Tajne spotkania, nagły spadek formy. W co gra Erling Haaland?

Erling Haaland wielkim talentem jest. Największym na świecie? Możliwe, bowiem w grze Norwega jest coś, co z miejsca zachwyca. Widzisz akcje 20-letniego napastnika i oczyma wyobraźni przypominasz sobie największych tego sportu. Zresztą, eksperci już dawno zapowiedzieli, że Haaland będzie przyszłym królem futbolu. Grafiki przedstawiające jego osobę jako następcę Cristiano Ronaldo pojawiają się w social mediach niemal każdego dnia. Podobnie jak dyskusje dotyczące jego przyszłości.

REKLAMA

Paradoksalnie jednak, gdy świat obiegają doniesienia o rozmowach jego ojca i agenta z kolejnymi potencjalnymi pracodawcami, Erling niespodziewanie wpadł w dołek formy. Na gola czeka już od ponad 5 godzin, a przecież nic nie wskazywało na problem. 24 marca Norwegia grała spotkania z Gibraltarem, a skandynawskie media zastanawiały się, ile goli półamatorom wpakuje supersnajper z Dortmundu. Niewielu dziennikarzy typowało poniżej trzech trafień. Tymczasem Haaland ani razu nie wpisał się na listę strzelców. Przez większość meczu był niewidoczny, a jeśli już miał swoją sytuację, to fatalnie ją marnował.

W starciach z Turcją i Czarnogórą nie było lepiej.

Erling Haaland wyglądał jak kosmita, który funkcjonuje na boisku obok obu drużyn. Największa gwiazda norweskiego futbolu zawiodła na całej linii. Swoją drogą – po raz pierwszy od początku swojej kariery Haaland nie strzelił gola w trzech kolejnych występach.

Historia powtórzyła się w ligowym meczu z Eintrachtem. Borussia Dortmund przegrała jedno z najważniejszych spotkań ostatnich tygodni i ma coraz mniejsze szanse na występy w Lidze Mistrzów w następnym sezonie. Zwycięstwo z Eintrachtem było bardziej niż ważne, a jednak w takim meczu Haaland zawiódł. Oczywiście, ciężko zrzucać pełną odpowiedzialność na jednego zawodnika. Nie mówimy jednak o zwykłym kopaczu, a gościu, który za chwilę może prowadzić do sukcesów Real czy Barcelonę.

BVB już za chwilę stoczy arcyważne starcie z Manchesterem City. Triumf byłby sporą sensacją, ale Niemcy wierzą w korzystny rezultat. Tymczasem w klubie tematem numer jeden wydaje się potencjalne odejście Haalanda. Sytuacja jest o tyle dziwna, że Borussia jasno stawia sprawę – Norweg nie jest na sprzedaż w najbliższym okienku transferowym, a z pewnością nie za kwoty poniżej 150 milionów euro.

Innymi słowy, Haaland w prawdopodobnie najważniejszym momencie sezonu ma lekki kryzys strzelecki, a jego agent i ojciec prowadzą objazdowy teatrzyk, sugerując jego odejście do czołowych europejskich klubów. Całość jest mocno niesmaczna i można odnieść wrażenie, że obóz Erlinga nie przejmuje się rywalizacją z „The Citizens”, tylko robieniem gruntu pod interesy.

Nie ma przypadku w tym, że rozmowy z Barceloną i Realem ujrzały światło dzienne.

Mino Raiola rozpoczął swoją „brudną grę”, w której jedynym celem są pieniądze. Erling Haaland czekający na gola od 5 godzin? W normalnych warunkach nikt nie miałby żalu do zdolnego napastnika. Jeśli jednak Borussia łatwo przegra z Manchesterem City, odpowiedzialność może spać na Norwega – nie tyle ze względu na niewielki dołek formy, ale przede wszystkim brak profesjonalizmu. Przypomnijmy – Erling Haaland jest piłkarzem Borussii, to Borussia płaci mu pensję, to dzięki Borussii zrobiło się wokół niego głośno.

Borussia ma problem.

Po raz kolejny traktowana jest jak klub przechodni, z którego piłkarz może tak po prostu odejść bez zgody klubu. Tak trzeba odbierać zachowanie ojca i agenta Erlinga Haalanda. W tym momencie prowadzą politykę na niekorzyść Dortmundu, ale i niekorzyść Erlinga. Norweg wcześniej niż później trafi do lepszego zespołu, ale dziś – zamiast skupić się na starciu z „The Citizens” – mieszany jest w chore gierki. Haaland wielkim piłkarzem jest, ale swoją wielkość musi potwierdzać właśnie w takich spotkaniach.

Fot. Faisal HQ

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,595FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ