Nieszczęsny Szczęsny – symbol problemów na wielkich turniejach?

Na samym początku podkreślę, że WOJCIECH SZCZĘSNY TO TOPOWY BRAMKARZ. I nie uważam, że tylko jego możemy winić za porażkę w meczu otwarcia Euro ze Słowacją. Prawda jest jednak taka, że o ile w klubie potrafi grać kapitalne spotkania, tak w reprezentacji od kilku lat nie potrafi zachwycić nas swoimi umiejętnościami. I wbrew temu co może sugerować nazwisko, ostatni mecz reprezentacji potwierdził, że Szczęsny przynosi nam po prostu pecha…

REKLAMA

Czy Szczęsny zawinił przy bramce na 0:1?

O ile przy drugim golu Słowaków polski goalkeeper nie miał nic do powiedzenia, tak w przypadku pierwszej bramki można mieć do niego pretensje. Na temat niefortunnej interwencji Pana Wojciecha wypowiedzieli się już tacy fachowcy jak Rafał Gikiewicz, Jan Mucha czy Jan Tomaszewski. Oczywiście nie ma co traktować ich słów jak mądrości nieomylnych wyroczni, ale warto zaznaczyć, że wszyscy trzej wskazywali na jeden aspekt. Według wspomnianych ekspertów Wojciech Szczęsny powinien próbować interweniować nogami, a nie uciekać się do odbijania piłki ręką. Osobiście taka teza mnie przekonuje. Ujęcia z góry nie pozostawiają złudzeń co do przyjętej przez niego pozycji  – bramkarz naszej reprezentacji był ustawiony wzorowo. Jednak mimo to  – jak pokazały powtórki – Szczęsny po prostu nie zdążył z reakcją. Oczywiście swoje 5 groszy dorzucił w tej sytuacji Kamil Glik, jednak nie zmienił on toru lotu piłki aż tak mocno, by uniemożliwić odpowiednią reakcję. Futbolówka wpadła do sieci tuż przy bliższym słupku, dokładnie przy tym, którego pilnował 31-latni zawodnik Juventusu.

Pech ma sklerozę i lubi się powtarzać

Podobnie jak wielu kibiców wychodzę z założenia, że przynajmniej od czasu do czasu bramkarz powinien dać od siebie „coś ekstra”. Oczywistym jest to, że nie ma co liczyć, by człowiek grający między słupkami w pojedynkę zaprowadził nas na salony europejskiego futbolu. Jednak statystyki Wojciecha Szczęsnego na wielkich turniejach są po prostu kiepskie. Od zawodnika z takimi umiejętnościami i z przeszłością klubową oczekujemy więcej pozytywów. Dawniej w DNA polskiej reprezentacji była znakomita gra na pozycji bramkarza. A jak było ostatnimi czasy? Cóż, można napisać, że rozczarowująco. Na Mistrzostwach Europy w 2012 r. „Szczena” przy pierwszym golu Greków nie zrozumiał się z obrońcami, a później sprokurował karnego (za co wyleciał z boiska). Kiedy 4 lata później pojechaliśmy do Francji Szczęsny zagrał (jedyne) dobre spotkanie przeciwko Irlandii Północnej i…  zakończył je z kontuzją. Mundial w 2018 rozpoczął od złego wyjścia z bramki w starciu z Senegalem, a zakończył jako najgorszy bramkarz mistrzostw według oficjalnych statystyk FIFA (współczynnik udanych interwencji na poziomie 16,7%).

Potrzeba kogoś jak Boruc

W obecnie trwających Mistrzostwach Europy zapisał się w historii już dwukrotnie…  i to za sprawą jednej interwencji. Wojciech Szczęsny pobił rekord w zdobyciu najszybszego samobója i dokonał tego jako pierwszy bramkarz w historii Mistrzostw Europy. I mimo bardzo negatywnego wydźwięku ostatnich kilku zdań naprawdę nie uważam, by był słabym piłkarzem. W klubach wielokrotnie potwierdzał swoją klasę. Sęk w tym, że nie idzie mu w narodowej kadrze – najważniejszym zespole kilkudziesięciu milionów Polaków. I nie jest pierwszym, który cierpi na podobną przypadłość. Wcześniej podobny „syndrom” dolegał Jerzemu Dudkowi, który potrafił czarować w Feyenoordzie i Liverpoolu, ale zawodził w biało-czerwonych barwach. Na mundialu w 2006 r. Paweł Janas postawił na Artura Boruca i okazało się… że można, że nie ma katastrofy. I kogoś takiego, kto tak jak Boruc na turniejach w 2006 i 2008 byłby w stanie utrzymywać wynik w trudnych momentach potrzebują nasze Orły. Umówmy się, że pod względem mentalnym z dyspozycją graczy z pola bywa różnie. Zwłaszcza w polskich realiach presja oczekiwań, stres i zmęczenie mogą spętać nogi. Dlatego dobrze, by bramkarz potrafił przezwyciężyć podobne problemy i dać impuls reszcie drużyny. Wierzę, że gracz Juventusu potrafi to robić. W końcu jego pozycja w Turynie w przyszłym sezonie ma być ponoć niezachwiana. Szkoda tylko, że nie da się tego przenieść na najważniejsze mecze w reprezentacji.

Przyjrzyjmy się historycznym turniejom

Kiedy popatrzymy na największe sukcesy w historii Reprezentacji Polski w piłce nożnej zauważymy, że w ich osiągnięciu kluczową rolę odgrywali bramkarze. Na Igrzyskach w 1972 r. był to Hubert Kostka, na mundialu w 1974 r. i w kolejnych Igrzyskach (poza finałem, w którym sam poprosił o zmianę) świetnie spisywał się Jan Tomaszewski, a na Mistrzostwach Świata w 1982 r. pewnym punktem zespołu był Józef Młynarczyk. Kiedy spojrzymy na nasz ostatni dobry wynik jakim był ćwierćfinał Euro 2016 to tu także jednym z głównych bohaterów był Łukasz Fabiański.

Polska bramkarzami stoi…

Mówi się, że komfortowej sytuacji na pozycji bramkarza może nam zazdrościć praktycznie cała piłkarska Europa. Dlaczego więc z tego nie korzystamy? W kadrze na Euro zabrakło miejsca dla Radosława Majeckiego , Bartłomieja Drągowskiego czy wspomnianego wcześniej Rafała Gikiewicza. Choć cała trójka miała argumenty ku temu, by na europejski czempionat pojechać. Jednak poza Szczęsnym Paulo Sousa zabrał na turniej jeszcze dwóch innych bramkarzy. I moim zdaniem najwyższa pora, by z jednego z nich skorzystać. Skoro mówimy, że w kwestii obsady bramki decydują detale, to jakim ryzykiem obarczona jest w tym wypadku zmiana? Pewnie część z Was zarzuci mi, że jestem jakimś Fabianoholikiem. Ale nic z tych rzeczy – oglądałem kilka występów Łukasza Skorupskiego i nie miałbym nic przeciwko, by to on stanął w bramce w kolejnym meczu. Sousa miał prawo ustalić własną hierarchię bramkarzy i zrobił to praktycznie od razu. Tyle, że Szczęsny nie pierwszy raz pokazał, że na wielkim turnieju bluza z numerem 1 mu nie służy…

Foto Livephotosport/Depositphotos

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,608FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ