Zwycięstwo siłą woli. Manchester United lepszy od Wolves

Na zakończenie 1. kolejki Premier League Manchester United na Old Trafford podejmował Wolves. Wilki, które na kilka dni przed startem sezonu rozstały się z Julenem Lopeteguim i zatrudniły byłego menedżera Bournemouth, Gary’ego O’Neilla przez wielu ekspertów typowanych było do spadku. Dziś goście postawili jednak Czerwonym Diabłom trudne warunki i przypomnieli, że w ich składzie są jakościowi piłkarze.

REKLAMA

Erik ten Hag niedawno mówił, że chce, aby jego zespół był najlepszy na świecie w fazach przejściowych

Dziś Manchester United nastawił grę właśnie tak, jakby chciał zaprezentować to wszystkim kibicom futbolu. W trakcie spotkania rzadko oglądaliśmy dłuższe fragmenty posiadania piłki przez którąś ze stron, a najwięcej zagrożenia działo się tuż po przechwycie piłki. Czerwone Diabły często atakowały w ten sposób, ale trzeba pochwalić zespół Gary’ego O’Neilla za to jak odbudowywali ustawienie po stracie piłki. Często przed polem karnym udawało im się zatrzymać atak (z drugiej strony, skrzydłowi MU, Antony i Garnacho, często podejmowali złe decyzje), a nawet jeśli rywale wchodzili w pole karne to w tej strefie defensorzy Wilków bronili świetnie i ofiarnie. Nie tylko zespół ten Haga miał swoje szanse, ponieważ goście również potrafili przeprowadzać groźne kontrataki, ale – jak od bardzo długiego czasu – brakowało im skuteczności.

Do przerwy był to dość wyrównany mecz. Od Manchesteru United powinniśmy wymagać ciut więcej. Marcus Rashford z przymusu ustawiony na „9-tce” nie był tak efektywny, jak zazwyczaj jest na skrzydle. Agresywny, zwarty i skuteczny w destrukcji środek pola Wolves dobrze ograniczył wpływ na grę zespołu dwóch głównych kreatorów, czyli Bruno Fernandesa i Masona Mounta. Najlepszym rozgrywającym gospodarzy był więc pressing.

Po zmianie stron to Wilki miały więcej inicjatywy

Mógł podobać się napędzający akcje Matheus Nunes, wiatr na prawym skrzydle robił Pedro Neto, często nieuchwytny dla rywali był Matheus Cuhna, ale co z tego skoro goście nie wykorzystali swoich sytuacji. Patrząc jak często przy przy kontratakach środek pola Manchesteru United był otwarty, a Wolves mieli autostradę do bramki Onany aż chciałoby się znowu zobaczyć szarżującego Adamę Traore (Hiszpan już odszedł).

W końcu to jednak Manchester United dopiął swego. W jednym z wielu momentów, gdy Wolves bardzo gęsto broniło się we własnym polu karnym Bruno Fernandes dostrzegł w polu karnym Wan-Bissakę, ten dośrodkował na dalszy słupek, a akcję zamknął Raphael Varane. Ten gol wyglądał jakby był strzelony siłą woli i z przebiegu meczu też można byłoby się pod tym podpisać. Po objęciu prowadzenia zespół Erika ten Haga głęboko się cofnął, dopuszczał Wolves do wielu sytuacji, ale mieli szczęście, że goście mieli dziś rozregulowane celowniki. Kibicom Manchesteru United mógł przypomnieć się okres przedmundialowy, gdy ich zespół w końcówkach meczów często desperacko się bronił, ale uchodził z życiem.

Manchester United 1:0 Wolverhampton (Varane 76′)

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,603FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ