Kosowo, Litwa, Liechtenstein – maluczcy wchodzą na europejskie salony

Kiedy rok temu UEFA powoływała do życia Ligę Konferencji, przedstawiała ją jako rozgrywki, w których szansę pokazania się dostaną ci teoretycznie najsłabsi. I faktycznie. W tym aspekcie nowa europejska liga spisuje się doskonale. Dzięki stworzeniu LKE, w ubiegłym sezonie na europejskim podwórku zadebiutował Gibraltar oraz Armenia. W tym roku awans wywalczyli kolejni debiutanci: Kosowo, Litwa oraz Liechtenstein.

REKLAMA

Od początku pojawienia się pomysłu trzeciej ligi europejskiej, idea ta miała wielu przeciwników. Jako główne zarzuty przedstawiano m.in stwierdzenia, iż LKE posłuży UEFIE jedynie do kolejnego wzbogacenia, a piłkarzy obciąży jeszcze większą ilością bezsensownych spotkań. Jednak w rzeczywistości rozgrywki okazały się strzałem w dziesiątkę. Pierwszy finał pomiędzy Feyenoordem a Romą przyciągnął masę zainteresowanych. Do tego można było oderwać się od monotonii, która ostatnio towarzyszyła Lidze Mistrzów oraz Lidze Europy. W Lidze Konferencji kibice w końcu mogli doświadczyć tego, za czym tak bardzo tęsknili – różnorodności. W LKE mogliśmy podziwiać zespoły, które dla niedzielnego kibica piłki nożnej były prawdziwą egzotyką, a europejscy potentaci pokroju Romy czy Tottenhamu byli zmuszeni do mierzenia się z zespołami z Kazachstanu, Armenii czy Gibraltaru.

„Piłkarski trzeci świat”

W ostatnich latach dostanie się do Ligi Mistrzów dla teoretycznie słabszych drużyn stało się niemożliwe do wykonania. Dlatego stworzenie Ligi Konferencji w końcu dało nowe możliwości ligom, które nie należały do najsilniejszych na Starym Kontynencie. Mowa tu m.in. o Bułgarii, Armenii, Estonii, Kazachstanie oraz Gibraltarze. Umówmy się, nie jest to europejska czołówka, a dzięki LKE ligi te miały swojego przedstawiciela. Jak im poszło? No niezbyt wybitnie, bo wszystkie ekipy z tych krajów zajęły ostatnie miejsce w tabeli. Jednak nie to było najważniejsze. Kluby pokroju Flory Tallinn, Lincoln Red Imps czy Alashkertu Erywań w końcu miały szansę pokazania się szerszemu gronu odbiorców.

Grono debiutantów wciąż się powiększa

W tym roku awans do Ligi Konferencji uzyskali kolejni debiutanci (może jeszcze bardziej zadziwiający niż zeszłoroczni). Chodzi tu o Kosowo, Liechtenstein oraz Litwę. Szczególnie pierwsza dwójka może być prawdziwym zaskoczeniem. Kosowo dopiero w 2016 roku zostało oficjalnie członkiem UEFA, a do tej pory tamtejsze drużyny odpadały w przedbiegach. Jednak w tym roku awans wywalczył mistrz kraju – FC Ballkani. Wydatnie pomogła w tym ścieżka mistrzowska, gdyż ekipa z Kosowa mierzyła się kolejno z drużynami z San Marino, Islandii oraz Macedonii. Jednak jak to się zwykło mówić – liczy się efekt (ze ścieżki mistrzowskiej skorzystał także Lech Poznań). Aczkolwiek w grupie czeka ekipę z Kosowa trudne zadanie. Ballkani zmierzą się w niej ze Slavią Pragą, CFR Cluj oraz Sivassporem.

Najbardziej niebywały jest jednak przypadek FC Vaduz. Liechtenstein nie posiada własnej ligi, a jedyny profesjonalny klub – Vaduz – występuje w lidze szwajcarskiej. Z tego powodu drużyna nie może grać w eliminacjach do Ligi Mistrzów, a udział w europejskich pucharach zapewnia sobie dzięki zwycięstwu w amatorskim Pucharze Liechtensteinu. Co najciekawsze, FC Vaduz występuje obecnie drugiej lidze szwajcarskiej, a mimo to został uczestnikiem LKE. Udało się to dzięki pokonaniu tureckiego Konyasporu oraz austriackiego Rapidu Wiedeń (z którym przegrała Lechia Gdańsk). No co tu dużo mówić – robi wrażenie! Biorąc pod uwagę drużyny, jakie wyeliminował Vaduz, w fazie grupowej piłkarze z księstwa wcale nie są bez szans. Wszak rywalizować oni będą z Dnipro, Apollonem Limassol oraz AZ Alkmaar.

Kolejnym debiutantem w europejskich pucharach została Litwa, gdzie piłka nożna pogrążona jest w ogromnym kryzysie. Dlatego też awans Żalgirisu Wilno może być światełkiem w tunelu na poprawę tej fatalnej sytuacji. W eliminacjach do Ligi Mistrzów Litwini rozprawili się ze szwedzkim Malmo, a w ostatniej rundzie kwalifikacji do Ligi Europy Żalgiris minimalnie uległ Łudogorcowi Razgrad (decydująca bramka padła dla Bułgarów w 120. minucie). W grupie Litwini rywalizować będą z FC Basel, Slovanem Bratysława oraz Piunikiem Erywań.

Widoki na przyszłość

Obecnie w Europie pozostało jedynie dziewięć krajów, którym nigdy nie udało się zakwalifikować do pucharów. Są to:

  • Islandia
  • Irlandia Północna
  • Walia
  • Bośnia i Hercegowina
  • Czarnogóra
  • Wyspy Owcze
  • Malta
  • Andora
  • San Marino

Jednak wnioskując po eliminacjach, grono to niedługo może zdecydowanie się zmniejszyć. O awans otarły się drużyny z Irlandii Północnej, Malty oraz Bośni i Hercegowiny. Irlandzkie Linfield dopiero w rzutach karnych przegrało z łotewskim RFS Riga (które też jest sporym zaskoczeniem). Maltańskie Hamrun stoczyło wyrównany pojedynek z Partizanem Belgrad, a bośniacki Zrijnski Mostar uległ jedynie jedną bramką Slovanowi Bratysława. Dlatego w kolejnej edycji prawdopodobnie będziemy mogli oglądać kolejnych debiutantów.

Krajobraz po eliminacjach

Czy Liga Konferencji spełniła w zeszłym sezonie swoją rolę? Owszem. Biorąc pod uwagę jedynie dawanie szansy najmniejszym (nie będę poruszał innych kwestii, bo nie o tym jest ten tekst), LKE nie można nic zarzucić. Państwa z dolnej półki (oczywiście pod względem piłkarskim) nareszcie mają szansę wejścia na europejskie salony. Zarzut o małej atrakcyjności spotkań można schować między bajki, bo zazwyczaj drużyny te są bardziej zmotywowane niż ci „silniejsi”. A poza tym, ileż to razy można spotkać się z opiniami, że faza grupowa Ligi Mistrzów to flaki z olejem. Dlatego też może czas poszukać jakiegoś urozmaicenia? Wszak to w Lidze Konferencji będziemy mogli spotkać te mniej medialne oraz „słabsze” drużyny. Nie chodzi już o naszych egzotycznych debiutantów, ale np. o ekipy z Rumunii, Słowacji, Łotwy czy… Polski. Bez Ligi Konferencji ligi te miałyby ogromne problemy, aby mieć swojego przedstawiciela w Lidze Mistrzów. A czy nie chodzi właśnie o to, aby każdy miał równe szanse?

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,605FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ