Zbigniew Boniek – główny winny niepowodzenia na EURO 2020

Reprezentacja Polski nie przeszła fazy grupowej na turnieju, w którym odpada z niej tylko 8 z 24 drużyn. Nie załapaliśmy się do najlepszej szesnastki drużyn narodowych w Europie. Chyba każdy się zgodzi, że to wynik poniżej naszego potencjału. A jeśli nie osiągnęliśmy rezultatu, na który spokojnie nas stać to trzeba znaleźć winnych. I o ile każdemu można coś wytknąć, tak jeśli miałbym znaleźć głównego winowajcę to byłby nim Zbigniew Boniek.

REKLAMA

Zmarnowany czas Brzęczka

Cofnijmy się do lata 2018. Trzy lata temu przeżywaliśmy podobny scenariusz, jak teraz. Też jechaliśmy na wielki turniej z planem minimum w postaci wyjścia z grupy, a skończyło się ostatnim miejscem w grupie i szybkim powrotem do domu. Zbigniew Boniek podjął decyzję, że zakończy współpracę z Adamem Nawałką. Współpracę owocną i naznaczoną największym sukcesem kadry w XXI wieku – ćwierćfinałem na EURO 2016. Pewne cykle dobiegają jednak końca i tak też było z kadrą Nawałki. Zbigniew Boniek tak mocno uwierzył w swoją „czutkę”, że ponownie sięgnął po polskiego szkoleniowca. Selekcjonerem został Jerzy Brzęczek, który w Ekstraklasie jako trener spędził dwa sezony, a jego największym sukcesem było 5. miejsce z Wisłą Płock. Po ogłoszeniu tej decyzji wszyscy zbieraliśmy szczęki z podłogi.

Po „okresie przygotowawczym” w postaci Ligi Narodów kadra Brzęczka miała wyniki, ale się nie rozwijała. Często porównujemy nas do Włochów, z którymi graliśmy w pierwszym spotkaniu kadencji byłego selekcjonera. Wówczas graliśmy z Italią, jak równy z równym. Kiedy przyszło nam mierzyć się z nimi we wrześniu i październiku ubiegłego roku – czyli dwa lata później – przepaść była ogromna. Osobiście nie lubię tego porównania. Bo gdzie my, a gdzie Włosi? Gdzie Rzym, a gdzie Krym? Jednak sam fakt, że Mancini zdążył w tym czasie nadać swojej reprezentacji cech – nazwijmy to – zespołów klubowych pokazuje, że Jerzy Brzęczek powinien wycisnąć z tej kadry o wiele więcej.

Fatalny czas zmiany

Na każdym zgrupowaniu posada Brzęczka była kwestionowana. I to nie tylko przez kibiców, ale i dziennikarzy. Każdy widział, że stać nas na więcej. Że to pokolenie piłkarzy jest bardziej świadome, gra w dobrych zagranicznych klubach i na co dzień styka się z fachowcami z najwyższej półki. Tak więc przyjeżdżając na kadrę mogli patrzeć na Brzęczka z góry. Potrzebowali trenera, który swoją renomą i osiągnięciami wzbudzałby większy szacunek kadrowiczów i przemawiał do ich świadomości. Zbigniew Boniek jednak długo bronił Jerzego Brzęczka, a winę za porażki (których notabene dużo nie było) zrzucał także na piłkarzy.

Kiedy kadra Brzęczka doszła do etapu, w którym dawała spore prawdopodobieństwo, że na EURO się nie skompromitujemy, a wszyscy pogodzili się, że na ten turniej pojedziemy pod wodzą „Guardioli z Truskalosów” Prezes PZPN-u uderzył w pięścią w stół. Kiedy nikt się tego nie spodziewał podjął samodzielną decyzję o zwolnieniu Brzęczka. Podobno nikt z PZPN-u o tym nie wiedział i z nikim Zbigniew Boniek tego nie skonsultował. Mógł zrobić to dwa miesiące temu, świeżo po listopadowym zgrupowaniu, ale wówczas w wywiadach zarzekał się, że Brzęczka nie zwolni. Minęło kilkadziesiąt dni, kadra nie rozegrała żadnego meczu i Boniek nagle doszedł do wniosku, że to jednak nie ma sensu.

O ile moment tego zwolnienia był absurdalny, tak w samej decyzji można było doszukiwać się logiki. Atmosfera wokół kadry była straszna, a Brzęczek swoimi wypowiedziami i działaniami tylko dolewał oliwy do ognia. Książka Małgorzaty Domagalik, czy słynne 8-sekundowe milczenie Roberta Lewandowskiego. Zbigniew Boniek chciał oczyścić atmosferę wokół kadry i zrzucić odpowiedzialność za wynik na piłkarzy. Wiadome było, że nowy selekcjoner nie będzie miał dużo czasu, ale nie przejmował drużyny rozbitej, która potrzebowała nowego otwarcia. Obejmował zespół poukładany, który potrzebował naprawienia kilku elementów, aby do EURO przystępować nie tylko z zamiarem ogrywania słabszych od siebie, ale także napsucia krwi faworytom.

Zmiana koncepcji tuż przed EURO

Zbigniew Boniek zatrudnił jednak nie selekcjonera, a trenera. Bo patrząc na to, jak do swojej pracy z reprezentacją podszedł Paulo Sousa tak to trzeba nazwać. Nagle wywrócił wszystko do góry nogami. Mając do EURO dwa zgrupowania spróbował stworzyć reprezentację na nowo. Uczyć piłkarzy nowych zachowań i przemeblowywać zgraną już formację obrony. Styl gry miał być bardziej oparty na posiadaniu piłki, a ustawienie opierało się na hybrydzie trójki stoperów (w fazie ataku) i klasycznej czwórki w defensywie. No nie jest to idealnie dopasowany system pod charakterystykę naszych piłkarzy. Dobrych wahadłowych nie mamy, lewonożnego stopera także, środkowych obrońców dobrze wyprowadzających piłkę również. Co gorsza, przed turniejem wypadli jeszcze Piątek i Milik, a wiemy, jak Sousa lubi grać na dwóch napastników. Czy gdyby miał choć jednego z nich do dyspozycji wyszlibyśmy z grupy? Tego nie wiemy, ale na pewno grałoby nam się łatwiej.

Z jednej strony można wytykać błędy Paulo Sousie, ale on pracę tutaj traktuje długofalowo. Widać to po decyzjach personalnych, słychać to w wypowiedziach. Człowiekiem, który jednak zdecydował, że pół roku przed EURO całkowicie zmienimy koncepcję gry naszej reprezentacji jest Zbigniew Boniek. Kontaktując się z Paulo Sousą na pewno wiedział, jak Portugalczyk będzie chciał podejść do swojej pracy i poszedł na ten układ. Wiedząc, iż są duże szanse, że na EURO pojedziemy nie w pełni przygotowani i że opinia w przypadku braku awansu do fazy pucharowej może pójść mocno w dół. A o tym, czy Portugalczyk dokończy misję wywalczenia awansu na mundial nie będzie już decydował Zbigniew Boniek. Moim zdaniem zwolnienie Paulo Sousy teraz byłoby dużym błędem. Jeśli już zaczęliśmy projekt, który ma trwać lata to nie ma sensu skreślać tego po 8 meczach.

Nieomylny Zbigniew Boniek

Zbigniew Boniek przez dwie kadencje prezesa PZPN-u na pewno zrobił wiele dobrych rzeczy, ale ma jedną wadę – nie potrafi przyznać się do błędu. Uważa, że jest nieomylny. Że wie wszystko najlepiej. Podejrzewam, że nie raz, nie dwa broniąc w mediach Brzęczka miał w głowie, że tak naprawdę lepiej byłoby go zwolnić. Ale nie zrobił tego wbrew opinii publicznej. Chciał pokazać, że on widzi więcej. Nie mówiąc już o tym, że większość ludzi z PZPN-u o zwolnieniu Brzęczka dowiedziała się z oficjalnego komunikatu. Boniek znowu nie potrzebował żadnych podpowiedzi, nie chciał skonfrontować swojej opinii z nikim innym. Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby „Zibi” podjął tą decyzję z dnia na dzień. Nagle uznał, że pół roku przed EURO zacznie się rewolucja kadry i wcielił to w życie.

Jako, że z natury jestem pesymistą to i w takim tonie zakończę ten tekst. W głowie mam już scenariusz, w którym nowy prezes PZPN zwalnia Paulo Sousę, a nowy selekcjoner nie zdoła wywalczyć awansu na mundial w Katarze. Wówczas Zbigniew Boniek ochoczo udziela wywiadów, opowiada, że za jego kadencji to było i dumnie wypina klatę po ordery. Nikomu nie życzę takiego splotu zdarzeń, ale obawiam się, że taka przyszłość może nas niestety czekać.

REKLAMA

Obserwuj autora na Facebooku i Twitterze

Fot. Marcin Kadziolka/Depositphotos

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,595FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ