I z czego tu się cieszyć? Piłkarski zakalec biało-czerwonych

Marcowe spotkanie przeciwko reprezentacji Czech obejrzało ponad 5 milionów widzów. Polacy poświęcili półtorej godziny ze swojego życia, by obejrzeć bolesną klęskę 1:3. Okej, zdarza się — będzie już tylko lepiej? Dobre sobie! Nie wiem, ile osób podziwiało dzisiejsze widowisko z Wyspami Owczymi, jednak widownia zapewne nie była szczególnie mniejsza. I wiecie co? Jesteśmy głupcami, marnując swój czas na tak żałosną kopaninę. Nie widzieliśmy dziś absolutnie nic — umiejętności, pomysłu, zaangażowania. Biało-czerwoni nie zagrali na zwolnienie Fernando Santosa, a zaoranie murawy Stadionu Narodowego. Róbmy tam kolejne koncerty Dawida Podsiadło, ale o grze w piłkę zapomnijmy, jeśli to ma dalej tak wyglądać.

REKLAMA

Odkąd pamiętam, żyję w przeświadczeniu, że reprezentacja powinna być wyróżnieniem dla piłkarzy, i źródłem emocji dla kibiców. Zawodnicy rozwijają się w swoich klubach, przechodzą do zagranicznych drużyn, nabierają doświadczenia w mocniejszych ligach, by potem przełożyć to na kadrę narodową. Tymczasem, Fernando Santos w pierwszym składzie wystawia Jakuba Kamińskiego i Michała Skórasia. Dwóch sympatycznych, zdolnych piłkarzy, którzy… w swoich klubach są jedynie rezerwowymi. Dodajmy — nie są to Bayern Monachium i Manchester City. Nie chciałbym się jednak przyczepiać akurat do tej dwójki. Tak naprawdę, patrząc na podstawową jedenastkę naszej kadry, widziałem solidne nazwiska, ale nie graczy, będących w dobrej formie. Dziś, gdy Kamiński stracił miejsce w składzie Wolfsburga, liczymy, że zrobi różnicę w kadrze. No chyba to tak nie powinno działać prawda?

Ale zaraz! Myśmy nie grali dziś z Argentyną, tylko Wyspami Owczymi!

Rywalem, którego trzeba pokonać umiejętnościami, ale przede wszystkim zaangażowaniem i pewnością siebie. Tymczasem, nasza postawa była skrajnie chaotyczna. Przez godzinę gry oddaliśmy TRZY celne strzały. Kopaliśmy się po czołach (i po własnych rękach). Nie wiadomo było, czy chcemy liczyć, że jedno z wielu dośrodkowań cokolwiek wniesie, rywale zlitują się i sami podarują nam jakiś prezent, a może wiatr zawieje tak, że futbolówka jakimś cudem wtoczy się do bramki. I wiecie co? Przeżyłem w swoim kibicowskim życiu mnóstwo upokorzeń. Od 0:4 z Portugalią, przez Ekwadory i inne Senegale. Ale to, co dziś zobaczyłem, było innym wymiarem wstydu. Po tych wszystkich „aferach” szumnym wywiadzie Roberta Lewandowskiego liczyłem na występ, w którym piłkarze dadzą kibicom trochę radości. Niestety, widziałem kopaninę, w której wymęczyliśmy zwycięstwo po przypadkowej ręce i rzucie karnym. Potem Wyspy Owcze pogodziły się już z porażką, a drugi gol był jedynie tego konsekwencją. Wymęczyliśmy wygraną, prezentując się dramatycznie źle.

Kocham futbol, ale dzisiejszy mecz wywołał u mnie jedynie odruchy wymiotne. Widząc, jak nasi kadrowicze świętują strzelonego gola, przechodziły przeze mnie ciarki żenady. Przez 70 minut graliśmy gówno, wymęczyliśmy 3 punkty, a kibice na Stadionie Narodowym gotują zawodnikom owacje? O co tutaj chodzi? Aż tak bardzo ograniczyliśmy nasze oczekiwania, a może jesteśmy masochistami? Powinienem cieszyć się z wygranej, ale wiem, że przyćmi ona jedynie katastrofalny występ naszej kadry. Zamieciemy problemy pod dywan, aż do kolejnej wpadki. Zostawimy Krychowiaka, Milika, Bereszyńskiego, bo przecież zwycięskiego składu się nie zmienia. Jest super, tylko źli hejterzy narzekają. Strzelam w ciemno, że wielu kibiców dalej będzie z radością patrzyło w przyszłość, nawet gdy piłkarze na ich oczach odwalili tak niestrawną kaszanę.

Fajnie, bo jesteśmy bliżej Mistrzostw Europy. Do dupy, bo jeśli nic się nie poprawi, a w ogóle zdołamy awansować, zostaniemy tam jedynie ośmieszeni. Miejmy tego świadomość.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,647FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ