Pierwszy mecz półfinałowy między Aluronem Wartą Zawiercie oraz Projektem Warszawa zakończył się tie-breakiem, który padł łupem drużyny ze stolicy. Było to nieoczekiwane zakończenie starcia, bowiem przed spotkaniem większość kibiców jako zwycięzców wskazywała zawiercian. Przyszedł czas na rewanż, który dał równie wiele siatkarskiej jakości i emocji.
Drużyna z Zawiercia zaczęła ten pierwszy set od pewnego prowadzenia (5-2). Później przewaga tylko się powiększała. Siatkarze trenera Winiarskiego ciągle zwiększali różnicę punktową między nimi a rywalami. Taka dominacja i kontrola gospodarzy trwała tak naprawdę do końca seta. Nie było chyba ani jednej akcji, która mogłaby dać jakąkolwiek nadzieję Projektowi na powrót do walki w tej partii. Różnica jakościowa była zdecydowanie zbyt duża, aby zespół Piotra Grabana cokolwiek już znaczył w tej pierwszej odsłonie spotkania. W końcówce drużyna Aluronu jeszcze bardziej podkręciła tempo i zakończyła seta w efektowny sposób (25-14) tym samym zdobywając prowadzenie 1:0.
Lekkie przełamanie
Drugi set zdecydowanie był od początku o wiele bardziej wyrównany. Można było odnieść wrażenie, że drużyna z Warszawy nareszcie „dojechała” na mecz i zaczęła grać na takim poziomie, jaki prezentowała u siebie. Nie było chyba ani jednego momentu, aby którakolwiek z drużyn wyszła na dwa punkty przewagi. Pierwszą drużyną, która zdobyła przewagę, był Projekt (15-17). Końcówka była bardzo emocjonalna, a obie drużyny grały punkt za punkt, nie chcąc odpuścić ani na chwilkę. Jednak to zawiercianie w pewnym momencie w pełni przejęli kontrolę nad setem. Po autowej zagrywce Karola Borkowskiego set zakończył się korzystnie dla zawiercian (25-22) i gospodarze objęli prowadzenie w meczu 2:0.
Ależ 𝐂𝐙𝐀𝐏𝐀 @projektwarszawa 🧱
— Polsat Sport (@polsatsport) April 23, 2025
📺 Polsat Sport 1
📲 @Polsat_Box
@PlusLiga_ I #PlusLiga pic.twitter.com/JUWh0Uhvwj
Na początku trzeciej partii można było zauważyć większą pewność zawodników Projektu. Widać było, że doszło do nich jak szybko, ten mecz może się skończyć i w pewnym momencie ich przewaga wynosiła już trzy punkty (9-12). Każdy z siatkarzy dawał z siebie dwieście procentk napędzając swoją postawą całą machinę zespołu. W końcu drużyna trenera Grabana wyglądała tak jak powinna, a ich grę oglądało się z ogromną przyjemnością. Jednak Zawiercie nie odpuszczało i zaczęło skutecznie odrabiać straty, które zawodnicy zrobili w pierwszej części partii. Nie da się jednak ukryć, że to zawodnicy z Warszawy pokazywali w tej partii swoją siłę. Uważam, że warto docenić wprowadzenie na boisko Tobiasa Branda, który wniósł świeżość i dobrą jakość w najważniejszym momencie seta. I to między innymi dzięki niemu warszawska drużyna wygrała tego seta (23-25) i wciąż była w walce o zwycięstwo w całym meczu.
Intensywna końcówka
Początek czwartego seta również zaczął się z delikatną korzyścią dla warszawian (2-4). Ta minimalna przewaga utrzymywała się przez chwilę. Obie drużyny grały z ogromną zawziętością i chęcią wygrania tego seta, który dla jednego i dla drugiego zespołu znaczył bardzo dużo. Zawiercie jednak w pewnym momencie weszło ponownie na swój genialny poziom, który objawiał się tak naprawdę w każdym elemencie. Całą ta walka nabrał dużo więcej emocji i stała się o wiele ciekawsza niż w pierwszej fazie całego spotkania. W końcówce seta to właśnie zawiercianie objęli prowadzenie (19-17). Ostatnie piłki były jednak niesamowicie interesujące, a z obu stron wywiązała się niesamowita walka. W końcówce to siatkarze Projektu objęli prowadzenie i wygrali go po efektownym bloku Bartłomieja Bołądzia (22-25).
Tie-break zaczął się niezwykle dobrze dla gospodarzy (3-0). Jednak dzięki skutecznej grze i błędom rywali drużyna z Warszawy dość szybko zdołała się spiąć i doprowadzić do remisu. Seria punktowa zdobyta przez nich była naprawdę imponująca. Jednak zawiercianie wiedzieli, jak umiejętnie zaskoczyć rywali swoimi umiejętnościami. I w świetnym stylu, w secie na przewagi wygrali tego seta (16-14), przedłużając tę walkę o awans do finału.