Motor pędzi w stronę czołówki, Mráz wciąż imponuje skutecznością!

Pierwszy mecz Ekstraklasy po listopadowej przerwie na kadrę Zagłębie Lubin rozegrało u siebie z Motorem Lublin. Dla każdego wielbiciela naszej ligi nie ma lepszego momentu, niż powrót ich ukochanych rozgrywek po okienku reprezentacyjnym. Obydwa zespoły przed tym pojedynkiem znajdowały się mniej więcej w połowie tabeli, choć nieco lepiej radzi sobie ekipa z Lubelszczyzny. Ostatnimi czasy kibice nie mogą narzekać na nudę w meczach Motoru – w ostatnich 5 spotkaniach padało średnio aż 5,8 goli! Z kolei Zagłębie nie gra tak widowiskowo. Po okazałych zwycięstwach z Wartą, a następnie ze Śląskiem wydawało się, że podopieczni Macieja Włodarskiego znaleźli się na dobrych torach, lecz potem ulegli Widzewowi w Sercu Łodzi.

A miało być tak pięknie, tak ofensywnie…

Podopieczni Mateusza Stolarskiego jako pierwsi wyszli w tym meczu z inicjatywą. Więcej grali piłką, zadomowili się na połowie przeciwnika. Mimo to w ciągu pierwszych 10 minut nie zdołali sobie wykreować jakiejś dogodnej okazji. Zarówno Zagłębie, jak i Motor rozpoczęli to spotkanie spokojnie, na niskiej intensywności. Chcieli oni uniknąć błędów na samym początku meczu, z czym szczególnie duży problem ostatnio mają Miedziowi. Dopiero po 13 minutach lubinianie przełamali się, czego efektem był jedynie rzut rożny. Statystyki w ostatnich meczach Motoru z pewnością narobiły sporych oczekiwań i zaostrzyły apetyty kibiców na bramki. A tu lipa – po 22 minutach nie było ani jednego celnego strzału. Tyle czasu potrzebował Michał Król, żeby przetestować Dominika Hładuna. 29-latek nie dał się jednak pokonać. Chwilę później kolejny celny strzał, lecz tym razem w drugą stronę. Mocne uderzenie oddał Marek Mróz, ale Kacper Rosa odbił lecącą piłkę.

REKLAMA

Bramkarze obu zespołów mieli nieco więcej pracy, niż na początku spotkania. Jednakże to nijak nie przekładało się na atrakcyjność tego meczu. Na murawie lubińskiego stadionu działo się naprawdę niewiele. Może to nie była toporna kopanina, lecz było w grze obu drużyn zbyt dużo zachowawczości. A jeśli już któraś ze stron dochodziła do głosu, to robiła to na tyle słabo, żeby zmienić wynik. Pod koniec drugiej połowy ponownie przeważali lublinianie i byli nieco groźniejsi od przeciwników. Podkreślmy to sobie – nieco. Nic nie wskazywało bowiem na to, że do przerwy któryś z bramkarzy schyli się po piłkę w siatce.

Obie strony wreszcie się na siebie otworzyły

Pomocną dłoń Motorowi wyciągnął Igor Orlikowski. I to dosłownie – w 41. minucie młody obrońca Zagłębia odbił piłkę ręką po strzale jednego z lublinian. Wcześniej beniaminek wykorzystał kardynalny błąd w tyłach Bartosza Kopacza i wykreowali sobie obiecującą akcję. Choć futbolówka trafiła Orlikowskiego w biceps, to 18-latek wyciągnął tę rękę, co zadecydowało o przyznaniu jedenastki Motorowi. Do niej podszedł Piotr Ceglarz i pewnym, płaskim uderzeniem pokonał Hładuna. Wkrótce potem mogło być nawet 2:0 dla Motoru, gdyby nie refleks golkipera Miedziowych. Hładun zrehabilitował się za nieudaną interwencję przy jedenastce i odbił groźny strzał Samuela Mráza.

Beniaminek kontrolował przebieg spotkania, lecz potem ekipa z Dolnego Śląska przebudziła się i zagroziła nieco przeciwnikom. Całkiem niezły strzał oddał Mateusz Wdowiak w 51. minucie, ale Rosa stał na posterunku. To okazało się być punktem zwrotnym w tym spotkaniu, bowiem to odtąd Zagłębie przejęło inicjatywę. Przewaga Miedziowych na boisku szybko przyniosła oczekiwane owoce. W 58. minucie Jarosław Jach głęboko wrzucił piłkę z autu, a następnie Arkadiusz Woźniak zgrał do Mroza. 25-latek z niewielkiej odległości wbił piłkę do siatki, dzięki czemu podopieczni Marcina Włodarskiego doprowadzili do remisu.

Samuel Mráz, proszę państwa! Trzeba coś więcej dodawać?

Lubinianie mieli zamiar iść za ciosem. Motor w tyłach z kolei popadł w konsternację po straconym golu, jego szyki obronne wyglądały na pogubione. Miedziowi zaś dostali wiatru w żagle po trafieniu Mroza, szukali drugiego gola i wcale nie byli od niego daleko. W 64. minucie niebezpieczny strzał oddał Woźniak, ale Rosa stanął na wysokości zadania. Zespół ze wschodniej Polski otrząsnął się dopiero w 70. minucie i wykreował sobie dobrze zapowiadającą się akcję. Elektryczny dziś na boisku Kopacz popełnił kolejny błąd, za który cały zespół mógł słono zapłacić. Na szczęście dla Miedziowych, Mráz nie wygrał w sytuacji sam na sam. Słowak odkuł się 8 minut później. Otrzymał wtedy podanie od Kaana Caliskanera, obrócił się z piłką i po rykoszecie piłka zatrzepotała w siatce bramki Zagłębia po raz drugi.

Miedziowym wyraźnie zapadł się grunt pod nogami. Zupełnie nie wiedzieli, co czynić dalej. A Motor? Motor robił swoje, i w 85. minucie mogło być nawet 3:1, gdyby nie przytomna interwencja jednego z obrońców. Gol Słowaka rozstrzygnął losy tego spotkania i Motor przywiezie na Lubelszczyznę kolejne 3 punkty. Choć Zagłębie miało swoje momenty, to suma summarum lublinianie wyglądali na boisku lepiej. Częściej atakowali, więcej kreowali i to oni bardziej zasłużyli na tę wygraną. Po raz kolejny o sobie przypomniał Samuel Mráz, dla którego to była już 8. bramka w tym sezonie. Tego przed sezonem nie spodziewał się absolutnie nikt – Motor awansował na 6. miejsce.

Zagłębie Lubin – Motor Lublin 1:2 (Mróz 58′ – Ceglarz 44′, Mráz 78′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,722FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ