Polityka mniejszych skoków. Dlaczego polscy piłkarze zaczęli omijać czołowe ligi?

W trakcie letniego okienka transferowe, żaden polski piłkarz nie dołączył do klubów Premier League. Nie mamy także żadnego nowego rodaka w LaLidze, co akurat nie jest żadną niespodzianką. Bundesliga? Owszem, transfer zanotował Dawid Kownacki, ale to przenosiny z niższej ligi niemieckiej. Serie A? Mateusz Łęgowski, który przeniósł się do Salernitany z Pogoni Szczecin. Liga francuska? Radosław Majecki wracający do AS Monaco z wypożyczenia w Cercle Brügge. Szału nie ma. Dlaczego tak niewielu polskich piłkarzy trafiło do pięciu najsilniejszych europejskich lig?

REKLAMA

Wbrew pozorom, w ostatnich tygodniach widzieliśmy wiele ciekawych transferów rodzimych zawodników

Tylko z samej Ekstraklasy odeszło sześciu Polaków, którzy stali się bohaterami transferów przekraczających milion euro. Michał Skóraś wybrał ligę belgijską. Maik Nawrocki ligę szkocką, Szymon Włodarczyk austriacką, Łukasz Łakomy szwajcarską, a Mateusz Kowalczyk duńską. Jedynie wspomniany Łęgowski odważył się na angaż w topowej lidze. Dla porównania, w sezonie 2020/21 szóstka najdroższych Polaków z Ekstraklasy trafiła do Brighton, Wolfsburga, Derby, Brighton, Norwich oraz Augsburga. Zauważalna różnica, prawda?

Oczywiście, transfery Karbownika czy Kozłowskiego do Brighton, Białka do Wolfsburga, Puchacza do Unionu Berlin, Praszelika do Hellas Verony, Dziczka do Lazio Rzym, czy wskazując najbardziej obrazowo – Kapustki do Leicester były mocne medialnie. Problem w tym, że polscy piłkarze trafiali do klubów, w których nie mieli większych nadziei na grę. Część z nich potrafiła zapracować na swoje szanse, inni jednak błyskawicznie zostali odsunięci na boczny tor i oddani na wypożyczenia do słabszych zespołów. To musiało dać do myślenia. I dało!

Michał Skóraś po udanym sezonie w Lechu Poznań na nowy klub wybrał czołowy zespół ligi belgijskiej. Na ten moment nie jest piłkarzem pierwszego składu, ale uzbierał już 244 minut gry. Włodarczyk zaskakuje, bowiem ma już na swoim koncie 5 trafień dla Sturmu Graz. Nawrocki? Zagrał dwa mecze w pierwszym składzie Celticu. Łakomy dwa ostatnie spotkania Young Boys zaczynał w podstawowym składzie, jedynie Mateusz Kowalczyk czeka na swój debiut w Bröndby IF. Wymienione grono szybko opuściło Ekstraklasę, ale nie rzuciło się na głęboką wodę, a spokojnie zanurzyło na stosunkowo bezpieczną głębokość. Będzie dobrze – to ruszą dalej. Nie będzie – ekstraklasowy brzeg wciąż jest blisko.

Wydaje się, że w głowach piłkarzy i ich agentów zaszła pewna przemiana

Wybór drogi rozwoju występuje w bardziej logiczny sposób. Zawodnicy nie trafiają do klubów z mocnymi nazwami, a miejsc, w których mogą liczyć na regularną grę. Koronnym przykładem może być Jakub Kiwior. Po odejściu z GKSu Tychy wylądował w młodych drużynach Anderlechtu, następnie trafił do słowackiej Podbrezovy, Ziliny, Spezii, aż ostatecznie wylądował w Arsenalu. Krok po kroku. Wiele małych skoków, zamiast jednego dużego. Wydaje się, że takie podejście pomaga rozwijać się piłkarzom.

Sebastian Szymański w Dinamie Moskwa stał się lepszym zawodnikiem niż w Legii Warszawa. Potem przeskoczył kolejną poprzeczkę w Feyenoordzie Rotterdam, a teraz zachwyca w Fenerbahce. My jako kibice możemy czuć niedosyt, bo chętnie widzielibyśmy Szymańskiego w Bundeslidze czy LaLidze. On sam najwyraźniej chce jednak spokojnie się do tego przygotować. Najważniejsze – to grać regularnie. Podwyższać poprzeczkę, ale zawieszać ją na realnych wysokościach. Ostatecznie bowiem, każdy piłkarz chce grać w jak najsilniejszym klubie. W tym wszystkim chodzi jedynie o to, by podjąć wyzwanie, gdy jest się na nie gotowym.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,604FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ