Wilfried Zaha niczym kot, który chadza własnymi drogami. Zmarnowana kariera czy dbałość o własne potrzeby?

Wieloletnia saga transferowa z Wilfriedem Zahą w roli głównej to już przeszłość. Od kilku lat łączono go z transferami do klubów ścisłej światowej czołówki, lecz Iworyjczyk za każdym razem pozostawał w Crystal Palace na kolejną kampanię. W tym roku plotki jeszcze nabrały kolorów, bowiem kontrakt skrzydłowego w południowym Londynie dobiegł końca. Mimo ofert ze strony teoretycznie silniejszych klubów, Zaha wybrał… tureckie Galatasaray, z którym podpisał trzyletni kontrakt.

REKLAMA

Jak zwykle na piłkarza wylała się fala krytyki ze strony ekspertów i kibiców. Przede wszystkim wypomina mu się zmarnowane szanse na transfer, bowiem już w 2017 roku łączono go z większymi klubami. Dwa lata później starał się o niego Unai Emery, ale Arsenal nie zdecydował się spełnić gigantycznych wymogów finansowych Crystal Palace. Orły zawsze bardzo ceniły swojego wychowanka i próbowały zabezpieczyć się przed jego ucieczką z Selhurst Park.

Można jednak odnieść wrażenie, że gdyby Wilfriedowi faktycznie zależało na odejściu z Londynu, Iworyjczyk dopiąłby swego. Rok w rok Crystal Palace wydawało się dla niego za małe, ale on pokornie brnął w to, co rozpoczął w wieku 8 lat. Wtedy bowiem po raz pierwszy przywdział czerwono-niebieską koszulkę Orłów. Jego przygoda na Selhurst Park ostatecznie dobiegła końca, gdy stuknęła mu trzydziestka. Zaha po raz kolejny jednak zszokował kibiców, wybierając Turcję kosztem klubów grających w topowych europejskich ligach.

Rósł jak na drożdżach

Wilfried Zaha urodził się w iworyjskim Abidżanie, lecz już w wieku czterech lat przeprowadził się na stałe na Wyspy. Wraz z ósemką rodzeństwa wychowywał się w londyńskiej dzielnicy Croydon. Logicznie więc w piłkę zaczął grać w lokalnym Crystal Palace, które występowało wówczas na drugim poziomie rozgrywkowym. Tam też został wprowadzony do pierwszej drużyny, a debiut w barwach Orłów zaliczył w 2010 roku w ligowym starciu przeciwko Cardiff City.

Nie oznacza to jednak bynajmniej, że Zaha był piłkarzem Palace przez całe swoje życie. Dobrymi występami w Championship zapracował sobie na transfer do Manchesteru United. Całą kampanię 2012-13, w której Orły wywalczyły zaskakujący awans spędził jeszcze w Londynie. W półfinale playoffów dał nawet od siebie dwie bramki, dzięki którym jego zespół pokonał Brighton. Formalnie od stycznia 2013 roku był już jednak piłkarzem Czerwonych Diabłów.

I na byciu piłkarzem Czerwonych Diabłów tak naprawdę się skończyło. Stwierdzenie, że Zaha grał w Manchesterze United byłoby lekkim nadużyciem. Wystąpił łącznie w pięciu spotkaniach, w których niespecjalnie zaznaczył swoją obecność. Już w styczniu 2014 roku skończyło się to wypożyczeniem do Cardiff, a w kolejnym sezonie ponownie do Crystal Palace.

Trauma z Old Trafford

W wyniku nieudanej przygody na Old Trafford Zaha żywił potem urazę do ówczesnego menedżera United, Davida Moyesa. Twierdził, że nie otrzymał od Szkota odpowiedniej szansy, takiej jaką dostał na przykład rozkwitający w tym samym czasie w Liverpoolu inny utalentowany skrzydłowy, Raheem Sterling.

„Szedłem tam i myślałem, że wszystko pójdzie dobrze, a potem zostałem uderzony przez menedżera, który nie był mną zainteresowany i będąc z dala od domu, byłem trochę zszokowany, nie wiedziałem co mam zrobić” – powiedział w rozmowie dla Business Times w 2021 roku.

Zaha dodał też, że brakowało mu pewności siebie, by pójść do menedżera i po prostu zapytać go, czemu nie gra. Wolał czekać i mieć nadzieję, że sytuacja się zmieni. Nie pomagały też konspiracyjne teorie, które utworzyły się wokół niego w tamtym okresie. W mediach pisano, że sypiał z córką Davida Moyesa i zarzucano mu fatalne podejście do futbolu. Plotki te Zaha dementował wielokrotnie, lecz nie ułatwiało mu to życia w Manchesterze. Możliwe, że to właśnie trauma powstrzymywała później Iworyjczyka przed kolejnym wielkim transferem w karierze.

Bo Crystal Palace to dom i wielka miłość

Gdy Wilfried Zaha latem 2014 roku ponownie udał się na wypożyczenie do Crystal Palace, nareszcie mógł głęboko odetchnąć. W Londynie traktowali go jak swojego, wymagania nie były tak wygórowane jak w zespole ówczesnego mistrza Anglii, a Iworyjczyk mógł spokojnie rozwijać się i cieszyć grą w piłkę. Tak to trzeba nazwać, bowiem skrzydłowy swoimi pięknymi dryblingami potrafił dawać wiele radości kibicom.

REKLAMA

W pierwszych dwóch sezonach po powrocie grał dużo, ale jego liczby były skromne. Kolejno 4 i 2 ligowe trafienia to nie był wynik imponujący, nawet jak na skrzydłowego Crystal Palace. Odpalił w końcu w kampanii 2016/17. Stał się wówczas prawdziwym liderem drużyny. Oprócz ambitnych dryblingów i kreowania sytuacji bramkowych z lewego skrzydła osiągnął imponujący wynik w postaci 7 trafień i 9 asyst w Premier League.

W swojej karierze Zaha oczywiście miewał przestoje. Nieraz wybierało się Iworyjczyka w grze Fantasy Premier League na pierwsze kolejki sezonu, by pozbyć się go zaledwie miesiąc później. Przeważnie w Crystal Palace był jednak niesamowity. Był to gość, który potrafił zrobić coś z niczego. Ograć na skrzydle dwóch bądź trzech rywali i wyłożyć piłkę do napastnika lub wywalczyć rzut karny. Gdy trapiły go drobne kontuzje, niejednokrotne piłkarze Orłów wyglądali bez niego jak dzieci we mgle.

Zaha dawał Crystal Palace swoje bezcenne umiejętności, a klub zapewniał mu w zamian chwałę, miłość i bezpieczeństwo. Nie musiał użerać się z trenerami o czas gry ani dostosowywać do innych graczy. Gwiazdor mógł po prostu być sobą i był za to wielbiony. Możliwe, że właśnie dlatego trzymał się kurczowo Selhurst Park i przez wiele lat nie miał potrzeby zmieniać swojego otoczenia. W głowie krążyło mu jednak jedno, malutkie „ale”.

Czas spełnić swoje marzenie

Ostateczne nadszedł jednak czas, by pożegnać się z rodzinnym grajdołkiem. W głębi serca Zahy zawsze będzie Crystal Palace, lecz tym razem skrzydłowy nie przyjął potężnej oferty nowego kontraktu. Na jego mocy mógłby zarabiać w Londynie około 200 tysięcy funtów tygodniowo. Nie chodziło jednak o pieniądze. Tych Wilfriedowi raczej nie brakuje, biorąc pod uwagę, że ostatnimi czasy stał się właścicielem dwóch klubów piłkarskich, afrykańskiego L’Espoir Club D’Abengourou oraz lokalnego Croydon Athletic.

Z tego względu Wilfried Zaha nie skusił się również na przeprowadzkę do Arabii Saudyjskiej. Interesowali się nim w Al-Ettifaq, Al-Nassr i Al-Ittihad, a ten ostatni klub zaproponował mu nawet 9 milionów funtów za rok gry. Skrzydłowy ma jednak zupełnie inne marzenia. Chciałby zagrać w Lidze Mistrzów i zapewne z tego względu zdecydował się opuścić Palace.

Występów w Champions League nie mogły mu oczywiście zaoferować saudyjskie kluby (przynajmniej nie w najbliższym sezonie), lecz nie one jedne badały możliwości pozyskania Iworyjczyka. Przed dwoma miesiącami The Guardian informował, że pozyskaniem Zahy za darmo interesują się Arsenal, Chelsea, Bayern i PSG. Był też szereg mniejszych klubów, które również regularnie występują w Lidze Mistrzów. Ostatnio wymieniano między innymi Lazio oraz Atletico Madryt, ale skrzydłowy zdecydował się na przeprowadzkę do Turcji.

Nie lekceważyć ligi tureckiej

Wielu kibiców stwierdzi teraz, że Zahą kierował brak ambicji i chęć udania się na spokojną emeryturę, bowiem Super Lig nie należy do najsilniejszych w Europie. Tureckie kluby raczej rzadko wznoszą się na wyżyny w europejskich pucharach, choć kibice rzecz jasna kojarzą takie marki jak Fenerbahce, Besiktas czy Galatasaray. Niemniej, liga turecka to nie poziom polskiej Ekstraklasy. Obecnie Super Lig znajduje się na 13. pozycji w rankingu UEFA, wyprzedzając również ligę ukraińską, duńską, szwedzką czy grecką.

Poziom rywalizacji piłkarskiej w Turcji również nie należy do najgorszych. W Super Lig nie dostaje się mistrzostwa za darmo. Rywalizacja w Azji Mniejszej jest zacięta, o czym świadczy chociażby fakt, że Turcja uhonorowała czterech różnych mistrzów kraju na przestrzeni czterech ostatnich sezonów. Ostatni tytuł wpadł właśnie w ręce Galatasaray, które uznawane jest za największą markę na półwyspie.

Popularna „Galata” zagra więc w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, które powinna przejść bez problemu. Trudno uwierzyć, by zaszkodzić mógł im na przykład Zalgiris Kowno, z którym piłkarze ze stolicy Turcji zmierzą się już dziś o godzinie 18. Awans do fazy grupowej jest więc wielce prawdopodobny, a tam Galatasaray może powalczyć nawet o coś więcej. W sezonie 2012-13 udało im się nawet dojść do ćwierćfinału tych rozgrywek, gdzie sprawili kłopoty Realowi Madryt.

Życie na własnych warunkach

Myślę, że Wilfrieda Zahę można porównać do kota, który zawsze chodzi własnymi ścieżkami. Iworyjczyk był genialnym, młodym talentem, ale w karierze przekonał się już, że szybkie pięcie się w górę nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem dla piłkarza. Czasu w Manchesterze United Zaha nie zaliczy do udanych, a najpiękniejsze chwile w karierze zapewniło mu skromne Crystal Palace.

Każdy zawodnik ma w życiu własne priorytety. Nie zawsze seryjne zdobywanie trofeów i stałe udowadnianie sobie własnej wartości musi przynosić szczęście. Wielu piłkarzy z powodu ciągłej presji zmaga się z problemami psychicznymi, wiecznym przemęczeniem i brakiem zaspokojenia własnych potrzeb. Wygląda na to, że Zaha bardziej ceni sobie komfort i bezpieczeństwo niż sławę i osiągnięcia. A my jako kibice powinniśmy to uszanować.

Uważam, że wybór Galatasaray przez Wilfrieda na przyszłego pracodawcę się broni. Jest to pewnego rodzaju kompromis pomiędzy ciekawym wyzwaniem, a spokojnym życiem. Turcja to nie Arabia Saudyjska, a Zaha będzie miał okazję wykazać się w europejskich pucharach. Z tym że wymagania w stosunku do niego nie będą tak wygórowane, jak w klubach światowej czołówki. Galatasaray pozwoli mu zachować status gwiazdy i bawić się piłką według własnego widzimisię.

Jeśli Wilfried Zaha ma w życiu takie prioryety, dlaczego miałby ich nie realizować. Słuszności jego decyzji dodatkowo nadaje fakt, że byli piłkarze dobrze wspominają pobyt w Galatasaray. Przykładem jest chociażby Dean Saunders, wychowanek Swansea, piłkarz między innymi Liverpoolu czy Aston Villi. Walijczyk pozytywnie wspomina przede wszystkim atmosferę na stadionie, w której miał okazję rywalizować. Twierdzi też, że było to „jedno z najlepszych doświadczeń w jego życiu”, więc gorąco popiera wybór Wilfrieda Zahy.

aut. Filip Hołdakowski

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ