Atak Częstochowy — jak Norwid obrócił się o 180 stopni

W ligowej czołówce plusligowych zmagań wśród oczywistych potentatów, którym przewidywano wysokie umiejscowienie jeszcze przed sezonem, znajduje się jeden intrygujący przypadek. Norwid Częstochowa nie odstaje w walce o miejsce w play-off i wydaje się, że je po prostu utrzyma do końca rundy zasadniczej. Tak dobre rezultaty są tym bardziej imponujące, gdyż mowa o drużynie, która w poprzednim sezonie walczyła o utrzymanie. Na dodatek dla klubu z Częstochowy jest to dopiero drugi sezon w historii na najwyższym poziomie rozgrywkowym.

Karuzela na pełnym gazie

W Częstochowie doszło jeszcze przed inauguracją ligi do dużego przemeblowania. Zmieniło się logo, nazwa klubu, trener (poprzednik został asystentem obecnego szkoleniowca), a co najistotniejsze zawodnicy. Tylko czterech siatkarzy walczących w poprzednim sezonie o utrzymanie zostało na kolejny sezon. Każdy z nich jednak nie ma już tak dużej roli jak wcześniej. Trzon kadry obecnie tworzą nowe nabytki. Norwid sprowadził trzech obcokrajowców, będących reprezentantami swoich krajów. Atakującego z Czech Patrika Indrę, amerykańskiego rozgrywającego Quinna Isaacsona (obaj ściągnięci z topowych drużyn francuskich) oraz irańskiego przyjmującego Milada Ebadipoura, który od razu został mianowany kapitanem. Polscy kibice mogą go kojarzyć z występów w GKS Bełchatów.

REKLAMA

Klub nie sięgnął wyłącznie po wsparcie zagraniczne. Do budowy kompletnie nowej szóstki sprowadzono także polski materiał. Sebastian Adamczyk i Bartłomiej Lipiński to zawodnicy mający duże doświadczenie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Tak samo wygląda sytuacja obycia nowego libero, czyli Mateusza Masłowskiego. Zakontraktowano też środkowego Daniela Popielę, który był w przeszłości częścią zespołu Norwidu, któremu udało się awansować do PlusLigi. Jednak po promocji postanowił on przenieść się do MKSu Będzin. I chociaż również z tym zespołem świętował, dostanie się do wyższej klasy, to nie miał tak dużego wkładu w sukces jak w Częstochowie. Po powrocie znowu zaczął częściej występować.

Punkt zwrotny

Nowy sternik, czyli Cezar Douglas Silva przed podjęciem pracy w Norwidzie trenował głównie kluby z zaplecza ligi włoskiej. Miał też przyjemność prowadzić w Serie A w sezonie 2023/2024 ówczesnego beniaminka Saturnię Catania. Aczkolwiek bardzo krótko, bowiem przez niecałe dwa miesiące. Jednakże wraz z Saturnią udało mu się zaznaczyć swoją obecność w Polsce. Prowadzony przez niego zespół wygrał bowiem Bogdanka Volley Cup 2023. Być może właśnie po tym turnieju Łukasz Żygadło postanowił obserwować styl pracy Brazylijczyka. I również uznał, że warto dać mu szansę pomimo niepowalającego życiorysu trenerskiego.

Zapewne wszyscy przed sezonem byliby zadowoleni, gdyby zespół utrzymywał bez turbulencji bezpieczny dystans od strefy spadkowej. Jednak już druga kolejka była pierwszym sygnałem, że Norwid może zdziałać nawet więcej. Granatowo-błękitni pokonali wtedy na wyjeździe Zaksę Kędzierzyn-Koźle po tie-breaku. Na tamten czas wielu mogłoby uznać, że to był po prostu jeden szczęśliwy przypadek. Aczkolwiek trzy kolejki później klub z Częstochowy pokazał, że jest naprawdę mocną drużyną. Tylko najsilniejsi potrafią bowiem pokonać obecnych mistrzów Polski. W pierwszej fazie rundy zasadniczej przegrał tylko pięć meczów i od dłuższego czasu balansuje między piątą a szóstą pozycją w tabeli.

Porządny kaliber

Co wyróżnia Norwid w tym sezonie, to porządna moc w ofensywie. I podpierają ją żelazne statystyki. Na stan z ósmego grudnia obecnego roku jest procentowo czwartym najskuteczniej atakującym zespołem w lidze (51,96%). Do tego jeśli chodzi o dokładną liczbę skutecznych ataków, to podopieczni Cezara Silvy są najlepsi w lidze, mając ich łącznie 1060 na koncie. Jest też w gronie zespołów, którym udało się wyprowadzić już ponad 2000 ciosów. Z tym że spośród wszystkich aktualnych dwutysięczniaków Norwid jako jedyny posiada skuteczność na poziomie ponad pięćdziesięciu procent.

Co jest bardzo istotne, wysoka zdolność posyłania celnych pocisków nie marnieje w momencie napotkania mocniejszego przeciwnika. Norwid ma na swoim koncie zwycięstwa nad Jastrzębskim Węglem, Projektem Warszawa oraz Bogdanką Luk Lublin, czyli drużynami, które na poważnie walczą o pierwsze miejsce. W przypadku tych triumfów należy także wyróżnić i docenić częstochowską pracę ofensywną. Siatkarze Norwidu w każdym ze wspomnianych spotkań osiągali większą skuteczność w ataku od oponentów. A na deser należy jeszcze dodać, że operuje jednym z lepszych bloków w lidze. Tylko Asseco Resovia Rzeszów zdobyła więcej punktów za pomocą tego elementu.

Bombardierzy

Świadectwem na to, jak trafnym okazał się być transfer Patrika Indry pokazują liczby wyskakujące od razu po odpaleniu zakładki z ligowymi rankingami. Czeski atakujący ma na obecną chwilę najwięcej zdobytych punktów ze wszystkich zawodników PlusLigi. Do tego jako jedyny posiada średnią ponad pięciu punktów na set (dokładnie 5,48 punktu). Jest on także jednocześnie w gronie najbardziej docenianych siatkarzy, ponieważ zdołał już odebrać sześć statuetek dla najlepszego zawodnika meczu. Więcej nagród nie dostał jeszcze nikt, a tyle samo mają Wilfredo Leon oraz Bartosz Filipiak.

W punktowych dorobkach wtóruje Czechowi Milad Ebadipour. Irańczyk w zestawieniu znajduje się na piątym miejscu. Jednak równie ważny jest jego wpływ jako kapitana. Doświadczenia w tej funkcji niewątpliwie nabył przez lata w swojej reprezentacji. I dzieli się z nim także teraz. To jak pomocny bywa dla swoich kolegów podkreślił swego czasu rezerwowy libero Bartosz Makoś (który w pewnym momencie zastępował kontuzjowanego Masłowskiego). Na łamach Gazety Częstochowskiej podziękował Miladowi za wsparcie i zaznaczył, że z nim na hali gra się po prostu łatwiej.

Utrzymać się na fali

Oczywiście nie jest tak, że Norwid nie ma żadnych problemów. Przede wszystkim nie posiada głębi składu. Różnica w jakości między podstawową szóstką a rezerwowymi jest bardzo duża. Na tyle, że w momencie odniesienia kontuzji przez Quinna Isaacsona wrócić z siatkarskiej emerytury postanowił Łukasz Żygadło. Kibicom doskwiera brak amerykańskiego rozgrywającego, bowiem ten dodawał dodatkowego napędu do akcji. Inna postać na rozegraniu, czyli Tomasz Kowalski dla wielu za często gra zbyt przewidywalnie dla przeciwnika. Klub z Częstochowy miał szczęście, że jego dyrektor sportowy mógł pomóc na parkiecie przy utracie zawodnika (z meczu na mecz radzi sobie coraz lepiej). Jednak gdyby doszło do kolejnej kontuzji kluczowego zawodnika, raczej nie uratowałby ich kolejny członek zarządu.

REKLAMA

Dość ważną kwestią jest, czy utrzyma systematyczność punktowania. Ostatnie dwa triumfy nad MKS Będzin i PSG Stalą Nysą zostały osiągnięte przez częstochowski zespół w bardzo okazały sposób. Lecz mowa tutaj o rywalizacji z drużynami ewidentnie słabszymi. Prawdziwym sukcesem będzie powtórzenie wyczynów z pierwszej części sezonu. Aczkolwiek może być trudno ponownie pokonać tych z czołówki, bowiem ta zapewne bardziej przygotuje się na neutralizację atutów Norwidu. Przykładem tego jest rewanż Zaksy w siedemnastej kolejce. Dlatego ważniejsze może okazać się przede wszystkim niegubienie punktów z ekipami ze środkowych rejonów tabeli (co zdarzało się Norwidowi w pierwszej rundzie). To może okazać się kluczem do utrzymania upragnionego miejsca zapewniającego złoty bilet do pierwszej fazy play-off w historii klubu.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,743FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ