21. kolejka Premier League została rozdzielona na dwie części – połowa zespołów zagrała w miniony weekend, a połowa swoje mecze rozegra w następny. Jako że w środku tygodnia zostaną rozegrane jeszcze powtórki meczów Pucharu Anglii to – aby nasze spostrzeżenia się nie przeterminowały – postanowiliśmy rozdzielić nasze podsumowanie na dwie części. Dziś zapraszamy Was na wnioski z minionego weekendu, a za tydzień podsumujemy kolejne 5 meczów.
Burnley zmieniło sposób gry, ale niewiele to daje
Kiedy Burnley wywalczyło awans do Premier League Vincent Kompany był zewsząd chwalony za pracę, jaką wykonał na Turf Moor. Po awansie do wyższej ligi jego warsztat trenerski został wystawiony na próbę i… na razie tej próby nie wytrzymuje. Jego zespół na samym początku sezonu grał w stylu, który dał im sukces w Championship. Burnley nastawialo się na grę w piłkę, często robili dobre wrażenie, ale taka filozofia nie przynosila wielu punktów. W ostatnim czasie Vincent Kompany uprościł grę swojego zespołu. Więcej jest gry bezpośredniej, mniej ryzyka w rozegraniu i wysokiego pressingu, jednak w ligowej tabeli nic nie drgnęło.
W piątkowy wieczór Burnley miało naprzeciwko idealnego przeciwnika, aby wrócić do filozofii, która dała im sukces. W końcu grali u siebie z Luton, czyli zespołem, z którym w poprzednim sezonie rywalizowali w Championship. Mimo to Vincent Kompany zdecydował się na grę prostymi środkami i częste wchodzenie w kontakt fizyczny, w czym Luton przecież czuje się bardzo dobrze. The Clarets w całym spotkaniu mieli tylko 39% posiadania piłki. Choć mogło to być podyktowane prowadzeniem Burnley, tak do momentu strzelenia pierwszej bramki wskaźnik był tylko nieznacznie wyższy (42%). Ostatecznie Luton wyrównało dopiero w doliczonym czasie gry i mecz skończył się wynikiem 1:1, natomiast po tym, co Burnley pokazywało w Championship powinniśmy oczekiwać, że właśnie w takich starciach pokażą wyższość nad bezpośrednimi rywalami w walce o utrzymanie. Inaczej trudno będzie pozostać w Premier League na następnym sezon.
Gdyby nie Cole Palmer Chelsea mogłaby zapomnieć o europejskich pucharach przez Premier League
Chelsea wykorzystała łatwiejszy terminarz w ostatnich miesiącach zdobywając 12 z 15 możliwych punktów i – nawet jeśli nie odrobią strat w półfinałowym rewanżu Carabao Cup z Middlesbrough – to mogą jeszcze mieć realne nadzieje na awans do europejskich pucharów w przyszłym sezonie przez ligę. Mimo 4 zwycięstw w 5 ostatnich meczach Premier League zespół Mauricio Pochettino niespecjalnie przekonuje. W ofensywie The Blues bardzo rzadko bazują na wypracowanych schematach, a zdecydowanie częściej na inwencji twórczej poszczególnych piłkarzy. W tym najlepszy jest Cole Palmer.
21-latek w meczu z Fulham (1:0) może nie był graczem wybijającym się ponad resztę, ale finalnie to on wykorzystał rzut karny zdobywając jedyną bramkę w meczu oraz pośrednio doprowadził do tej jedenastki zagrywając trudne do wykonania podanie w pole karne do Sterlinga. Zapewnił moment błysku, który ostatecznie doprowadził do gola. Od grudnia, kiedy przebywał na boisku (bo jeden mecz pauzował za kartki, a raz rozpoczął jako rezerwowy) mial bezpośredni udział przy 7 z 8 goli. Wydaje się, że wizja klubu na Palmera zakładała, że będzie to piłkarz na pograniczu podstawowego składu, a dziś to bezapelacyjnie lider ofensywy The Blues. Nie wiemy, gdzie byłby zespół Pochettino, gdyby nie Cole Palmer, natomiast postawimy tezę, że już teraz mogliby zapomnieć o awansie do europejskich pucharów przez rozgrywki ligowe.
Kevin De Bruyne powrócił, a Premier League nie jest na to gotowa
- 69.minuta – Kevin De Bruyne wchodzi na boisko w rozgrywkach Premier League po raz pierwszy od 1. kolejki, kiedy nabawił się kontuzji.
- 74. minuta – Belg strzela bramkę wyrównującą na 2:2.
- 90+1. minuta – De Bruyne zalicza asystę przy zwycięskim golu na 3:2.
Powrót do gry Kevina De Bruyne jest wydarzeniem tej kolejki w Premier League. Tydzień temu zagrał już w Pucharze Anglii i także zaliczył asystę, ale w lidze błysnął jeszcze bardziej. Głównie dzięki niemu Manchester City zdobył 3 punkty, które są niezwykle ważne w walce o tytuł. 32-latek przypomniał, jak znakomitym jest piłkarzem.
Przez cały sezon Manchester City całkiem nieźle radził sobie z absencją swojego najlepszego piłkarza w ostatnich sezonach. Problem pojawił się dopiero po listopadowej przerwie reprezenacyjnej. Najpierw przez uraz wypadł Jeremy Doku, potem to samo spotkało Erlinga Haalanda, przez co Manchester City musiał radzić sobie bez trzech największych „game-changerów” – zawodników, którzy tworzą przewagę indywidualną. Norweg ciągle się leczy, a Doku w meczu z Newcastle nie był sobą (zagrał pierwszy raz po kontuzji) i w efekcie Obywatele mieli problemy. W porę pojawił się jednak Kevin De Bruyne, który odmenił to spotkanie. W ciekawy sposób jego występ podsumował Pep Guardiola: – Jakość i wizja Kevina De Bruyne’a w ostatniej tercji boiska to nie taktyka. To talent – powiedział. I czasami, aby wygrać mecz ten talent jest niezbędny.
Jarrad Branthwaite to środkowy obrońca z potencjałem na czołowe zespoły
Wczoraj na Goodison Park Everton bezbramkowo zremisował z Aston Villą. The Toffees zostali trzecim zespołem w tym sezonie, który zachował czyste konto w meczu z The Villans (po Liverpoolu oraz Nottingham) i był to ich siódmy mecz na zero z tyłu w obecnych rozgrywkach Premier League. Duża w tym zasługa Jarrada Branthwaite’a. Anglik jest największym objawieniem Evertonu w tym sezonie. Latem wrócił na Goodison Park po wypożyczeniu z PSV i stał się kluczową postacią drużyny Seana Dyche’a. 21-latek wskoczył do składu w 3. kolejce i – wyłączając mecz, w którym był zawieszony za nadmiar żółtych kartek – nie opuścił w Premier League ani minuty.
Everton Seana Dyche’a miksuje różne sposoby bronienia – od wysokiego pressingu, przez ustawienie w średnim bloku po głęboką defensywe. Wydaje się, że dzięki umiejętnościom Anglika zespół ma więcej atutów w obronie wysokiej. Branthwaite to stoper proaktywny, często wychodzi ze strefy grając na wyprzedzenie. Ponadto jest też szybki i dobrze asekuruje boczne sektory boiska przecinając podania na wolne pole lub zatrzymując rajdy skrzydłowych rywali. Grając w duecie z mniej zwrotnym i wolniejszym, ale znakomicie grającym w powietrzu oraz świetnie ustawiającym się we własnym polu karnym Jamesem Tarkowskim środkowi obrońcy Evertonu bardzo dobrze się uzupełniają. W ostatnich dniach pojawiły się pogłoski, że ofertę za Branthwaite’a szykuje Real Madryt. Nawet, jeśli to tylko plotki to pokazują one, że media również dostrzegają świetną formę 21-latka i widzą w nim potencjał na duże granie.
Żadne absencje nie są w stanie złamać Tottenhamu
Tottenhamowi w tym sezonie zdarzalo się już grać bez nominalnych środkowych obrońców. W ten weekend natomiast przyjechali na Old Trafford bez podstawowej pomocy (Bissouma, Sarr, Maddison), głównego kreatora pod nieobecność Maddisona (Kulusevski) i najgroźniejszego ofensywnego zawodnika (Son). Mimo tylu nieobecności to oni pozostawili lepsze wrażenie po remisie z Manchesterem United (2:2). Zespół Ange’a Postecoglou grał o wiele płynniej, zawodnicy lepiej się ze sobą rozumieli i stworzyli sobie trochę więcej sytuacji od rywali. W środku pola kapitalnie zagrał wracający po kontuzji Bentancur, a Pedro Porro standardowo wypełniał strefy okupowane najczęściej przez pomocników oraz wcielał się w rolę kreatora oraz inicjatora akcji ofensywnych. Sona rzeczywiście zabrakło, bo wydaje się, że z nim na boisku zespół zrobiłby więcej z niektórych sytuacji. Jeśli ktoryś tercet był w tym spotkaniu bardziej efektywny to ten grający w czerwonych koszulkach.
Oczywiście, to też nie tak, że Tottenham w ogóle nie odczuł kontuzji. Mieli serię, w której w 5 meczach zdobyli 1 punkt (choć mieli przy tym sporo pecha) i nie utrzymali już tempa, aby realnie liczyć się w grze o mistrzostwo Anglii. Po 21. kolejce mają w ligowej tabeli 40 „oczek”, czyli punktują w tempie, które z reguły wystarcza na awans do Ligi Mistrzów (a – przypomnijmy – w tym sezonie prawdopodobnie 5. miejsce również da przepustkę do gry w najbardziej elitarnych europejskich rozgrywek).
Manchester United 2:2 Tottenham
Zapraszamy do drugiej części podsumowania kolejki za tydzień, kiedy druga połowa zespołów rozegra swoje mecze.
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej