Nowe rozdanie, te same problemy Bayernu Monachium

Bayern Monachium ma zbyt wąską kadrę, by skutecznie rywalizować w europejskich pucharach i Bundeslidze. Powyższe zdanie pojawia się niemal co roku w podobnym momencie sezonu. W minionych latach zasadne było krytykowanie działaczy za brak odpowiednich wzmocnień składu. Obecnie przekleństwem Bawarczyków są kontuzje. Aż SIEDMIU istotnych graczy nie było gotowych do gry na mecz z Interem. To przełożyło się na niezwykle ubogą ławkę rezerwowych. Vincent Kompany chcąc dać impuls zmianami, skorzystał z usług weterana, który jest na wylocie z klubu i zawodnika, który ma mocną pozycję w walce o tytuł najgorszego transferu w dziejach klubu.

Bayern przeżywa plagę kontuzji

Manuel Neuer, Dayot Upamecano, Hiroki Ito, Alphonso Davies, Aleksandar Pavlović, Kingsley Coman, Jamal Musiala. Każdy z tych graczy mógłby pewnie liczyć na minuty przeciwko Interowi. Z powodu problemów zdrowotnych zabrakło ich jednak w pierwszym starciu ćwierćfinału Champions League. Vincent Kompany zmuszony był skorzystać z alternatyw, które nie spełniły oczekiwań. Wystawienie Raphaëla Guerreiro w roli ofensywnego pomocnika miało być złotym strzałem belgijskiego szkoleniowca, jednak Portugalczyk rozczarował. Bild wystawiając pomeczowe noty, przyznał mu „5”, co było drugą najgorszą oceną spośród wszystkich piłkarzy na murawie (o najgorszej za chwilę).

REKLAMA

Oczywiście, Bayern Monachium stwarzał sytuacje bramkowe i gdyby tylko Harry Kane miał lepiej ustawiony celownik, spotkanie przeciwko Nerazzurrim można było nawet wygrać. Faktem jest jednak, że mecz nie układał się zgodnie z oczekiwaniami. Bawarczycy długimi momentami radzili bezradnością i monotonnością budowy akcji. Nie działały boki obrony, które normalnie powinny być kluczowym atutem Die Roten. Starał się Michael Olise, ale niewiele z tego wynikało. Czuć było, że zespół nie radzi sobie z postawionym zadaniem, a po straconym przed przerwą golu potrzebuje impulsu do zmiany gry. Nie bez powodu w przerwie realizatorzy skupili się na Thomasie Müllerze.

Weteran niepotrzebny, ale…

Legenda Bayernu na swoją szansę czekać musiała do ostatniego kwadransa meczu. Thomas Müller wszedł na murawę i od razu dał impuls do walki, strzelając gola wyrównującego.

Tak na marginesie, Bawarczycy fatalnie rozgrywają temat odejścia 35-letniego Niemca. Klub miał święte prawo zadecydować o nieprzedłużaniu współpracy, jednak tłumaczenie tej decyzji jest kuriozalne. Oto bowiem po meczu z Interem niemieckie media dopytywały o powody rozstania. Jan-Christian Dreesen w rozmowie z Florianem Plettenbergiem opowiedział, że odejście Müllera nie jest związane z finansami, a kwestiami sportowymi. Wcześniej działacze sugerowali, że to Kompany nie wiąże przyszłości z weteranem. Jednocześnie szkoleniowiec po końcowym gwizdku zachwalał Thomasa, twierdząc, że ten odgrywa ważną rolę w grze Bayernu i doskonale wiedział, że zrobi różnicę po wejściu na murawę. W takim razie odchodzi z powodów sportowych (czyt. jest za słaby), czy też jej ważnym graczem? Kibice Bawarczyków otrzymują sprzeczne sygnały. To nie działa na korzyść klubu, tym bardziej że sam zawodnik jasno zakomunikował, że nie chciał opuszczać Monachium.

Oczywiście, grzechem byłoby przekoloryzowanie występu 35-latka. Thomas Müller ma swoje ograniczenia. Lepiej sprawdza się jako joker z ławki niż piłkarz, który miałby grać pełne 90 minut. Paradoks polega na tym, że notę „1” (klasa światowa) w Bayernie otrzymał właśnie ten gracz, który dowiedział się, że „ze względów sportowych klub nie zamierza z nim dłużej współpracować”.

Z ławki rezerwowych na murawę weszli także Serge Gnabry oraz Sacha Boey. 24-letni Francuz zapracował na „6”, czyli najgorszą z możliwych ocen. Wydaje się, że niemieckie media dojrzewają do tego, o czym pisaliśmy w dniu angażu Boey’a. Bawarczycy w styczniu 2024 roku zawalili poszukiwania prawego obrońcy. Będąc pod ścianą, dokonali panic-transferu płacąc 30 mln euro za gracza o niepewnym poziomie sportowym. Przy odrobinie szczęścia, Francuz mógł okazać się ciekawym wzmocnieniem. Na przeszkodzie stanęły mu kontuzje, a kiedy już wrócił do gry, to niestety nie prezentuje poziomu, jakiego od niego oczekiwano. Może potrzeba mu czasu, ale Bayern potrzebował gracza „na już”.

Kompany dołożył swoją cegiełkę

Jonah Kusi-Asare, Lennart Karl, Jonathan Asp Jensen. Ukłony dla kibiców, którzy są w stanie powiedzieć cokolwiek o powyższych graczach, których Kompany włączył do kadry meczowej przeciwko Interowi. Mówimy jednak o dwóch ofensywnych pomocnikach i napastniku, więc zawodnikach z pozycji, które były potrzebne Bawarczykom goniącym wynik. Problem w tym, że żaden z nich nie zagrał u belgijskiego szkoleniowca nawet minuty! Od dawna słyszymy sporo pochwał względem monachijskiej młodzieży, a powyższa trójka została zaszufladkowana jako duże talenty. I co z tego?

Z jednej strony trudno dziwić się Kompany’emu, że w ćwierćfinale LM nie ryzykuje szansą dla siedemnastolatków (Jensen ma 19 lat), z drugiej… Czemu nie? Młodzi gracze nie dostają szans w lidze nawet przeciwko rywalom ze zdecydowanie niższej półki i w sytuacji, w której Bayern szybko zamyka mecz. Gdy drużyna musi mierzyć się z plagą kontuzji, rozsądnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie do gry kilku młodszych graczy. Tymczasem Kompany traktuje ich jako uzupełnienie kadry, kogoś, kogo zadaniem jest jedynie spędzenie 90 minut na ławce rezerwowych. To niezrozumiały błąd.

Bayern Monachium przed kluczowym dwumeczem sezonu ma dostępnych 13-14 graczy, a kadrę uzupełnia zawodnikami, których trener nie traktował dotychczas poważnie. Dodatkowo piłkarze muszą grać na pozycjach, na których nie radzą sobie dobrze. Szkoleniowiec nie jest w stanie znaleźć rozwiązań wśród klubowej młodzieży. Przed rewanżem z Interem nadzieje na awans do półfinału Ligi Mistrzów nadal są spore, jednak rywale dostali jasny sygnał. Bayern ma swoje problemy, które sprawiają, że maszyna nie trybi tak jak powinna.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,847FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ