ZAKSA Kędzierzyn-Koźle po kapitalnym triumfie nad Jastrzębskim Węglem mogła z rozpędu wyrównać rachunki z kolejnym potentatem PlusLigi. W poprzednim sezonie w fazie zasadniczej tak samo nie udało się jej pokonać Aluronu. Pikanterii tej rywalizacji dodawał też fakt, że oba kluby dzieliły tylko dwa punkty w tabeli. A przy obecnym ścisku na szczycie, punkty z bezpośrednimi rywalami do najwyższych miejsc są bardzo drogocenne.
Twierdza trwa
Już od pierwszych zagrań było widać, że ten mecz wypełni swoją rolę jako bezdyskusyjny hit kolejki. Oba zespoły prezentowały wysokiej klasy atak, a także umiejętności karkołomnych obron trudnych piłek (często akcje kończyły się dopiero po długich wymianach). Jednak ktoś musiał w końcu zacząć przeważać, bowiem seta ktoś musiał wygrać. Tym kimś był zespół Aluronu, który od stanu po jedenaście najpierw zbudował skromną przewagę. Tę utrzymali już do końca partii, dodatkowo ją podwyższając w końcówce dzięki skuteczniejszej ofensywie.
Detal w postaci lepszej finalizacji akcji nadal bardziej utrzymywał się po stronie gospodarzy. Jurajscy Rycerze tym razem jednak zaraz po starcie odjechali ekipie z Kędzierzyna-Koźle. Poczciwe Koziołki miały problem z konkretniejszym odgryzieniem się rywalom, ale też przede wszystkim z powodzeniem bronić się przed ostrymi ostrzami Zawiercia. Co prawda trochę w końcówce postraszyły rogami, zwłaszcza kiedy odrabiały straty, mając na serwisie Karola Urbanowicza, niestety miały za dużą przepaść do zasypania.
Serwowanie z silnego kopyta
ZAKSA trzecią partię rozpoczęła od mocnych asów Jakuba Szymańskiego (których jeszcze przyjmujący dołożył w jej trakcie). Tak efektowne wejście pozwoliło poprzestawiać układ przy stoliku i to goście zajęli się rozdawaniem kart. Do tego podopieczni Michała Winiarskiego mylili się częściej niż w poprzednich setach. Gorzej też szło im radzenie sobie z serwisem przeciwnika. Brak znalezienia przez nich rozwiązania pozwolił Zaksie złapać ważny kontakt. A słabszy moment Aluronu pozwalał im wierzyć w wielki comeback.
Jurajscy Rycerze ogłuszeni silnymi ciosami mieli poważny kłopot z dojściem do siebie. To oczywiście wykorzystywali zawodnicy Andrei Gianiego, którzy pewnymi krokami zmierzali po doprowadzenie do tie-breaka. Nadal dręczyli zagrywką oponentów, a i bezpośrednimi ataki dokładali im zmartwień. Lecz wraz z przebiegiem meczu ich sztuczki przestały być tak skuteczne jak wcześniej. Powoli drużyna z Zawiercia zmniejszała skrupulatnie odległość, by pod koniec objąć prowadzenie i finalne zwyciężyć.
Aluron CMC Warta Zawiercie – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:1 (25:20, 25:22, 20:25, 25:22)