Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jak na razie radzi sobie bardzo słabo, jak na zwycięzcę Ligi Mistrzów przystało. Przed 12. kolejką ekipa z Opolszczyzny zajmowała odległe, 8. miejsce. Wygrali jak dotąd jedynie 6 meczów, przegrywając 5, w tym ostatnio zostali rozbici przez Trefla Gdańsk. Na ZAKSĘ spadły wszelkie plagi, w postaci kontuzji i spadku formy. Na domiar złego kontuzji palca doznał Aleksander Śliwka, co uniemożliwiło mu grę w starciu z Projektem. Natomiast Projekt Warszawa jest w zupełnie odwrotnej sytuacji. Po pokonaniu Jastrzębskiego Węgla stołeczny zespół pozostał na 2. miejscu w tabeli, lecz odrobił większość strat do lidera – przed tą kolejką tracili tylko jeden punkt do Jastrzębskiego. Warszawiacy są w świetnej dyspozycji i dzisiaj była idealna okazja, by móc dogonić Jastrzębski, lub przynajmniej nie dać im odskoczyć.
Świetny początek ZAKSY
Przed startem tego meczu faworytem oczywiście był Projekt. Jednakże początek pierwszego seta potoczył się nieco inaczej. Był on bardzo wyrównany, a ZAKSA nie pozwalała przyjezdnym ze stolicy na zbyt wiele (8-8). Kędzierzynianie uwierzyli, że da się powstrzymać silniejszego na chwilę obecną przeciwnika i objęli prowadzenie 13-10. W ataku bardzo dobrze radził sobie Bartosz Bednorz wraz z Jakubem Szymańskim. ZAKSA utrzymywała prowadzenie na poziomie 2-3 punktów, Projekt miał problemy z dogonieniem rywala (18-15). Bywały momenty, kiedy to warszawiacy zdołali dogonić Koziołki (20-20), lecz remis to był w tym secie ich szczyt możliwości. Po ataku Szymańskiego i nieskutecznym przyjęciu Damiana Wojtaszka pierwszy set zakończył się wynikiem 25-22 dla kędzierzynian.
Wrócił ten Projekt, jaki znamy z tego sezonu
Podobnie jak na początku pierwszej partii, w drugim secie na starcie obydwa zespoły szły ze sobą „łeb w łeb” (8-8). Na początku po stronie Projektu szwankowała zagrywka, stołeczna ekipa w tym elemencie nie radziła sobie najlepiej. Lecz po asie serwisowym Bartłomieja Bołądzia Projekt wypracował sobie przewagę (9-12). Dzięki dobrej grze Bołądzia, ale też nie tylko wicelider pozostawał poza zasięgiem kędzierzynian (14-20). Wiele wskazywało na to, że ekipa 3-krotnego zwycięzcy Ligi Mistrzów musiała spisać tego seta na straty. Pod koniec przewaga podopiecznych Piotra Grabana nieco stopniała, ale skończyła się po ich myśli, wynikiem 21-25.
Trzeci set zaczął się inaczej niż 2 poprzednie części tego meczu. Tym razem przewaga Projektu już na starcie była wyraźna (6-9). Bardzo długo warszawiacy się tym prowadzeniem nie nacieszyli, bowiem siatkarze ZAKSY złapali rytm gry i musieli bronić przewagi (12-12). Wiceliderowi udało się wyjść z tej sytuacji obronną ręką i wciąż byli bliżej wygrania trzeciej partii (14-17). W tym momencie kędzierzynianie już opadli z sił, za to stołeczny zespół zbliżał się z każdym punktem do objęcia prowadzenia w setach (17-22). Skuteczny w ataku wręcz do bólu Bołądź, oraz siła Projektu w kolektywie pozwoliła wygrać trzecią partię 20-25.
3 punkty jadą do Warszawy!
Przyszedł czas na czwartego seta. Ponownie nieco lepiej zaczął Projekt, jednak ich start nie był już tak dobry, jak ten w trzeciej partii (9-9). ZAKSA nie odpuszczała, walczyła zaciekle, ale wciąż Projekt prezentował się lepiej na parkiecie hali w Kędzierzynie-Koźlu (12-15). Poziom tego meczu niestety mocno zaniżały zepsute zagrywki po obu stronach – przy stanie 15-19 dla Projektu to było łącznie aż 36 błędów w serwisie! Dla kontrastu, tylko 3 serwisy zakończyły się asem. Punkty do tabeli zaczęły ZAKSIE z każdą chwilą uciekać (18-20). Mimo to Koziołki nie składały broni i jeszcze się tliła nadzieja na doprowadzenie do tie-breaku. Niestety, wola walki i chęci to za mało na tak dysponowany Projekt. Andrzej Wrona atakiem zakończył czwartą partię 22-25, jednocześnie kończąc to spotkanie.
To starcie, mimo porażki, może dodać kibicom ZAKSY odrobinę optymizmu. Nie zagrali bardzo źle, choć gra kędzierzynian w zagrywce pozostawiała wiele do życzenia. Potrafili postawić opór silniejszemu jak na razie od siebie rywalowi, i to w dodatku bez swoich dwóch kluczowych zawodników – Łukasza Kaczmarka (wszedł tylko na chwilę w czwartym secie, nie zdobył ani jednego punktu) i Aleksandra Śliwki. Robili wszystko, co mogli, ale Projekt był po prostu za silny. Podopieczni Piotra Grabana po raz kolejny potwierdzili, że są poważnym kandydatem do tytułu mistrza Polski.