonie Bawarczycy również zachwycali, ale gdy zabrakło Gnabry’ego i Lewandowskiego, nie udało im się pokonać PSG.

Bayern Nagelsmanna nadal nie ma „Planu B” na wypadek absencji liderów, za to „Plan A” realizuje z niesamowitą skutecznością. Za kilka miesięcy przekonamy się, czy przyniesie to sukces.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,595FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ