.JPG){kind=link}
Atalanta i Lazio to zespoły, które w ostatnim czasie znajdują się w bardzo dobrej formie. Piłkarze Gian Piero Gasperiniego wygrali trzy z czterech ostatnich spotkań ligowych, natomiast Lazio po serii czterech zwycięstw z rzędu zremisowało bezbramkowo z Napoli. Obie ekipy celują w zajęcie miejsca gwarantującego grę w rozgrywkach Champions League. Biancocelesti w przypadku wygranej z Atalantą wyprzedziliby zespół Gasperiniego o punkt. Z kolei piłkarze z Bergamo zwyciężając odskoczyliby goniącym rywalom w tabeli na kilka cennych punktów. Stawka meczu była wysoka.
Grali tylko gospodarze
Atalanta od samego początku spotkania wyglądała na drużynę lepszą. Lazio przypominało zespół, który przyjechał do Bergamo tylko się bronić. Ich gra nawiązywała do zeszłotygodniowego spotkania z Napoli. Jednak Atalanta to zupełnie inna drużyna i nie zamierzała wchodzić w gierki Biancocelestich. Gospodarze z minuty na minutę coraz bardziej nacierali. Czuli się bardzo pewnie w swojej grze. Nie pozwalali swoim graniem na zbyt wiele przeciwnikom. Ich dobra gra sprawiła, że w 16. minucie wyszli na prowadzenie. Dośrodkowanie Giorgio Scalviniego na gola zamienił Mario Pasalić. Atalanta grała rozsądnie, pewnie i spokojnie. Była zespołem zdecydowanie lepszym.
Lazio nie miało argumentów na tak dobrze zorganizowaną maszynę. Próbowali pojedynczymi zrywami coś osiągnąć, lecz było to zdecydowanie za mało. W atakach piłkarzy Maurizio Sarriego brakowało przekonania o swoich umiejętności. Poza tym zawodnicy Lazio nie potrafili się dłużej utrzymać przy piłce. Nie przypominali drużyny walczącej o europejskie puchary. Raczej zespół broniący się przed spadkiem, który robi wszystko by stracić jak najmniej goli z dobrze dysponowanym rywalem. Goście swoją postawą w pierwszej połowie nie zasługiwali na nic. Grali bardzo powolnie i przewidywalnie. Jakby tego było mało to w 43. minucie rzut karny wykorzystał Charles De Ketelaere. Lazio nie przypominało zespołu, który w jakikolwiek sposób chce przeciwstawić się Atalancie. Ich obrona była dziurawa jak szwajcarski ser. Jednostronne widowisko. Gospodarze mogli mieć do siebie pretensje, że strzelili tylko dwa gole w pierwszej połowie.
Lazio bez argumentów i chęci do gry
Gospodarzom w tym meczu wychodziło niemal wszystko. Lazio zostało zepchnięte pod własne pole karne i jedyne na co było stać piłkarzy Sarriego to na przeprowadzanie kontrataków. Polegały one w głównej mierze na wybijaniu piłki jak najdalej od własnej bramki. Biancocelesti byli tak bezbarwni, że swoją grą nie zasługiwali na nic w tym meczu. Atalanta momentami się bawiła.
Podopieczni Gasperiniego dążyli do strzelenia trzeciego gola, który pozbawiłby jakichkolwiek złudzeń o powrocie do meczu gości. Lazio nawet nie dążyło do zdobycia kontaktowego gola. Nic nie funkcjonowało w szeregach drużyny Maurizio Sarriego. Rzymianie byli o klasę słabszym zespołem. O ile w ostatnim czasie można było narzekać na poczynania ofensywne tego zespołu, to do obrony nie było się za bardzo do czego przyczepić. Tutaj nawet to nie funkcjonowało. Straszna postawa piłkarzy Lazio. Jakby coś się popsuło i nikt nie miał pomysłu jak to naprawić. W 76. minucie Charles De Ketelaere strzelił swojego drugiego gola w tym meczu, a piątego w sezonie. Zamknął tym samym jakiekolwiek nadzieję piłkarzy Lazio na powrót do tego meczu.
W 84. minucie gola honorowego z rzutu karnego strzelił Ciro Immobile. Jednak to była kropla w morzu, jeśli chodzi o okazje jakie sobie wykreowali goście w tym meczu. Byli po prostu zespołem słabszym i jedyne na co było ich stać to na wywalczenie jednego rzutu karnego w końcówce spotkania. Taka słaba postawa rywala jak najbardziej podobała się Atalancie, która odniosła trzecie zwycięstwo z rzędu w rozgrywkach ligowych, umacniając się tym samym na czwartej pozycji w tabeli Serie A. Lazio przerywa serię pięciu spotkań bez porażki i spada na dziewiąte miejsce. Postawa tej drużyny kompletnie nie przypominała tej z ostatnich meczów. Tak grając Biancocelesti mogą pomarzyć o grze w europejskich pucharach.