Sezon przejściowy Wolverhampton pod znakiem nijakości

W każdym sezonie i w każdej lidze znajdzie się jedna drużyna, która wtapia się w tło. Taka, o której nie mówi się za wiele, nie imponuje swoją grą, a gdy chcesz z pamięci wymienić wszystkie zespoły danej ligi, ona przychodzi ci do głowy jako ostatnia. Taka po prostu nijaka. Nie może to być klub walczący o mistrzostwo, ani o puchary, ani też o utrzymanie, bo o takich mówi się wiele. Zazwyczaj więc taka drużyna okupuje miejsce w środku tabeli. Nie ma szans ani na walkę o puchary, ani nie grozi jej walka o pozostanie w elicie. Gra bez większej presji, przez co jej mecze nie wywołują sporych emocji. Ponadto w następnym sezonie dość często „życzymy” takiej ekipie spadku.

REKLAMA

W Premier League taka łatka przylgnęła do Crystal Palace oraz Newcastle. Ekip, które są zbyt mocne, aby spaść (choć trwający sezon może to zmienić w przypadku Srok) oraz zbyt słabe, żeby bić się o europejskie puchary. Mimo to, dla mnie w obecnej kampanii taką drużyną jest Wolverhampton. Orły, owszem, również pasują do tego, ale pomału wizytówką ekipy Hodgsona staje się właśnie to, że jest nijaka. Z kolei Wilki po początkowym obiecującym starcie sezonu wyhamowały, przez co niewiele się o nich mówi. Nie przykuwają już takiej uwagi, jak wcześniej, gdy jako beniaminek byli powiewem świeżości i każdy neutralny kibic, po cichu liczył, że uda im się utrzeć nosa bogatszym.

Najlepsza seria po lockdownie

Dzięki wygranej 1:0 z Leeds, Wolverhampton wskoczyło na 11. miejsce z dorobkiem 33 punktów. To jedynie dwa mniej niż na tym samym etapie poprzedniego sezonu. Wyprzedziło właśnie swojego piątkowego rywala oraz Southampton. Dwie drużyny, które pomimo tego, że w tabeli są blisko Wilków, mówi się o nich znacznie więcej. I to nie tylko w Polsce ze względu na naszych rodaków, którzy w tych zespołach występują. Co więcej, ekipa Nuno Espirito Santo z poprzednich czterech meczów ligowych wygrała trzy i jeden zremisowała. Od wznowienia rozgrywek po lockdownie w zeszłym sezonie, nie miała tak dobrej serii. A mierzyła się w tym czasie z Arsenalem, Leicester, Southampton i Leeds. A więc ekipami, które albo mają spore ambicje i należą do czołówki ligi, albo zwykłymi średniakami, które z walką o utrzymanie nie mają nic wspólnego. Mimo wszystko, przeszło to bez większego echa.

Oczywiście wpływ na to może też mieć styl, jaki prezentuje Wolverhampton. Od czasu awansu Wilków do Premier League przyzwyczailiśmy się, że Nuno Espirito Santo, kosztem polotu w ataku, stawia na organizację gry w defensywie. Mimo wszystko, jego drużyna w poprzednich sezonach w meczach z czołówką ligi potrafiła zachwycać zabójczymi, wyprowadzanymi w szybkim tempie kontratakami. Natomiast obecna seria czterech ligowych meczów bez porażki nie była wynikiem efektownej gry. Wolves grali pragmatycznie, nie tworząc sobie w żadnym tym spotkaniu wielu dogodnych sytuacji, a do tego dopisywało im szczęście, jak choćby z Arsenalem. Ponadto tę serię przedzieliła porażka 0:2 w 1/8 finału FA Cup z Southampton.

Sporo zmian przed sezonem

Na wytłumaczenie Nuno Espirito Santo, dlaczego jego zespół w obecnej kampanii nie jest tak skuteczny i nie gra tak efektownie, jak wcześniej trzeba przywołać odejścia oraz kontuzje kluczowych graczy Wolverhampton w poprzednich sezonach. W lecie z klubuem pożegnali się Diogo Jota oraz Matt Doherty, a od 10. kolejki i meczu z Arsenalem niegotowy do gry z powodu zderzenia głowami z Davidem Luizem jest Raul Jimenez. Cała ta trójka w minionej kampanii odpowiadała łącznie za 55% trafień całego zespołu. Pomimo nowych transferów, tak ważnych zawodników bardzo ciężko jest zastąpić w tak krótkim czasie.

Ponadto w trwającym sezonie szkoleniowiec Wolverhampton musi się zmagać z licznymi urazami. Pomijając wcześniej wspomnianego już Jimeneza, Nuno od początku sezonu nie mógł korzystać z Jonny’ego, który dopiero teraz wraca do gry na pełnych obrotach. Na krótszy okres czasu wypadali również Leander Dendoncker i Romain Saiss, a obecnie kontuzjowani są Willy Boly i Daniel Podence. Zważywszy na fakt, że portugalski trener ma w zwyczaju trzymać się wąskiej grupy piłkarzy, przez co kadra nie jest zbyt szeroka, liczne absencje podstawowych zawodników również w dużej mierze wpływają na postawę Wilków w obecnym sezonie.

Jeden krok w tył, dwa do przodu

Niemniej jednak, w tej prawdopodobnie najmniej udanej kampanii od awansu Wolverhampton z Championship, można znaleźć kilka pozytywów. Przez dwa pierwsze sezony Nuno bardzo rzadko mieszał w składzie, w wyniku czego gra Wolves stała się dosyć przewidywalna. W obecnych rozgrywkach, ze względu na gorsze wyniki, menadżer Wilków szuka nowych rozwiązań. Przykładowo stosował ustawienie z czwórką obrońców, co jednak się nie sprawdziło i szybko wrócił do formacji z trzema środkowymi defensorami i dwoma wahadłowymi. Strzałem w dziesiątkę jednak okazała się zamiana pozycji Pedro Neto i Adamy Traore. Portugalczyk w ostatnich dwóch meczach występował na prawym, a Hiszpan na lewym skrzydle. W efekcie Neto zdobył zwycięską bramkę w starciu z Southampton, a po strzale Traore przeciwko Leeds piłka odbiła się najpierw od poprzeczki, następnie od Illiana Mesliera i wpadła do siatki.

Ponadto Nuno Espirito Santo w trwającej kampanii więcej szans daje młodym zawodnikom. Kluczową postacią jest 20-letni Pedro Neto, Raula Jimeneza zastąpić miał 18-letni Fabio Silva, a swoje szanse dostawali również 21-letni Vitinha i Morgan Gibbs-White, 20-letni Owen Otasowie oraz 19-letni Ryan Ait-Nouri i Ki-Jana Hoever. Wolves ten sezon powinni potraktować jako przejściowy. Taki, w którym można do zespołu wprowadzić kilku młodych zawodników i dać czas na wkomponowanie się do drużyny nowym nabytkom. To, że wtopili się w tłum i mówi się o nich tak niewiele może im w tym tylko i wyłącznie pomóc. Czasem trzeba zrobić jeden krok w tył, by potem móc zrobić dwa do przodu. Nawet kosztem sezonu stojącego pod znakiem nijakości.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,655FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ