Pozycja Piotra Zielińskiego w Napoli jest często kwestionowana w momencie słabszych chwil. I to prawda, że Polak nie zawsze rozjaśnia się wśród neapolitańskich gwiazd. Jednak w momentach posuchy potrafi wychodzić przed szereg, aby w końcu znaleźć się w głównym punkcie. Tak właśnie było w meczu przeciwko Salernitanie.
Azzurri bezapelacyjnie przeważali.
Dominowali pod względem posiadania piłki i oddanych strzałów. Ale nie potrafili wpakować piłki do siatki. Wydawało się, że bramka strzeżona przez Vida Beleca odpycha wszystko co w nią leci. Pięknem i wirtuozeriom nie dawało rady, to trzeba było coś wepchnąć nawet trochę po chamsku.
Właśnie Zieliński znalazł się w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie, żeby bramkowo domknąć małego flippera.
Waga tego trafienia była bardzo duża, bowiem pozwalała skompletować trzy punkty do wyścigu o scudetto. Zwłaszcza przy możliwej szansie pogubienia oczek przez Milan w spotkaniu z Romą. Jedno jest pewne. Ziela nigdy nie można całkowicie przekreślać.