Aston Villa zacięła się w ofensywie

1, 1, 1, 0, 1, 1, 0, 0, 1 – tak wygląda liczba strzelanych bramek przez The Villans w ostatnich meczach. 6 goli w 9 spotkaniach, co daje średnią 0,67 na mecz. Dla porównania we wcześniejszych dziewięciu Aston Villa zdobyła 13 bramek, a średnia bramek na jedno spotkanie w pierwszych osiemnastu meczach – a więc przed wspomnianą posuchą strzelecką – wynosiła 1,83. Podopieczni Deana Smitha z drużyny rozgrywającej jedne z najbardziej atrakcyjnych spotkań w pierwszej połowie sezonu przeobrazili się w ekipę, której mecze czasem naprawdę ciężko się ogląda. We wspomnianych już dziewięciu ostatnich starciach z udziałem The Villans padło jedynie 13 bramek, a w większości tych meczów na boisku działo się naprawdę niewiele.

REKLAMA

Oczywiście gorszą dyspozycję w ataku drużyny Deana Smitha można tłumaczyć kontuzją Jacka Grealisha, najlepszego zawodnika The Villans w trwającej kampanii. Anglik jest głównym kreatorem gry swojej ekipy. Stwarza najwięcej sytuacji oraz notuje najwięcej dryblingów oraz często w pojedynkę ciągnie grę ofensywną. Kapitan The Villans ze względu na uraz nie mógł wystąpić w pięciu ostatnich meczach, w których Aston Villa wygrała tylko jeden mecz i zdobyła zaledwie pięć punktów. Mimo wszystko już wcześniej, gdy Grealish był zdrowy, ekipa z Villa Park również miała problemy ze stwarzaniem sytuacji i strzelaniem bramek. Ciężko więc aż taką niemoc strzelecką Aston Villi tłumaczyć tylko i wyłącznie absencją ich kapitana.

Aston Villa przemęczona sezonem

W czym więc upatrywać spadek formy Aston Villi? Wydaje mi się, że największy wpływ na to może mieć duża intensywność meczów, przez co podstawowi piłkarze The Villans są po prostu przemęczeni. Dean Smith w większej mierze korzysta z kilkunastu piłkarzy i bardzo rzadko stosuje rotacje w składzie. A przy tak dużym natłoku meczów i tak szybkim tempie, w jakim rozgrywany jest ten sezon, naprawdę bardzo łatwo o kontuzje. Mimo, że większość graczy Aston Villi omijają urazy, to i tak w ostatnim czasie nie wyglądają oni najlepiej pod względem fizycznym.

Wydaje się, że punktem zwrotnym obecnej kampanii w wykonaniu Aston Villi mogło być zarażenie koronawirusem przez większość podstawowej jedenastki. Wówczas Dean Smith na pucharowe starcie z Liverpoolem, przegrane 1:4, musiał wystawić zawodników z zespołu U-23. Po powrocie z kwarantanny, Aston Villa zaprezentowała się całkiem nieźle z Manchesterem City (0:2), Newcastle (2:0) oraz Burnley (2:3). Mimo, że podopieczni Smitha wygrali tylko jedno z tych meczów, to wyglądali dość dobrze i raczej ciężko było przewidzieć późniejszy spadek formy strzeleckiej. Ponadto po kontuzji do składu powrócił Ross Barkley, co kazało nam twierdzić, że ekipa z Villa Park może być jeszcze mocniejsza.

Koniec marzeń o pucharach?

Nic takiego jednak nie miało miejsca. W grze The Villans nie ma już takiego polotu i kreatywności w ataku, jaka była chociażby jeszcze w grudniu, kiedy potrafili rozbić West Brom (3:0) czy – grając w dziesiątkę – Crystal Palace (3:0). Wówczas zachwycaliśmy się grą drużyny Smitha i uznawaliśmy ich za największe objawienie tego sezonu. Ponadto Aston Villa była wówczas wymieniana przez niektórych wśród kandydatów nawet do gry w Lidze Mistrzów. Kwalifikacja do europejskich pucharów wydawała się jak najbardziej realna. Jednak ostatnie tygodnie srogo zweryfikowały te przewidywania. Aston Villa zacięła się pod bramką przeciwnika i jedyne, co trzyma ich w jeszcze w grze o puchary to dobra postawa defensywy i – przede wszystkim – Emiliano Martineza, którego interwencje już nie raz zapewniały The Villans punkty.

Na dzień dzisiejszy Aston Villa z dorobkiem 41 punktów jest dziewiąta w tabeli. Do siódmego miejsca, które może ewentualnie dać miejsce w pucharach traci cztery oczka. Zważywszy na to, że od większości zespołów, które walczą o o grę w Europie w następnej kampanii, The Villans mają jeden bądź dwa mecze rozegrane mniej, nie możemy ich jeszcze skreślać. Strata ta jest jak najbardziej do odrobienia. Niemniej jednak, drużyna z Villa Park ze wszystkich drużyn z pierwszej połówki tabeli obecnie prezentuje się najgorzej. Aston Villa w ostatnim czasie nie potrafiła wygrać z będącym już praktycznie pewnym spadku Sheffield czy walczącymi o utrzymanie Brighton i Newcastle. Trudno więc na dzisiaj patrzeć z optymizmem na kwestię awansu The Villans do pucharów w przyszłym sezonie.

Udany sezon

Nieważne jak zakończy się ta kampania dla Aston Villi, to i tak trzeba przyznać, że będzie ona udana. Nie można zapominać, że w poprzednim sezonie do ostatniej kolejki walczyli oni o utrzymanie. Na postęp, jaki wykonali oni w bieżącej kampanii, duży wpływ miały transfery przeprowadzone przed sezonem. Emiliano Martinez, Ollie Watkins, Matty Cash, Ross Barkley i Bertrand Traore wnieśli sporo jakości do gry The Villans. Każdy z wymienionej piątki jest pewnym punktem podstawowej jedenastki. Aston Villa długo była rewelacją rozgrywek i możną ją było jedynie porównywać chyba do West Hamu. Podopieczni Deana Smitha długo dotrzymywali im kroku. W ostatnich tygodniach jednak wąska kadra, niechęć Deana Smitha do rotacji oraz duża intensywność spotkań ewidentnie odbiła się na wynikach zespołu, który stracił polot w ofensywie i wygląda na przemęczony.

Mimo wszystko trzeba stwierdzić, że Aston Villa idzie w dobrym kierunku. Dean Smith na Villa Park pracuje już trzeci sezon i pod jego wodzą drużyna z roku na rok robi krok w przód. W pierwszym sezonie awansowali z Championship do Premier League, następnie pomimo słabego początku, dzięki poprawie organizacji gry w defensywie w końcówce sezonu, utrzymali się w elicie, a w obecnej kampanii – mimo słabszej formy w ostatnich tygodniach – są drużyną, która poczyniła jeden z największych progresów w całej lidze. Praca Deana Smitha naprawdę zasługuje na uznanie. Jeśli w następnym sezonie, również dobrze przepracują letnie okno transferowe oraz poszerzą kadrę, a do tego uda im się zatrzymać Grealisha, to wówczas jak najbardziej mogą powalczyć o puchary. A brak występów w Europie tylko im w tym może pomóc.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,654FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ