Przed spotkaniem wszyscy zgodzilibyśmy się, że faworyt tej rywalizacji jest jeden – Inter Mediolan. Włosi w obecnym roku wszystkie spotkania wygrali, w tym ich poprzednie spotkanie zakończone wynikiem 1:0. Atletico tymczasem przeżywa poważny kryzys i do klubu dociera coraz więcej głosów, że mogą nie zakwalifikować się do przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. Do tego odpadli wysoko, bo aż 3:0 z Athletico Bilbao w Pucharze Króla. Warto nadmienić, że dzisiejsze spotkanie sędziował Szymon Marciniak.
Świetne widowisko w pierwszej połowie
Atletico wyszło bardzo zmotywowane na to spotkanie. Samuel Lino przeprowadził bardzo szybko świetny rajd, który powinien zakończyć się bramką dla gospodarzy. Brakowało jednak w polu karnym Alvaro Moraty, przez co Brazylijczyk musiał uderzać z niewygodnego kąta. Zespół Diego Simeone przejął kontrolę nad pierwszymi boiskowymi wydarzeniami. Włosi dopiero w 13. minucie stworzyli sobie pierwszą groźną sytuację, za sprawą Hakana Calhanoglu. Turek najpierw odebrał rywalom piłkę, a później świetnie wyprowadził Dumfriesa na wolne pole. Jan Oblak jednak obronił strzał, oraz dobitkę wahadłowego.
Postawa boiskowa obu drużyn zaczęła się wyrównywać, przy tym nie tracąc na jakości spotkania. Inter cały czas nękał rywali bardzo groźnymi kontratakami i jedna z nich mogłaby się zakończył bramką, gdyby Witsel nie powstrzymał zagrania Dimarco do Thurama. Kilka minut później po szybkim ataku udało się jednak przyjezdnym strzelić bramkę. Barella zagrał dobre podanie wsteczne do nadbiegającego Dimarco, a lewy obrońca pewnie strzelił gola. Chwilę później padło kolejne, bardzo nieoczekiwane trafienie. Tyle, że po drugiej stronie boiska. Koke zagrał do Griezmanna, Barella nie trafił w piłkę, a lider ofensywy Hiszpanów strzelił bramkę.
Niespodziewany as z rękawa Diego Simeone
Druga połowa jednak zaczęła się dużo gorzej niż poprzednia. Atletico grało spokojniej niż wcześniej co było na rękę ich rywalom, którzy mieli korzystny wynik w dwumeczu. Gra obu drużyn nie wyglądała idealnie, więc w 71. minucie trenerzy postawili na zmienników. Simeone postawił na graczy ofensywnych, zaś Simone Inzaghi wymienił defensorów. Riquelme, na którego Argentyńczyk postawił, od razu rzucił się do ataku na rywali wywalczając rzut rożny. Po nim Nerazzurri wyszli z kontrą, która była najlepszą okazją do strzelenia bramki w drugiej połowie. Lautaro Martinez świetnie wypuścił Thurama, ale ten całkowicie zawiódł, strzelając nad bramką.
Gdy wydawało się, że już nic się nie wydarzy to zdarzył się on: Memphis Depay. Mocno krytykowany ostatnio napastnik strzelił gola po zameldowaniu się z ławki rezerwowych. A asystował mu Koke, którego umiejętności ostatnio także podważali kibice. Madrytczycy przystąpili od razu do kolejnych ataków. Ich rywale zaczęli wyglądać jakby popadli w panikę, nie dowierzając w to co się przed chwilą wydarzyło. Chwilę później na minutę przed dogrywką Riquelme dostał piłkę życia od Griezmanna. Jednak niestety, ale jej nie wykorzystał, przez co odbyła się dogrywka.
Oblak bohaterem!
W dogrywce było także blisko, aby Depay szybko zdobył kolejną bramkę. Trafił jednak w Sommera, który pewnie złapał piłkę. Holender jednak cały czas pozostawał największym zagrożeniem dla defensywy rywali. Żeby go zatrzymać Calhanoglu musiał ratować się wślizgiem w jego nogi, za co zarobił żółtą kartkę. Na drugą część dogrywki musiał zejść niestety zmęczony Griezmann. W jego miejsce pojawił się Saul Niguez, czyli gracz o dużo mniejszym wachlarzu umiejętności.
W dogrywce gole nie padły, więc doszło do rzutów karnych. Tam lepsi okazali się gospodarze na czele z Janem Oblakiem, który obronił dwa rzuty karne.