Kiedy po trzech porażkach w trzech pierwszych meczach sezonu 2020/21 Arsenal wylądował na ostatnim miejscu w tabeli, chyba nawet najwięksi zwolennicy Mikela Artety nie wierzyli, że Hiszpan jest w stanie na Emirates stworzyć coś konkretnego. Dziewięć straconych goli, żadnego strzelonego – wszystko wskazywało na to, że projekt budowany przez Artetę zmierza donikąd. Niemniej jednak właśnie wtedy zaczęło się coś, co trwa do dziś. To tamtego lata Arsenal rozpoczął ewolucję, która nie jest jeszcze skończona, ale już przynosi efekty. W poprzednim sezonie Kanonierzy byli jedynym zespołem, który był w stanie nawiązać walkę o mistrzostwo z Manchesterem City, dzięki czemu w tym nadchodzącym po ośmiu latach przerwy zagrają w Lidze Mistrzów.
Arsenal wrócił silniejszy
Po zakończeniu sezonu 2021/22, w którym Arsenal na samym finiszu wypadł z pierwszej czwórki kosztem Tottenhamu, dyrektor sportowy Kanonierów Edu Gaspar w wywiadzie dla The Athletic mówił, że powrót do Ligi Mistrzów zaplanowany był w kolejnej kampanii. Wejście do Champions League już wtedy byłoby wyprzedzeniem planu o rok. Jak Brazylijczyk zapowiadał, tak też było. W następnych rozgrywkach Arsenal pewnie awansował do Ligi Mistrzów, jednak znów można było czuć niedosyt. Kanonierzy liderowali w tabeli niemal od samego początku aż do końcówki kwietnia. Mimo to, słabą ostatnią fazą sezonu pogrzebali swoje szanse na mistrzostwo.
Mimo tego niepowodzenia miniony sezon w wykonaniu Arsenalu znów był ponad stan, jaki na Emirates zakładano. Arsenal miał powrócić do Champions League i to zrobił. Walka o mistrzostwo z pewnością była nieoczekiwanym dodatkiem. I – tak jak poprzednio – ostateczne niepowodzenie nie powinno wpłynąć niekorzystnie na zespół Artety. Po braku awansu do Ligi Mistrzów rok temu Arsenal – wzmocniony przemyślanymi transferami – wrócił silniejszy. Teraz też powinno tak być. Pierwsze sygnały można zauważyć już na rynku transferowym. Bo jak na razie Kanonierzy są królem letniego polowania. Kai Havertz, Jurrien Timber i Declan Rice powinni wznieść Arsenal na wyższy poziom. Tak jak to było w przypadku nowych zawodników rok oraz dwa lata temu.
Pierwszy etap ewolucji – młodzi i perspektywiczni
Jako pierwsze kluczowe okienko transferowe, w którym Arteta zaczął budować zespół zgodnie ze swoją wizją, wskazuje się lato 2021 roku. To właśnie wtedy miał miejsce ten fatalny – opisany na samym początku – start sezonu. Hiszpan nie miał wtedy łatwo. Po wcześniejszej słabej kampanii, zakończonej na ósmym miejscu, zaufanie kibiców do trenera było mocno ograniczone. Jednak – co ważniejsze – Arteta miał pełne poparcie właścicieli klubu, którzy dali mu wolną rękę w kwestii transferów. To właśnie on oraz dyrektor sportowy Edu Gaspar stoją za ewolucją drużyny w ostatnich latach.
Arteta zaczął prebudowę od ściągania zawodników młodych, ale jednocześnie pasujących do jego sposoby gry. Jednym z najważniejszych transferów tamtego okienka stał się ten, który był najmocniej krytykowany. Arsenal wykupił z Sheffield United za 28 milionów euro Aarona Ramsdale’a, który w dwóch wcześniejszych sezonach spadał z Premier League. Mimo to, Arteta widział w nim potencjał, a jego charakterystyka bardziej mu pasowała niż ta Bernda Leno. Ramsdale jest sześć lat młodszy, znacznie lepiej gra na przedpolu oraz nie ma problemów z rozgrywaniem piłki zarówno krótkim, jak i dalekim podaniem.
Arsenal wydał wówczas ponad 160 milionów euro, a najdroższym zakupem był Ben White. Anglik okazał się jednak niezbędny w zmianie sposobu gry. Arsenal – zgodnie z filozofią Artety – miał teraz dłużej utrzymywać się przy piłce i częściej budować akcje od tyłu. Oprócz wspomnianej dwójki The Gunners zasilili także Takehiro Tomiyasu, Nuno Tavares, Albert Sambi-Lokonga i Martin Odegaard, który był wcześniej wypożyczony. Kanonierzy postawili wówczas na młodych zawodników, którzy mieli się rozwijać i iść w górę razem z zespołem. W momencie transferu żaden z nowo pozyskanych piłkarzy nie miał więcej niż 23 lat. To okienko transferowe można uznać za pierwszy krok w procesie odbudowy klubu. Co prawda, Arsenal zakończył sezon tuż za pierwszą czwórką, jednak był to dopiero początek.
Drugi etap ewolucji – seryjni zwycięzcy
Arteta wraz z Edu wiedzieli, że do wykonania następnego kroku potrzebne są wzmocnienia. Nie odeszli oni jednak od wyznaczonej wcześniej polityki. Arsenal nadal starał się sprowadzać młodych i perspektywicznych zawodników, którzy w przyszłości mieli stanowić o sile podstawowego składu. W tym celu na Emirates sprowadzono 22-letniego Fabio Vieirę za 35 milionów euro oraz 3 lata młodszego Marquinhosa. Mimo to, Arsenal zadbał także o większą ilość doświadczenia. Młoda drużyna The Gunners w końcówce wcześniejszego sezonu nie zdołała poradzić sobie z presją walki o pierwszą czwórkę. W tym celu działacze Kanonierów sięgnęli po Gabriela Jesusa oraz Oleksandra Zinchenkę.
Arteta znał obu z pracy jako asystent w Manchesterze City. Obaj mieli nie tylko podnieść poziom zespołu, ale wnieść do szatni mentalność zwyciężania i zarazić nią pozostałych. W swoim poprzednim klubie Jesus i Zinchenko seryjnie zdobywali trofea, dzięki czemu mieli stać się liderami w nowej ekipie. Ponadto obaj najlepsze lata kariery mają jeszcze przed sobą i wpisywali się w politykę transferową klubu. Co więcej, transfery te były kolejnymi etapami w procesie ewolucji stylu gry Arsenalu.
Zinchenko w nowym zespole pełni dokładnie taką samą rolę jak w poprzednim. W defensywie gra jako lewy obrońca, jednak w fazie posiadania piłki staje się dodatkowym środkowym pomocnikiem. Z kolei mobilność i uniwersalność Jesusa pozwoliły Kanonierom na grę bez typowej klasycznej „dziewiątki”, na czym korzystali inni ofensywni gracze. Dzięki tym dwóm zmianom Arsenal stał się mniej przewidywalny zarówno w fazie budowania gry, jak i finalizacji. Duży wpływ na to miał również powrót z wypożyczenia Williama Saliby, który stworzył duet stoperów z Gabrielem. Na prawą stronę defensywy przesunięty został Ben White, który – w wyniku zejścia Zinchenki do środka – podczas posiadania piłki często stawał się trzecim środkowym obrońcą.
Arsenal poszerza kadrę
Na początku poprzedniego sezonu Arsenal wyglądał jak drużyna kompletna. W pierwszej jedenastce Kanonierów ciężko było znaleźć jakikolwiek słaby punkt. Wszystko się zazębiało i z każdym kolejnym tygodniem drużyna Artety utwierdzała kibiców, że jest w stanie powalczyć o mistrzostwo. Koniec końców Arsenalowi nie udało się sięgnąć po tytuł, a kluczowa okazała się wąska kadra i brak jakościowych zmienników. Zresztą zauważyć można to było już wcześniej, dlatego też Arteta już w zimie domagał się wzmocnień. Mimo że Arsenalowi nie udało się wówczas sięgnąć po cele numer jeden, jakimi byli Mychajło Mudryk i Moises Caicedo, to nie popełnili tego samego błędu co rok wcześniej.
Na Emirates za łącznie 35 milionow euro trafili Leandro Trossard oraz Jorginho. Dwaj zawodnicy ograni w Premier League, którzy nie potrzebowali czasu na aklimatyzację i mający wzmocnić rywalizację na poszczególnych pozycjach. Co prawda, obaj nie wpisywali się w politykę Arsenalu dotyczącą stawiania na młodych piłkarzy, jednak były to typowe transfery krótkoterminowe, które miały pomóc drużynie w walce o mistrzostwo. Ostatecznie Kanonierom nie udało się sięgnąć po tytuł. Mimo to, transfery Jorginho i Trossarda można uznać za udane. Podobnie jak sprowadzanego z myślą o przyszłości Jakuba Kiwiora. Polak w końcówce sezonu całkiem nieźle zastępował kontuzjowanego Williama Salibę i pokazał, że w nadchodzącej kampanii może być solidnym zmiennikiem.
Trzeci etap ewolucji – gwiazdy
Mimo niedosytu na koniec sezonu, związanego z przegranym mistrzostwem, Arsenal zrobił kolejny krok do przodu, awansując do Ligi Mistrzów. Teraz stoją przed kolejnym wyzwaniem – jak skutecznie połączyć ligę i puchary? W minionych rozgrywkach Arteta, wiedząc, że ma wąską kadrę odpuścił nieco zarówno Ligę Europy, jak i krajowe puchary, wszystkie siły rzucając na Premier League. Teraz – z Ligą Mistrzów na horyzoncie – taka opcja nie wchodzi w grę. Kanonierzy będą musieli radzić sobie co najmniej na dwóch frontach, dlatego też potrzebne są kolejne wzmocnienia. Transfery Havertza, Timbera i – przede wszystkim – Rice’a pokazują jednak, że na Emirates właśnie dokonuje się kolejny etap w ewolucji drużyny.
Arsenal ponownie sięgnął po młodych zawodników, którzy najlepsze lata mają jeszcze przed sobą. Niemniej jednak, wszyscy oni obecnie są w stanie podnieść poziom zespołu. Rice był jednym z najbardziej rozchwytywanych zawodników tego lata. W Arsenalu ma on być brakującym elementem, który pozwoli wejść ekipie Artety na jeszcze wyższy poziom. Kai Havertz, pomimo nie najlepszego pobytu w Chelsea, to wciąż jeden z najbardziej obiecujących młodych talentów. Niemiec w poprzednim klubie nie potrafił pokazać w pełni swojego potencjału, jednak Arteta już nieraz udowodnił, że potrafi wyciągać z piłkarzy to, co najlepsze. Z kolei Timber to kolejny perspektywiczny i bardzo uniwersalny zawodnik, który może być zabezpieczeniem zarówno na środku, jak i na prawej stronie defensywy.
W trwającym okienku Arsenal wydał grubo ponad 200 milionów euro tylko na trzech zawdoników. Niemniej jednak, wszystkie te transfery wydają się być przemyślane i pasować do stylu gry zespołu. Arteta wraz z Edu mają określony plan działania, dzięki czemu praktycznie wszyscy pozyskani gracze się sprawdzają. Tego lata Arsenal zagrał ryzykownie, jednak takie są dzisiaj realia rynku. Za jakość trzeba płacić. To kolejny etap ewolucji, jaką Arteta przeprowadza na Emirates. Patrząc na dotychczasowy rozwój Arsenalu pod okiem Hiszpana, trudno stwierdzić, aby teraz miało się nie udać.