Przeproście, że wygraliście!

Wygraliśmy z Wyspami Owczymi, Czesi przegrali z Albanią i kwestia awansu na Euro 2024 jest jak najbardziej realna. Jeśli w najbliższą niedzielę pokonamy u siebie Mołdawię, 17 listopada zagramy z Czechami o bezpośredni awans na Mistrzostwa Europy. Tyle faktów, z których… opinia publiczna nie jest zbytnio zadowolona. Obserwując komentarze polskich kibiców, można zauważyć spore niezadowolenie z debiutu Michała Probierza i brak wiary względem dwóch najbliższych spotkań. Czy rzeczywiście mamy czego się obawiać, a wczorajsza wygrana zasługuje na krytykę?

REKLAMA

Tylko 2:0 z budowlańcami i kelnerami?!

Mecz nie mógł rozpocząć się lepiej, bowiem już w 4. minucie wyszliśmy na prowadzenie po golu Sebastiana Szymańskiego. Trafienie pomocnika Fenerbahce ustawiło resztę spotkania, jednak finalnie wygraliśmy „tylko” 2:0. I to właśnie wynik jest jednym z najczęstszych zarzutów. Jak mogliśmy strzelić tylko dwa gole przeciwko „budowlańcom i kelnerom”? Wiadomo, im barwniej „ekspert” ośmieszy rywala, tym większe przekonanie, że to jacyś totalni amatorzy. Sprawdźmy jednak domowe wyniki Farerów w ciągu ostatnich lat przeciwko tym mocniejszymi reprezentacjom.

  • 0:2 z Polską (4 celne strzały Polaków)
  • 1:3 z Albanią (6)
  • 0:3 z Czechami (5)
  • 2:1 z Turcją (3)
  • 0:1 ze Szkocją (5)
  • 0:2 z Austrią (9)
  • 0:1 z Danią (8)

Czy Wyspy Owcze są reprezentacją amatorów, którą powinno się pokonywać minimum 6:0? Oczywiście, że nie. To tandentny populizm, z którym trudno w ogóle polemizować. Duńczycy, których uważamy przecież za solidną piłkarsko nację we wrześniu 2021 roku wymęczyli trzy punkty po golu w 85. minucie. Szkoci w tym samym roku wygrali po trafieniu z 86. minuty. Najbardziej okazała wygrana to tegoroczne zwycięstwo Czechów, jednak i tutaj mamy scenariusz zbliżony do wczorajszego meczu Polaków. Szybie trafienie (15. minuta), przewaga bez konkretów, gol do szatni i dobicie pod koniec spotkania. 5 celnych uderzeń, czyli ledwie jedno więcej niż biało-czerwoni.

Do końca musieliśmy obawiać się o wynik!

Absolutna nieprawda. Po szybko strzelonym golu, rywal szukał trafienia wyrównującego. Nie obawialiśmy się jednak ułańskich szarż Wysp Owczych, a raczej naszej pomyłki w polu karnym. Mimo, że na bramkę Wojciecha Szczęsnego oddano ZERO celnych strzałów, jedna przypadkowa ręka mogłaby skutkować jedenastką. Tutaj możemy zarzucić biało-czerwonym pozwolenie rywalom na zbliżenie pod nasze pole karne. Nie powinniśmy doprowadzać do sytuacji, w której przeciwnik bije stałe fragmenty gry, bo to najprostszy sposób na przypadkowy błąd w defensywie. Już wczoraj wskazywaliśmy, że zbyt nerwowo radził sobie Jakub Kiwior i po jego grze oczekujemy zdecydowanie więcej. Przede wszystkim – więcej spokoju i opanowania.

Czy Szczęsny mógł się jednak czuć zagrożony? Nie. Współczynnik xG naszego rywala wyniósł 0.05, a jednak część opinii publicznej próbuje przekonywać, że było blisko remisu? No nie bardzo. Dla porównania, piłkarze Wysp Owczych przeciwko liderom naszej grupy – Albańczykom oddali 2 celne strzały, które przełożyły się na 0.52 xG.

Zagraliśmy defensywnie przeciwko amatorom!

Gra jednym napastnikiem nie oznacza gry defensywnej i aż dziwne, że trzeba to komukolwiek tłumaczyć (iloma napastnikami gra Bayern?). Z ofensywnie grającymi Szymańskim i Zielińskim, a także aktywnym Frankowskim siła naszej ofensywy była wystarczająca, by kreować kolejne akcje. Inna kwestia, że celownik Arkadiusza Milika nie był dobrze ustawiony. Zdecydowanie brakowało nam skuteczności i w tym miejscu można śmiało postawić minusa przy nazwisku napastnika Juventusu. Nie można odmówić Probierzowi, że nie reagował na wydarzenia boiskowe. Odkąd zaczęliśmy grać w przewadze jednego zawodnika, dawał sygnały do ataku. Wpuścił na murawę Świderskiego i Buksę. Dorzuciliśmy drugiego gola, który zamknął mecz, brakowało jednak pójścia za ciosem.

Męczyliśmy się grając w przewadze

I tak i nie. Wiadomo, jako kibice chcemy oglądać jak najwięcej goli. Przy bezpiecznym wyniku i grze przeciwko 10 rywali, mogliśmy poszukać kolejnych trafień. Kto wie, może bilans bramkowy będzie ważny na koniec kwalifikacji? Nie ma sensu owijać w bawełnę, rywal w drugiej połowie „pękł” i była szansa wygrać wyżej. Jednocześnie, możemy znaleźć bardzo prosty argument, dlaczego przy wyniku 2:0 oszczędzaliśmy siły. W niedzielę czeka nas być może kluczowe dla walki o Euro 2024 spotkania przeciwko Mołdawii. Z Wyspami Owczymi zrobiliśmy swoje, mamy 3 punkty – teraz czas na poważniejsze wyzwanie. Wygrywamy dwa spotkania, które pozostały nam w kwalifikacjach i jedziemy na mistrzostwa Europy.

Nie można zachwycać się takim zwycięstwem!

Owszem, nie można. Tylko, czy ktoś się zachwyca? Wynik jest dobry, gra była solidna. Naszym zdaniem lepsza niż u schyłku kadencji Fernando Santosa, chociażby ze względu na grę bez piłki, umiejętność szybkiej wymiany podań. Nie było czym się „jarać”, ale trudno płakać nad zwycięstwem. Uczciwa ocena sytuacja przyjdzie w niedzielę, po meczu z Mołdawią. Jeśli dziś, opisując mecz z Wyspami Owczymi, szanujący się dziennikarze twierdzą „no ledwo wygraliśmy, ale Czesi to nas rozjadą”, to trudno o jakąkolwiek logiczną analizę. Na wczorajszy mecz nie było celu minimum ani celu maksimum. Był jeden cel – zdobycie trzech punktów. I ten cel został zrealizowany, bez żadnych niepotrzebnych nerwów. Wstrzymajmy się z krytyką. Mamy wszystko w swoich nogach i jeśli w niedzielę kadra Probierza nie poradzi sobie z Mołdawią, będziemy mieli święte prawo narzekać. Krytykowanie na zapas nie ma żadnego sensu.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,651FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ