Udany powrót Kazimierza Moskala. Wisła Kraków z zaliczką przed rewanżem

Wisła Kraków kontra KF Llapi. 10. zespół I ligi polskiej kontra wicemistrz Kosowa. Rozstrzał na papierze jest duży, lecz Wisła miała jeden cel — nie najeść się wstydu. Przynajmniej według kibiców, gdyż zarówno zawodnicy, jak i szefostwo klubu mają dużo większe ambicje. Oni traktowali to jako szansę na pokazanie się szerszej publiczności oraz zrekompensowanie się za blamaż w poprzedniej kampanii. I ostatecznie — Kazimierz Moskal chciał w najlepszy możliwy sposób przywitać się z dobrze znaną widownią stadionu przy ulicy Reymonta. A nie było lepszej okazji niż zwycięstwo w pierwszym meczu eliminacji do Ligi Europy.

Wisła szybko zaczęła

Wisła ewidentnie nie chciała dać choćby cienia szansy na to, żeby zawieść swoich sympatyków. Igor Sapała zdobył bramkę mocnym uderzeniem z linii szesnastki już w 2. minucie.

REKLAMA
źródło: X Polsatu Sport (polsatsport)

Ofensywne podejście Białej Gwiazdy mogło się podobać. Szczególnie że Sapała miał ciąg na bramkę. Znów spróbował uderzyć z dystansu, bez zastanowienia i wcale nie był tak daleko od osiągnięcia sukcesu. Wizualnie wyglądało to dobrze. Przyjezdni zdołali się też otrząsnąć po pierwszym gongu, powoli zaczynając grać swój futbol. Zaatakowali parokrotnie z nadzieją, lecz za każdym razem udawało się Wiślakom jakoś wybronić przed utratą bramki. Choć trzeba powiedzieć, że interwencja Antona Chichkana po strzale Ahmeda Januziego nie należała do najpewniejszych.

Kosowianie największe zagrożenie stwarzali po kontratakach. Za każdym razem napotykali opór, ale tendencja była wzrostowa. Jeden udany wypad i mogło się to skończyć remisem. Szczególnie że Wisła nie potrafiła stworzyć sobie od dłuższego czasu klarownej okazji. A jak już tego dokonała, to Ángel Rodado nie zmienił toru lotu piłki. A następnym razem po dograniu od jego imiennika — Ángela Baeny obrońca Llapi prawie strzelił sobie swojaka. Do przerwy żadnej z drużyn nie udało się skutecznie przebić przez defensywę rywala, ale wizualnie lepiej prezentowali się piłkarze Wisły.

Niewykorzystane okazje całe szczęście się nie zemściły

Mocną stroną Wisły nie tylko była zespołowość, ale także indywidualności. Widać było, że niektórzy zawodnicy najzwyczajniej w świecie robili przewagę na boisku. Jednym z nich był Baena, który miał na nodze piłkę, która mogła dać prowadzenie 2:0. Hiszpan, dobijając obroniony strzał Ángela Rodado huknął tylko w poprzeczkę. Dosłownie huknął, gdyż siły było co niemiara. Gorzej z celnością, gdyż profesjonalny piłkarz musi w takiej sytuacji strzelić bramkę.

źródło: X Polsatu Sport (@polsatsport)

Na pochwałę zasługuje za to Illir Avdyli, czyli bramkarz kosowskiej drużyny. Dobrze interweniował w sytuacjach, gdy strzelali Rodado, Patryk Gogół oraz Alan Uryga. Można powiedzieć, że 34-latek utrzymywał swoją drużynę przy życiu. Gra utknęła w martwym punkcie. Wisła chciała powiększyć swoją przewagę bramkową, lecz brakowało im czegoś w fazie konstruowania akcji. Jakiegoś takiego błysku geniuszu u skrzydłowych, jakiegoś rajdu, który by przełamał schemat.

Goście praktycznie w ogóle nie stwarzali zagrożenia. Ba, rzadko zapuszczali się pod pole karne Wisły. Wyglądało tak, jakby nie przeszkadzał im ten wynik. I długo wydawało się, że faktycznie się nie zmieni, aż do doliczonego czasu. Główka po rzucie rożnym Alana Urygi trafiła w poprzeczkę, lecz dobitka Rodado z okolic szesnastki już wpadła do siatki. Wisła Kraków jak to ma w zwyczaju, strzeliła gola w samej końcówce meczu.

Zadanie wykonane. Biała Gwiazda wygrywa i ma solidną zaliczkę przed rewanżem w Kosowie. Kazimierz Moskal może uznać swój powrót do Krakowa za udany, tak samo jak Wisła swój powrót do europejskich pucharów po 12 latach. Liczymy na to, że Wiślacy powtórzą swój wyczyn w kolejnym meczu i wywalczą awans do kolejnej rundy eliminacji.

Wisła Kraków — KF Llapi 2:0 (Sapała 2′, Rodado 90+5′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,787FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ