Idzie młodość. Manchester United wreszcie ma punkt zaczepienia

Od początku trwającego sezonu kibice Manchesteru United nie mają praktycznie żadnych powodów do optymizmu. W lidze ich zespół zajmuje dopiero szóste miejsce, co i tak w pełni nie odzwierciedla tegosezonowej zapaści. W Lidze Mistrzów Czerwone Diabły zajęły ostatnie miejsce w grupie za Kopenhagą i Galatasarayem. A w Carabao Cup doznali klęski na własnym stadionie (0:3) z grającym w rezerwowym składzie Newcastle. O ile w wielu klubach będących w kryzysie zawsze można upatrywać w czymś nadziei, tak Manchester United tych pozytywów musiał szukać naprawdę na siłę. Po ostatnich meczach jednak wreszcie pojawił się jakiś punkt zaczepienia. I nie chodzi o wyniki, które są o wiele lepsze niż sama gra.

REKLAMA

Sprzyjające okoliczności

Po ostatnim zwycięstwie z West Hamem (3:0) Manchester United wskoczył na szóste miejsce i do piątego Tottenhamu traci sześć punktów. Co by nie mówić o dotychczasowych występach ekipy Erika ten Haga w tym sezonie, udział w przyszłorocznej edycji Champions League wciąż jest możliwy. Czerwone Diabły w nowym roku jeszcze nie przegrały, a jedyne punkty stracili w starciu właśnie ze Spurs (2:2). Pięć meczów bez porażki to najdłuższa seria United w obecnej kampanii. Niemniej jednak same wyniki nie pokazują pełnego obrazu danej drużyny. A tak się składa, że w nowym roku okoliczności sprzyjają Manchesterowi United.

Zespół ten Haga w FA Cup w obu meczach mierzył się z rywalami z niższych klas rozgrywkowych (kolejno trzecioligowe Wigan i czwartoligowe Newport), a mimo to w tym drugim starciu nie obyło się problemów. Z kolei w Premier League również miał sporo szczęścia, że w tych trzech spotkaniach uzbierał siedem punktów. Według portalu Understat zarówno w meczu z Tottenhamem, jak i West Hamem, to rywale mieli wyższy współczynnik xG (goli oczekiwanych). Natomiast przeciwko Wolves decydującą bramkę zdobyli dopiero w 97. minucie, 120 sekund po tym, gdy Wilki doprowadziły do wyrównania.

Oczywiście wspomniany model xG nie zawsze idealnie odzwierciedla to, co działo się na boisku. Przykładowo przeciwko West Hamowi Czerwone Diabły szybko wyszło na prowadzenie i w teorii dość komfortowo wygrało 3:0. Po strzelonej bramce United oddało piłkę Młotom i z tego może wynikać to, że mieli mniej sytuacji. Niemniej jednak ciężko powiedzieć o dobrym meczu w wykonaniu zespołu ten Haga, kiedy rywal oddaje aż 22 strzały. Co więcej, do momentu pierwszego gola, to także West Ham częściej uderzał oraz miał wyższe xG. Być może nie była to taka przewaga, jaką miał Everton, kiedy United również wygrał 3:0, jednak znowu nie było to przekonujące zwycięstwo.

Przełamanie ofensywy

Wygraną tę Manchester United może zawdzięczać głównie dobrej skuteczności ofensywnych piłkarzy. Czerwone Diabły strzeliły 3 gole z xG wynoszącego 0,97. Generalnie w ostatnich pięciu meczach — a więc licząc od wygranego 3:2 starcia z Aston Villą — Czerwone Diabły zdobyły aż o około 6 bramek więcej niż „powinny” według modelu goli oczekiwanych, co jest bezapelacyjnie najlepszym wynikiem w tym okresie. Jest to zmiana niemal o 180 stopni w porównaniu do tego, co prezentowała drużyna ten Haga na wcześniejszym etapie sezonu. W pierwszych 18 kolejkach na podstawie jakości kreowanych szans United „zasłużyło” na 9-10 goli więcej niż w rzeczywistości strzeliło. Ten wynik był z kolei najgorszym w całej lidze.

Wspomniane wcześniej starcie z Aston Villą na Old Trafford można uznać jako punkt zwrotny w obecnym sezonie. I to nie względu na wynik, a przełamanie ofensywnych piłkarzy. To wówczas swojego pierwszego gola w Premier League zdobył Rasmus Hojlund, a kolejne dwa dołożył Alejandro Garnacho, który wcześniej tylko raz trafił do siatki (tak, to była ta przewrotka w meczu z Evertonem). Od tego czasu Duńczyk w trzech meczach (nie zagrał z Nottingham z powodu urazu) brał udział aż przy pięciu bramkach. Z kolei Argentyńczyk zdobył dwa gole i dorzucił asystę.

Manchester United młodzieżą stoi

Obaj – wraz z Rashfordem – są głównym powodem poprawy skuteczności. Cała trójka we wspomnianym okresie zdobyła aż 11 z 13 goli całego zespołu, mimo że ich łączny wskaźnik xG wynosi około 3,5. Od początku sezonu jako jeden z problemów Manchesteru United wymieniano brak liczb u ofensywnych zawodników. Do siatki rywali częściej trafiali obrońcy czy środkowi pomocnicy (zwłaszcza Scott McTominay) niż piłkarze ustawieni wyżej na boisku. Do Boxing Day skrzydłowi i napastnicy United zdobyli łącznie cztery gole (22%), z czego aż trzy w jednym meczu – przeciwko Evertonowi (3:0). Dla porównania w ostatnich pięciu spotkaniach mają ich na koncie aż 11 z 13, co daje 85% wszystkich trafień.

Jednego z tych dwóch pozostałych goli – i być może najważniejszego – zdobył Kobbie Mainoo. 18-latek zadebiutował we wspominanym już wcześniej meczu z Evertonem. Zaimponował on spokojem z piłką przy nodze czy kontrolą tempa gry. Erik ten Hag początkowo wystawiał go na „szóstce”, jednak po powrocie do składu Casemiro, Anglik został przesunięty na „ósemkę”. Pierwszy mecz na tej pozycji rozegrał w pucharowym starciu z Newport (4:2) i od razu trafił do siatki. Na debiutancką bramkę w Premier League też nie musiał długo czekać, bo już w kolejnym meczu w 97. minucie zapewnił wygraną przeciwko Wolves (4:3). Mainoo jest odkryciem tego sezonu w drużynie Czerwonych Diabłów i kolejnym młodym piłkarzem, który zaczyna stanowić o jej sile.

Manchester United w najlepszym momencie

Nie ma wątpliwości, że tak dobrze w trwającym sezonie w Manchesterze United jeszcze nie było. Od początku sezonu kibice Czerwonych Diabłów prześmiewczo pocieszali się jedynie tym, że gorzej już być nie może. Rzeczywiście, aby znaleźć jakieś pozytywy w zespole ten Haga, trzeba było chwytać się ostatniej deski ratunku. Fani musieli upatrywać nadziei w powrotach kluczowych zawodników po kontuzji, renesansie Harry’ego Maguire’a czy skuteczności – ale tylko i wyłącznie – McTominaya. W ostatnich tygodniach nareszcie zapaliło się światełko w tunelu.

Pod koniec grudnia Sir Jim Ratcliffe przejął 25% udziałów w klubie. Właściciel grupy INEOS został również odpowiedzialny za pion sportowy w klubie. To on stoi za zatrudnieniem Omara Berrady, wcześniej pracującego dla lokalnego rywala Manchesteru City, oraz Jean-Claude’a Blanca. Co jednak ważniejsze przyszłość Manchesteru United na boisku również wygląda coraz lepiej. I choć nie wszystko funkcjonuje tam jeszcze tak, jak należy, to potencjał jest tam naprawdę duży. Ostatnie występy 18-letniego Mainoo, 19-letniego Garnacho i 21-letniego Hojlunda dają nadzieję, że w dłuższej perspektywie można na nich opierać budowę drużyny. Manchester United wreszcie ma jakikolwiek punkt zaczepienia, a kibice powody do spoglądania w przyszłość z optymizmem.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,620FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ