Jak reprezentacja Polski obniżyła nasze wymagania?

Pięć lat temu narzekaliśmy, że w słabym stylu przegrywamy z Włochami i Portugalią. Cztery lata temu, że wymęczamy zwycięstwa z Austrią, Macedonią czy Izraelem. Trzy lata temu, że nie potrafilmy postawić się Włochom czy Holandii. Dwa lata temu, że nie wychodzimy z grupy z Hiszpanią, Szwecją i Słowacją. Rok temu nie zadowolił nas nawet awans do 1/8 finału mundialu, bo graliśmy zbyt defensywnie z Meksykiem, Arabią Saudyjską i Argentyną. Teraz cieszyliśmy się po wymęczonym zwycięstwie Wyspami Owczymi, dzięki któremu bezpośredni awans na przyszłoroczne EURO reprezentacja Polski miała w swoich rękach. Remis z Mołdawią szybko sprowadził nas jednak na ziemię.

REKLAMA

Teoretycznie najspokojniejsze zgrupowanie

Teoretycznie minione zgrupowanie miało być tym najnudniejszym ze wszystkich w tym roku. Po spotkaniach z Wyspami Owczymi i Mołdawią powinniśmy dopisać sobie sześć punktów i szybko o nich zapomnieć. Jednak, jak to w ostatnich latach w naszej piłce reprezentacyjnej, zawsze musi się coś dziać. Zaczęło się od zwolnienia Fernando Santosa, przez co październikowy mecz z Wyspami Owczymi był debiutem Michała Probierza w roli selekcjonera pierwszej reprezentacji. Do tego dochodził jeszcze fakt tego, że w czerwcu w Kiszyniowie przegraliśmy z Mołdawią, więc piłkarze chcieli zrewanżować się rywalom za tamtą wpadkę. Znów przed meczami – nawet z tak słabymi rywalami – było o czym mówić.

Gorzej, że jest o czym mówić również po tych spotkaniach. Reprezentacja Polski zremisowała z Mołdawią 1:1, przez co kwestia bezpośredniego awansu na mistrzostwa Europy w Niemczech nie zależy już tylko i wyłącznie od nas. Najbardziej boli jednak to, jak wygląda nasza reprezentacja na tle tak słabych rywali. Naprawdę ciężko przypomnieć sobie mecz, w którym Polacy graliby tak słabo na tle takiego oponenta, jak wczoraj w pierwszych 30 minutach. Podobnie w drugą stronę. Oczywiście nikt nie ogląda wszystkich spotkań Mołdawii, ale można się zastanawiać, czy oni kiedykolwiek tak zdominowali któregokolwiek przeciwnika, jak nas na początku tej rywalizacji.

Bojaźliwa reprezentacja Polski

Czasem można odnieść wrażenie, że gdyby wziąć z ulicy jedenastu przypadkowych wysportowanych ludzi, którzy mieliby za zadanie tylko biegać do pressingu i przeszkadzać, to nasi piłkarze też mieliby problemy. Też nie potrafilibyśmy wyjść spod pressingu i w panice kopalibyśmy piłkę do przodu na uwolnienie. Niestety, ale tak wygląda dzisiaj reprezentacja Polski. W naszej grze nie ma żadnych schematów rozegrania. Pomiędzy zawodnikami nie ma zrozumienia i wypracowanych automatyzmów. Praktycznie każdy boi się wziąć odpowiedzialność na siebie. Zamiast podjąć ryzyko, wybiera najprostsze rozwiązania, a pod presją często prowadzi to do wybijania piłki na oślep.

Naprawdę ciężko to zrozumieć, że zarówno przeciwko Wyspom Owczym, jak i Mołdawii nasi zawodnicy nie potrafią pokazać tego, że pod względem piłkarskim są co najmniej dwie półki wyżej od swoich rywali. W obu spotkaniach dopiero w drugiej połowie, gdy rywale cofnęli się niżej w wyniku gry w dziesiątkę (Wyspy Owcze) lub chęci utrzymania korzystnego rezultatu (Mołdawia), było widać różnicę w kulturze gry. Jednak na początku obu meczów graliśmy jak równy z równym. Gdyby zapytać na początku spotkania ludzi nieinteresujących się na co dzień piłką nożną, w których strojach gra nasza reprezentacja, mogliby mieć problem z udzieleniem poprawnej odpowiedzi.

Reprezentacja Polski obniżyła nasze oczekiwania

Jeszcze gorsze jest to, jak w trakcie tych eliminacji obniżyły się wymagania kibiców oraz mediów w stosunku do naszej kadry. Jerzego Brzęczka oraz Czesława Michniewicza – pomimo dobrych wyników – regularnie krytykowano za styl. Pondato narzekano, że kompromitujemy się w meczach z najlepszymi na świecie. Teraz szukaliśmy pozytywów po wygranej z Wyspami Owczymi. Meczu, w którym wymęczyliśmy zwycięstwo przeciwko jednej z najsłabszej reprezentacji w Europie, która niemal przez całą drugą połowę grała w dziesiątkę. Co gorsza, w pierwszych 45 minutach, kiedy siły były wyrównane, wymieniliśmy mniej podań na połowie rywala niż oni na naszej.

To, jak zmniejszyliśmy oczekiwania dobrze obrazuje również dwumecz z Mołdawią. Po porażce 2:3 w Kiszyniowie wszyscy zgodnie uznaliśmy to za największą kompromitację reprezentacji Polski od wielu lat. Teraz, po remisie u siebie, choć to równie wstydliwy wynik, jak ten z czerwca, takiej narracji już nie było. Oczywiście nikt nie chwali naszej kadry, jednak wielu ekspertów stara się szukać pozytywów. A to, że byliśmy nieskuteczni i według modelu xG (goli oczekiwanych) powinniśmy ten mecz wygrać (2,09 – 0,17). A to, że Świderski, Frankowski czy Slisz pokazali się z dobrej strony. Tyle, że w pierwszym meczu też mieliśmy wyższe xG niż Mołdawia (2,57 – 0,56). I też można było chwalić chociażby współpracę Milika z Lewandowskim. Jednak wtedy nikt tego nie przypominał.

Najlepiej obrazują to oceny pomeczowe. Dla przykładu w programie „Po Kadrze” na youtube’owym kanale Canal+ Sport średnia ocen wszystkich ekspertów po meczu w Kiszyniowie wyniosła 2,22. Natomiast po niedzielnym spotkaniu było to 5,06. Oczywiście oba te spotkania oceniali róźni dziennikarze, jednak tak duża dysproporcja nie jest przypadkiem. Po pierwszym starciu średnia tych ocen była ponad dwukrotnie niższa. To tylko pokazuje, jak reprezentanci Polski swoimi występami obniżyli w stosunku do siebie oczekiwania. Przecież porażka w Kiszyniowie miała miejsce w czerwcu. Cztery miesiące temu.

Po co nam awans na Euro?

Co do tego, że reprezentacja Polski nie zasłużyła na awans na Euro nie ma wątpliwości. Trafiliśmy do najłatwiejszej grupy. Eliminacje te miały być czasem na przebudowę drużyny i wyznaczenia nowego kierunku. Tymczasem w ich trakcie w celu ratowania udziału na mistrzostwach Europy po raz kolejny zmieniliśmy selekcjonera. Oczywiście szanse na bezpośredni awans wciąż jeszcze mamy. Wystarczy, że wygramy u siebie z Czechami, a później oni nie wygrają z Mołdawią. Patrząc na formę naszych południowych sąsiadów scenariusz ten wcale nie jest oderwany od rzeczywistości. A jeśli nie uda się tą drogą, to pozostają jeszcze baraże. Choć w nich w obecnej formie faworytem raczej nie będziemy.

Niemniej jednak, nawet jeżeli uda nam się awansować na Euro, co to zmieni w kontekście dalszych losów reprezentacji? Znów po trzech meczach wrócimy do domu, a w mediach zacznie się nawoływanie do zmiany selekcjonera? Czy nawet jeżeli zagramy – choć trudno w to uwierzyć – przyzwoity turniej zacznie to procentować w niedalekiej przyszłości? Niecały rok temu po raz pierwszy od 36 lat wyszliśmy z grupy na mundialu, a teraz nie potrafimy pokonać Mołdawii. Jeżeli PZPN dalej nie będzie miał pomysłu na to, jak ma wyglądać reprezentacja, ciągle będziemy stali w miejscu. Jeszcze kilka lat temu oczekiwaliśmy, aby reprezentcja Polski rywalizowała na równi z Włochami, Portugalią czy Holandią. Teraz gramy jak równy z równym z Mołdawią i Wyspami Owczymi.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,603FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ