Bayern vs poszukiwanie nowego trenera 0:2

Murowanym kandydatem na trenera Bayernu Monachium był Xabi Alonso. Czołowi niemieccy dziennikarze przekonywali, że Hiszpan faworyzuje Bawarczyków ponad Liverpool. Alonso z każdym kolejnym dniem miał zbliżać się do Monachium… Aż w końcu ogłosił decyzję o dalszej współpracy z Leverkusen. Murowanym kandydatem na trenera Bayernu został więc Julian Nagelsmann. Czołowi niemieccy dziennikarze przekonywali, że Niemiec faworyzuje Bawarczyków ponad dalszą pracę z kadrą narodową. Nagelsmann z każdym kolejnym dniem miał zbliżać się do Monachium… Aż w końcu ogłosił decyzję o dalszej współpracy z Die Mannschaft. Kolejni trenerzy wystawiają Bayern do wiatru, niemieckie media okłamują czytelników czy też Bawarczycy mają tak słabą pozycję w negocjacjach?

REKLAMA

Wszystko zgodnie z logiką?

Zacznijmy od podstaw. Głównym źródłem zakulisowych doniesień związanych z poszukiwaniem następcy Thomasa Tuchela jest Florian Plettenberg ze SkySportDE. To on wskazał Xabiego Alonso jako głównego kandydata Bayernu, a następnie to samo zrobił z Julianem Nagelsmannem. Inna kwestia, że media mocno nieprecyzyjnie powielały wypowiedzi dziennikarza. Przykładowo — Plettenberg wskazywał, że Bawarczycy skontaktowali się z agentem aktualnego selekcjonera kadry Niemiec, a ten jest skłonny do rozmów. Tylko tyle i aż tyle. W świat poszedł jednak „podkręcony” przekaz, wskazujący, że Nagelsmann jest już właściwie dogadany z Bayernem. Młody szkoleniowiec miał do wyboru przedłużenie współpracy z kadrą narodową lub powrót do drużyny, z której zwolniono go przed rokiem. Paradoksalnie, zainteresowanie ze strony Bawarczyków pomogło mu pewnie w negocjacjach z DFB. To nie jest tak, że Nagelsmann wystawił Bayern. Jeśli wierzyć doniesieniom medialnym, rozmów między trenerem a działaczami FCB właściwie nie było, bowiem osoby decyzyjnie w Monachium kontaktowały się jedynie z agentem szkoleniowca.

Chociaż wydaje się to irracjonalne, wygląda na to, że Bayern Monachium w ostatnich tygodniach decydował się na konkretnego szkoleniowca, ochładzając inne kandydatury. Działacze byli przekonani, że mają mocne karty i są Panami sytuacji. Uznawali, że kolejno Xabi Alonso oraz Julian Nagelsmann nie oprą się szansie pracy z monachijskim gigantem. Zanim jednak temat wszedł w bardziej zaawansowaną fazę, Die Roten dostawali kosza. Efektem — kilka zmarnowanych tygodni na bezproduktywne poszukiwania. Tak na marginesie, zauważmy, jak potężna jest machina propagandowa. Gdy Nagelsmann potwierdził dalszą współpracę z kadrą narodową, w mediach pojawiły się plotki, że Bayern stawia na Zinedine Zidane’a (co jest absolutnie wyssane z palca i zdementowane przez wielu wiarygodnych dziennikarzy). W Monachium nie chcą pokazać, że ktoś może ich olać, przekonując, że mogą sięgać po topowe nazwiska.

Dziś, 20 kwietnia 2024 roku, media wskazują na kilka nazwisk

Nowymi faworytami (informacje Fabrizio Romano) są Ralf Rangnick (który jasno wskazał, że chce kontynuować pracę z kadrą Austrii) oraz Roberto De Zerbi (który ostatnio sugerował dalszą współpracę z Brighton). Florian Plettenberg dorzuca nazwisko Sebastiana Hoeneßa, który od początku powinien być jedną z najrozsądniejszych opcji, ale jest na niższej półce pod względem popularności i doświadczenia. Wydaje się, że obecny opiekun VfB Stuttgart to „Plan F”, na wypadek gdyby inne nie wypaliły. Inna kwestia, że mając przed sobą perspektywę gry w Champions League z dotychczasową drużyną, może po prostu odrzucić Bawarczyków i skupić na obecnym projekcie.

Nie będziemy zdziwieni, jeśli Bawarczycy finalnie zdecydują się na zaskakującą opcję, która obecnie nie jest omawiana. Takową mógłby być Hansi Flick. Człowiek, który jako ostatni wygrał z Bayernem Ligę Mistrzów, jest gotowy do powrotu na ławkę trenerską. Długo łączono go z FC Barceloną, jednak najwyraźniej temat został porzucony. Wydaje się, ze Flick chciałby wrócić do Bayernu, ale Bayern niekoniecznie chce powrotu Flicka. Powyższe zdania podchodzą z naszego tekstu sprzed 3 tygodni. Przykra rzeczywistość polega na tym, że Bayern przez ten czas nie przybliżył się do wyboru nowego szkoleniowca. Czy ta sytuacja czegoś Wam nie przypomina? Podpowiadamy — poszukiwania prawego obrońcy. Bawarczycy przed blisko rokiem pozwolili na odejście Benjamina Pavarda i wypożyczenie Josipa Stanisicia. Musieli znaleźć kogoś na newralgiczną pozycję. Szukali, dyskutowali, dogadywali i… Nic z tego nie wynikało. Ostateczni w klubie wylądował Sacha Boey. Pal licho, że Francuz wiosną jest nieprzydatny z powodów zdrowotnych. Spójrzmy jednak na sam proces poszukiwań. Bayern Monachium wszedł na rynek transferowy, wybrzydzał, nie mógł się zdecydować, tracił czas na bezowocne rozmowy (Kyle Walker). W końcu pod presją czasu postawił na kogoś, kto kosztował tyle, że zainteresowani porzucali temat.

Bayern chce, ale nie bardzo może

Dziś Bayern Monachium ma za sobą dwa kosze od trenerów. Jak dalece zaawansowane były rozmowy — to nie ma znaczenia. W świat poszedł sygnał, że szkoleniowcy odrzucają oferty z Bawarii. Działacze muszą dokonać konkretne kroki, bo czas nie gra na ich korzyść. Absolutnie nie zdziwimy się, jeśli lada moment pojawią się szalone rozwiązania typu próba podkupienia Rubena Amorima ze Sportingu. Bawarczycy ostatnimi czasy uwielbiają szukać. Środkowego obrońcy, prawego obrońcy, defensywnego pomocnika. Z klubem łączonych było kilkadziesiąt głośnych nazwisk. Niestety, z dużych chmur spadał niezbyt okazały deszcz. Z trenerem będzie podobnie?

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ